Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
mapa odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Isgenaroth.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2011

Dystans całkowity:783.97 km (w terenie 44.00 km; 5.61%)
Czas w ruchu:31:24
Średnia prędkość:24.97 km/h
Maksymalna prędkość:46.90 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:46.12 km i 1h 50m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
47.75 km 0.00 km teren
01:47 h 26.78 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek

Wietrzna niedziela

Niedziela, 27 lutego 2011 • dodano: 27.02.2011 | Komentarze 1

Po wczorajszej stówie, zastanawiałem się dziś co tu zrobić, może bardziej dokąd pojechać? Wiedziałem, że wiatr przypomniał sobie o swojej robicie i poczyna sobie całkiem nieźle. Rozmyślałem nad poligonem, ale kiedy Piotrek już do mnie dotarł, stwierdziłem, że raz się żyje. Lecimy szosą. Mam już dość leżenia na glebie, a ręka boli mnie do dziś.
Na początek wiatr w twarz, czyli zmagamy się z nim do Poświętnego. Piotrek trochę niedomaga, łapie go kolka. Brakuje mu siły na walkę z wiatrem. Jednak spokojnie docieramy do Poświętnego i w tej miejscowości odwracamy się do niego (znaczy do wiatru) plecami. Potem jest bardzo dobrze. Szalejemy sobie na góralach nawet do 40 km/h żeby pod koniec dostać znowu takie podmuchy w ryło, że ledwo da się jechać.
Ciekawe ile zima jeszcze nas pomorduje? Ja już tak marzę o jeździe w krótkich spodenkach i w krótkim rękawie.
Trasa: Wołomin-Majdan-Ręczaje Polskie-Poświętne-Międzyleś-Tuł-Ostrówek-Klembów-Stary Kraszew-Helenów-Czarna-Wołomin
Temp: -2°C
Wiatr: wsch. 5m/s
Czas: 12:00-13:50
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
106.30 km 0.00 km teren
04:12 h 25.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek

Zimowa stówa

Sobota, 26 lutego 2011 • dodano: 26.02.2011 | Komentarze 6

Kiedy rano spojrzałem za okno, nie byłem zadowolony. Mróz faktycznie zelżał, ale miało świecić słoneczko. Widocznie tylko miało... bo nie świeciło. Najpierw miałem poczekać do godziny dwunastej i dopiero wyskoczyć na małe co nie co, ale potem wpadłem na szalony pomysł. Walnę se stówkę!! Zrobiłem sobie herbatkę, którą wlałem do termosika. Termosik zapakowałem do plecaczka. Zabrałem też wodę w bidonie no i papu. Z ambitnym planem ruszyłem. Za Radzyminem pstryknąłem dwie fotki carskich fortów, których jakoś też nigdy jeszcze nie umieściłem na Bikestats.


Dalej podążałem do Białobrzegów nad Jeziorem Zegrzyńskim, gdzie zrobiłem sobie pierwsze pojenie herbatką.

Nadal zamarznięty zalew

Kolejny raz moja gęba
Niby miałem się rozgrzać tą herbatą a okazało się, że tylko gorzej mi zimno. Pojenie zatem trzeba zorganizować jakoś trochę inaczej, czyli w jakimś pomieszczeniu zamkniętym.
Ruszam dalej i przez kilka kilometrów dochodzę do siebie, muszę od nowa się rozgrzać. Dodam, że cały czas jadę pod wiatr, który jest dość słaby, ale i tak po dłuższym dystansie daje w kość.
W miejscowości Kuligów nad Bugiem spotykam jadącego w przeciwną stronę bikera na rowerze szosowym. Po chwili gostek mnie dogania i wypytuję dokąd się udaję. Kiedy wyłuszczam mu swój plan, stwierdza, że pojedzie ze mną. Okazuję się, że jest to Jaro z Marek. Widząc moją kurtkę ze Świata Rowerów, mówi że Tomek z tego sklepu, jest jego dobrym kolegą. Jedziemy zatem razem. Drogi robią się coraz słabiej przejezdne. Im bliżej do Jadowa, tym więcej śniegu na szosie. W końcu śnieg mści się na mnie i zaliczam glebę. Dobrze, że tylko jedną w ciągu całej trasy. Wywrotka powoduje jednak, że jadę bardzo ostrożnie po tym zamarzniętym śniegu. Zatrzymujemy się w sklepie, gdzie Jaro robi zakupy i obaj korzystamy z mojej herbatki. Bidon z wodą jest już bezużyteczny, woda dawno zamarzła. Mój dzisiejszy wspólnik, stwierdza w końcu, że nie będzie jechał ze mną do Jadowa i odbija na Tłuszcz. Ja toczę się po tym śniegu i zmierzam po woli do obranego celu. Wiatr coraz bardziej mnie dobija. Jazda pod wiatr przez 70 km w zimowych warunkach jest jednak męcząca. Przed Jadowem mam kryzys i jedzie mi się coraz marniej. Nie pociesza mnie nawet fakt, że zmieniłem kierunek jazdy i wiatr już mi tak nie przeszkadza. Obmyślam sobie, że zatrzymam się w sklepie w Sulejowie, gdzie się trochę zagrzeję, dam odpocząć nogom i napiję się herbatki. W sklepie całuję klamkę i jadę dalej. Widocznie ucałowanie klamki motywuje mnie do dalszej jazdy, bo kryzys mija i jedzie mi się dość dobrze. Docieram do ronda w Miąsem, gdzie odpoczywam chwilę w sklepie, poję się i informuję żonę SMSem, że nadal żyje i dalej jadę. Zostaje mi ok. 20 km do domu. Mijają dość szybko i szczęśliwe docieram do domu. Nogi mam wykończone. Czyżby ćwiczenia na domowym narzędziu tortu nic jednak nie dały? Zobaczymy jak skończy się zima i wsiądę już na normalny rowerek, do którego bardzo tęsknię. A on stoi samotny w piwnicy.
Temp: -4°C
Wiatr: wsch. 3m/s
Czas: 9:35-14:05
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
27.60 km 0.00 km teren
01:03 h 26.29 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek

Pozdrowienia z życzeniami

Środa, 23 lutego 2011 • dodano: 23.02.2011 | Komentarze 3

Miałem dziś przecież nie wyjeżdżać. Jednak jeden dzień siedzenia w domu, nastroił mnie negatywnie. Zdecydowałem się wyjechać, bo temperatura podniosła się dość znacznie. Bynajmniej tak wyglądało na moim termometrze za oknem. Ponadto sympatyczny Pan Pogodynek we wczorajszej, wieczornej prognozie pogody, w jednym z telewizyjnych programów informacyjnych, obiecywał, że dziś wiatru po prostu nie będzie. Z domu wybrałem się po godzinie dwunastej, zatem myslałem sobie, że ruch nie będzie zbyt duży. Wszystko jednak okazało się tylko jedną, wielką mrzonką.
Zatem pozdrowienia i życzenia rychłego nabycia większej ilości rozumu dla kierowców pojazdów dostawczych, które dziś zajechały mi drogę, zmuszając do gwałtownego hamowania. Pozdrawiam też kierowcę kolejnego dostawczego pojazdu i życzę mu aby w jak najszybszym czasie stracił prawo jazdy. Brak jakiekolwiek pomyślunku na drodze, sprzyja raczej nieszczęściom. No bo jak inaczej można nazwać, jak nie brakiem pomyślunku, wyprzedzenie rowerzysty i natychmiastowe hamowanie, momentalnie po wyprzedzeniu, aby sobie skręcić w lewo. Po mojemu nazywa się to debilizm.
Na sam koniec chciałem pozdrowić i złożyć życzenia Panu Pogodynce z wczorajszej prognozy pogody. A życzę mu aby w tym wietrze, co podobno dziś nie wieje, wracał do domu nie swoim Mercem S klasa, ale w takich oto okolicznościach.

Trasa: Wołomin-Majdan-Ossów-Leśniakowizna-Zielonka-Kobyłka-Wołomin
Temp: -8°C
Wiatr: płn. 3m/s
Czas: 12:15-13:20
Zirytowali mnie dziś bardzo.
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Nowości w Czarnym

Wtorek, 22 lutego 2011 • dodano: 22.02.2011 | Komentarze 5

Dzisiaj Czarnulek zyskał nowe rogi m-ki BBB21 długości 85 mm. Ponadto wymieniłem mu chwyty na żółtą owijkę. Według mnie rower prezentuje się teraz jeszcze ładniej.


Oczywiście na stronie Czarnego, jego nowa fotka w pełnej krasie.
Znowu trzeba trochę poczekać, żeby wypróbować nowe nabytki w trasie.


Dane wyjazdu:
33.21 km 0.00 km teren
01:14 h 26.93 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek

Powrót na szosę - Syberia wita

Poniedziałek, 21 lutego 2011 • dodano: 21.02.2011 | Komentarze 4

Chociaż temperatura, którą wskazywał dziś z rana mój termometr (-15°C), nie nastrajała optymistycznie, sam nie byłem zdecydowany czy dziś wyjechać. Najpierw zdecydowałem, że jednak dziś odpuszczę, ale około godz. 11:30 termometr pokazywał już jedynie!! -8°C. Hmmmm, wczoraj też jeździłem w takiej temperaturze i wcale nie było takiego słońca jak dziś. A przyznać mu trzeba, że dziś słoneczko starało się bardzo ogrzać otoczenie. Na niebie ani jednej chmurki. No to co? Trzeba się wyszykować i wyskoczyć na godzinkę. Jak pomyślał, tak też uczynił. Zdecydowałem się na moją małą pętelkę Poświętno-Majdańską. Wszystko po drodze jest dobrze, dopóki nie zaczyna się jechać na północ. Wtedy wiatr, choć dziś delikatny, morduje od razu. Jest tak mroźny, że pomimo tego iż jestem rozgrzany, sztywnieję dość szybko. Marznę przez kilka kilometrów, dla rozgrzewki bawię się chwilę aparatem w swoim super telefonie.


A jednak znalazła się chmurka, nie zauważyłem.
W Poświętnem już standardowo, zmiana kierunku jazdy i rozwinięcie skrzydeł. Na szosie dziś suchutko, mróz skutecznie osuszył wszystko. Droga jest prawie czysta, można jednak zauważyć miejscami pozostałości pośniegowe. Czas biegnie mi dziś szybko, choć pod koniec jestem już przemarznięty porządnie i chcę jak najszybciej dotrzeć do ciepłego domku. Choć zmarzłem, wcale nie żałuję, że wyjechałem.
Tak kończy się powoli mój urlop. Wykorzystałem go sumiennie, jeśli chodzi o jazdę na rowerze. Wykonałem też zaplanowane prace domowe. Pozostało mi dwa dni, które już może wykorzystam na całkowite leniuchowanie. Jeśli utrzyma się ta syberyjska temperatura, chyba zrezygnuję z wyjazdu i trochę odpocznę.
Trasa: Wołomin-Majdan-Zabraniec-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-Wołomin
Temp: -8°C
Wiatr: płn. 3m/s
Czas: 11:55-13:15
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
36.60 km 28.00 km teren
02:32 h 14.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek

Kolejne szlify terenowe

Niedziela, 20 lutego 2011 • dodano: 20.02.2011 | Komentarze 4

Północny wiatr, temperatura w granicach -8°C, opady śniegu i wczorajsza super zabawa na poligonie, skłoniła nas do powrotu w leśne tereny. Zatem jedziemy znowu na poligon, obić sobie zadki na wybojach oraz w trakcie licznych tzw. "gleb". Początek asfaltowy, kiedy suniemy do wjazdu na poligon.
Kilka razy, między innymi wczoraj przejeżdżaliśmy przy kapliczce w Ossowie, która znajduje się tam w hołdzie żołnierzom bitwy tzw. Cudu nad Wisłą. Nigdy jakoś nie uwieczniłem jej na fotografii, czas to nadrobić.

Jeszcze tylko przygotowania do terenu

i można ruszać w głuszę.

Nasz plan jest dziś prosty, jeździmy po poligonie, licząc na Piotrkową orientacje w terenie. Zamierzamy potem wrócić lasem do Zielonki i kawałkiem trasy Nieporęckiej dostać się do kolejnego lasu, który doprowadzi nas do Kobyłki. Ale po kolei.
W lesie jest super klimat, cisza i najważniejsze to brak wiatru, który na szosie na pewno dawałby dziś ostro popalić. Zasuwamy, na ile pozwala śnieg i lód, skręcamy raz w lewo, zaraz w prawo i tak kilka razy. W końcu chyba wyżłopane przez Piotrka na poligonie wina, nie maja już wpływu na to, że będzie on wiedział gdzie jesteśmy. Wstyd się przyznać, ja nie wiem gdzie się znajdujemy. Nie pytam Piotrka o drogę bo po co. Co mi powie, że nie wie? Może w końcu kogoś spotkamy, to nas wyprowadzą albo przynajmniej pokażą gdzie trzeba jechać. Najpierw jednak popstrykamy kilka fotek.


Ruszamy dalej, po woli modląc się o spotkanie choć jednej żywej duszy. Po chwili spotykamy siedem dusz, nawet żywych. To locha z małymi dumnie kroczy przez leśną drogę. Nie uchwyciłem tego momentu, gdyż za daleko jeszcze byliśmy i tak nie byłoby nic widać. Nie miałem szczęścia dziś do fotografii, ale o tym potem. W pewnym momencie, skręcamy w lewo i pedałujemy dość raźnie, bo droga trochę na to pozwala. Spotykamy w końcu dwóch bikerów, trenujących na Meridkach mtb. Informują nas, że kierunek który sobie obraliśmy jest bez sensu, bo droga za chwilę się skończy. My wdzięczni, że spotkaliśmy kogoś władającego ludzkim językiem, pytamy o drogę. Napotkani rowerzyści, wyrażają chęć pomocy i każą jechać za sobą. Prosimy o wskazanie drogi prowadzącej do Zielonki. Po chwili widać, że obaj są starymi wyjadaczami mtb, nasza technika jazy w terenie nie bardzo pozwala nam na dotrzymanie im "kroku". Co chwila się zatrzymują i czekają na nas. Dojeżdżamy po jakimś czasie do miejscowości Okuniew (tam gdzie wyjechaliśmy wczoraj). Tutaj zapadają decyzje, że nie wyjeżdżamy na szosę, ale kierujemy się lasem na Zielonkę. I to chyba jest nasz błąd (znaczy mój i Piotrka). Po chwili wjeżdżamy na tzw. drogę czołgową. Po przejechaniu pewnego odcinka przestaje liczyć swoje gleby. Kiedy nieraz się odwracam skontrolować stan Piotrka, gęba mi się cieszy, bo on też leży. Droga wygląda mniej więcej tak.


Zdjęcia nie oddają dokładnie tego horroru, który roztacza się przed i za nami. Wrażenie potęgują jeszcze ciągłe górki i zjazdy, w których starszą lodowe olbrzymy, pokruszone przez jakiś ciężki sprzęt, pewnie przez czołg. Modlę się, żeby się to już skończyło bo często muszę zsiadać z roweru i po prostu go prowadzić. Nasi pomagierzy, także nieraz prowadzą swoje maszyny. Zatem nie jest z nami tak źle. Kiedy tracę nadzieję, że przeżyję, droga czołgowa się kończy i zaczyna się normalniejsza jazda. Po drodze napotykamy dziś narciarzy, towarzystwo zasuwające konno i kuligi ciągnięte przez psy. Ruch jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Po woli kierujemy się w stronę kapliczki, którą wcześniej fotografowałem. W pewnej chwili ok. 50 metrów przed nami, drogę przecina olbrzymi łoś. Zwierzę jest świadome, że ktoś jest obok i bardzo szybko chowa się w krzakach. I znowu nie sfotografowałem. Miałem do wyboru, szybko bawić się aparatem i znowu leżeć, albo bezpiecznie jechać. Wybrałem to drugie, bo dupa i obity kilka razy bok i tak bolą. Reszta drogi mija nam na towarzyskiej pogawędce. Dojeżdżamy do kapliczki i za chwilę do szosy, gdzie się rozstajemy z nowo poznanymi kolegami. Rezygnujemy z Piotrkiem z dotarcia do Zielonki. Zaczyna mi być całkiem nieźle zimno. Wracamy zatem lasem do Wołomina, gdzie kończy się nasza dzisiejsza super przygoda.
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
42.78 km 16.00 km teren
02:14 h 19.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek

Szarża po poligonie

Sobota, 19 lutego 2011 • dodano: 19.02.2011 | Komentarze 5

Kiedy Piotrek dotarł do mnie pod blok i razem obejrzeliśmy zabłocone i mokre jezdnie, stwierdzilismy, że czas na poligon. Fakt, że myśl ta kiełkowała w mojej makówce już jakiś czas temu, ale nigdy jakoś tak nie mogliśmy się zebrać. Tylko szosa i szosa, czas to zmienić. Smaczku całej wyprawie dodawał padający od kilku dni śnieg. Zatem drogi w lasach nie będą przetarte i na pewno będzie kupa zabawy. Dotarliśmy do pierwszego na naszej drodze lasu i wtedy zaczęła się jazda figurowa. Droga faktycznie nie była przetarta a śnieg nieubity. Tylne koło co chwilę odjeżdżało w siną dal i podpierając się nogami, należało ratować się przed upadkami. Przez ten pierwszy las przebiliśmy się dość szybko, tylko Piotrkowy rumak zaczął odmawiać posłuszeństwa i gubił części składowe w postaci obluzowanego na mocowaniach przedniego błotnika.

Problem był o tyle większy, że żaden z nas nie posiadał jakichkolwiek kluczy. Kiedy przebrnęliśmy przez las, mężczyźni pracujący przy odśnieżaniu posesji, poratowali Piotrka zestawem kluczy imbusowych. Usterkę można było usunąć. Jeszcze tylko kawałek asfaltu i już byliśmy w naszej okolicznej dziczy, czyli na poligonie. Tutaj dopiero można było powiedzieć, że to jest jazda figurowa. Były momenty, że mieliśmy już zejść z rowerów i prowadzić, ale twardo parliśmy do przodu. Przyznaję się bez bicia, zaliczyłem jedną glebę, Piotrek zachował konto zerowe. Jako, że mój kompan w młodości często odwiedzał poligon w celach kulturalno-oświatowych, czyli wypić wino, mogłem polegać na jego znajomości topografii. Najpierw dotarliśmy do czegoś co kiedyś podobno było mostkiem.


Tutaj stwierdzilismy, że polecimy na Okuniew, jeśli uda nam się oczywiście trafić. Polegałem na Piotrkowym węchu, choć normalnie orientacji w trakcie podróży on nie posiada żadnej. Jednak dziś dotarliśmy do Okuniewa bez żadnego problemu. Widać wyżłopane na poligonie wińska, tak wryły się w pamięć, że chłopak zapamiętał tam każdą ścieżkę.


Skończył się las, zaczął się Okuniew. Zatem trzeba szosą dotrzeć do domu, lub z powrotem znurkować w krzaki. Decydujemy się jednak trochę popływać, czyli wracamy jezdnią. W drodze wpadam na fantastyczny pomysł, wydłużenia trasy i zahaczenia jeszcze o Poświętne. No bo co to za wycieczka, jeśli nie damy sobie wycisku na asfalcie. Trasa mija szybko, Piotrek dziś jedzie jak natchniony. Pod Wołominem znowu skręcamy w lasy, którymi docieramy pod moją chałupę. Koniecznie trzeba to jutro powtórzyć.
Temp: -2°C
Wiatr: płn-wsch. 3-4m/s
Czas: 12:00-14:30
Trasa: Wołomin-lasem do Leśniakowizny-poligon-Okuniew-Zabraniec-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-lasem do Wołomina
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
48.92 km 0.00 km teren
02:04 h 23.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek

Jazda figurowa

Piątek, 18 lutego 2011 • dodano: 18.02.2011 | Komentarze 2

Pomyślałem dziś, że nawet niech sobie gówniany deszcz pada, ja i tak wyjadę. Wczoraj odpuściłem, nie wiedzieć czemu. Śniegu się wystraszyłem. Dobre sobie. Wyszykowałem się, wystroiłem i schodzę na dół do piwnicy z chęcią wydostania z rowerowni mojego Staruszka. Kiedy byłem przy drzwiach pomieszczenia, w którym trzymane są w bloku rowery, słyszę takie oto głosy, dobiegające z zewnątrz.
- Ty Wheeler, czemu tak jest, że on wcale na mnie jeździ?
- Nie wiem Staruszku, czasem Cię odwiedza i razem gdzieś jedziecie.
- Taaak, odwiedza. Tylko wtedy jak jest mokro, bo wtedy Czarny sobie może poodpoczywać. No bo przecież go nie pobrudzi.
Tutaj nastąpiło głośne westchnięcie i po chwili rozmowa toczyła się dalej.
-Ty Staruszku i tak masz dobrze, bo czasem gdzieś razem pojedziecie. A zobacz na mnie. Ja nawet nie mam powietrza w kółkach a ostatni raz na wycieczce byłem chyba kilka dni po komunii mojego właściciela.
Domyśliłem się, że teraz narzeka "góral" należący do syna mojego sąsiada. Faktycznie rowerek ten to Wheeler i raczej rzadko jest użytkowany, a tym bardziej nikt o niego chyba nie dba.
- Wiesz co Wheeler, jak dziś przyjdzie po mnie, to udam chorego. Nie potrzebuję łaski i wcale nie zamierzam się ciągle moczyć na tej zimnicy.
- Nie narzekaj. I tak masz z nim dobrze.
- Nie narzekam, sam zobaczysz. Nie dam się dziś nigdzie wyciągnąć.
Hahahaha - śmiał się leń Tomek- na co Ci to było. Słyszałeś co o Tobie prawił Twój Staruszek. Lepiej wracaj do domu, włącz sobie League of Legends i pobiegaj z innymi graczami po arenach. Tam Ci przynajmniej dupa nie zmarznie.
Kiedy nerwowo zacząłem wkładać klucz do drzwi rowerowni, głosy za drzwiami zamilkły. Zdecydowanym krokiem podszedłem do Staruszku i zacząłem wyciągać go z pomiędzy innych rowerów. Zaczepił się pedałem o inny, stojący obok rower i chwilę musiałem się posiłować, aby dać sobie z nim radę.
No jaki uparty, jak mówił tak chce zrobić - gadałem sam do siebie.
Zerknąłem na stojącego kilka miejsc dalej Wheelra i faktycznie, okazało się że posiada dwa kapcie i jest mocno zaniedbany. Westchnąłem i wyprowadziłem Staruszka na dwór. Nie zamierzałem dziś mocno szarżować, domyślałem się, że będzie ślisko. Zaraz na początek kierowcy studzili moje dzisiejsze zapędy rowerowe.

Pewnie w niedługim czasie będę wyglądał jak ósme nieszczęście, ale co mi tam. Wybrałem się to trzeba być odważnym i zdecydowanym. Jak skręcę na mniej uczęszczane tereny, będzie lepiej - pocieszałem się.
No i faktycznie tak było. Gdy dotarłem do mniej cywilizowanych terenów, błota pośniegowego też było sporo, ale nie miał nim kto ochlapywać. Samochodów jak na lekarstwo.

Gnałem przed siebie, świadomie wydłużając trasę.

A co mi tam, pojadę sobie dłużej. - cieszyłem się z jazdy jak dzieciak.
Mina zrzedła mi trochę, kiedy dotarłem do gminy Klembów, która postanowiła żyć w zgodzie z naturą i nie odśnieżać całkowicie.

No i tutaj zaczęła się wspomniana w tytule jazda figurowa. Musiałem zwolnić dość mocno i lawirować po lodzie obsypanym świeżym śniegiem. Koncentrując się na jeździe, pogadałem sobie trochę ze Staruszkiem.
- Niezły jesteś, dobrze sobie dajesz radę. Na takiej ślizgawicy ani razu jeszcze nie leżeliśmy. Jestem z Ciebie bardzo zadowolony.
Miałem chęć nawet pogłaskać go po ramie, ale wolałem oburącz trzymać kierownicę na tym lodowisku.
Nie wiem czy rower realizował swój plan aby uniemożliwiać mi dzisiejszą jazdę, czy była to raczej moja nieuwaga. No ale po kolei.
Pomiędzy Klembowem a Starym Kraszewem, usłyszałem nadjeżdżający za mną samochód. Jechałem środkiem, bo tam było mniej oblodzone i musiałem mu ustąpić. Przyhamowałem lekko i zacząłem zjeżdżać na pobocze jezdni. I wtedy... rower postawiło bokiem. Za chwilę poczułem, jak zasunąłem tyłkiem w asfalt. Ślizgawica wynosiła mnie poza jezdnię a rower zaczął ślizgać się na jej środek. W ostatniej chwili jakoś zaczepiłem go nogą i przytrzymałem go aby nie wpadł pod samochód.
Wyobrażam sobie sobie co czuł koleś, który jechał za mną. Omijając mnie, wpadł w poślizg i widziałem jak pięknie sunie do rowu po lewej stronie jezdni. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. On pojechał dalej a ja szybko, bez żadnych obrażeń pozbierałem się i jeszcze wolniej pojechałem do swojego celu. No trochę się wystraszyłem.
Dalsza cześć jazdy, odbywała się już bez żadnych przygód. Kiedy byłem bliżej miasta, na drodze skończył się śnieg a zaczęło znowu błoto, które uświniło mnie całkowicie. Całą drogę towarzyszyły mi opady śniegu. Kiedy dotarłem do domu, Staruszek wyglądał jak po wycieczce na Syberii. Przyniosłem z domu szczotkę i z grubsza omiotłem go ze śniegu i błota.
Wieczorem się tobą zajmę, jak trochę podeschniesz i wszystko co zbędne z ciebie odpadnie.
Zaprowadziłem Staruszka na swoje miejsce.

Wyszedłem z pomieszczenia, zamknąłem drzwi na klucz i jakiś czas postałem przy nich. Po chwili usłyszałem
- Ty Wheeler, wiesz jak było super. Ubawiłem się fantastycznie. Wcale nie żałuję, że dałem się wyciągnąć z tego ciemnego kąta. Nawet raz się wywaliliśmy i było bardzo niebezp...
Dalej już nie słuchałem. Śmiejąc się poszedłem do domu, odpoczywać po jeździe ekstremalnej.
A może z rowerami trzeba gadać jak ze zwierzętami albo roślinami? Kto to wie?
Temp: -1°C
Wiatr: wsch. 3-4m/s
Czas: 10:10-12:25
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
55.20 km 0.00 km teren
02:06 h 26.29 km/h:
Maks. pr.:35.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Nad Zalew Zegrzyński

Środa, 16 lutego 2011 • dodano: 16.02.2011 | Komentarze 13

Kiedy rano otworzyłem zaspane oczka, nie mogłem wyjść z podziwu. O matkoooo, spałem do godz. 8:10. No to pięknie, a dziś tyle roboty przede mną. Zaplanowałem sobie, że w trakcie urlopu, oprócz przyjemności, czyli jazdy na rowerze, zrobię także coś dla domu. I tak, wczoraj posprzątałem w piwnicy, a dziś zabrałem się za renowację foteli z pokoju. Namówiłem nawet syna żeby mi trochę pomógł. Po jakimś czasie uporałem się z jednym fotelem, a że skończyła mi się farba, drugi postawiłem zostawić na jutro. Użytkowałem farbę, która została mi po malowaniu ubytków na nowym widelcu. Tym bardziej należało skończy gdyż było już po godz. 11:00 i trzeba było po woli zbierać się do wyjazdu.

Trochę byłem zrezygnowany, kiedy wyjrzałem przez okno i widziałem, co wiatr wyprawia z drzewami, ale cóż... Kto nie ryzykuje ten w kozie nie siedzi. Postanowiłem dziś zmienić trochę trasę i najpierw udałem się do Zielonki, gdzie po drodze zakiełkował mi pewien pomysł.

A jakby tak skoczyć nad Zegrze Trasą Nieporęcką? Cała droga prowadzi przez las, to się tak nie umorduję.
Takie miałem przemyślenia. Jak pomyślałem, tak też uczyniłem. Droga mijała szybko, bo wiaterek popychał i jak wspomniałem, szosa biegnie przez lasy. Trochę ponarzekałem na nasze asfalty, bo mnie lekuchno wytelepało. Osobom odpowiedzialnym za nasz drogi, życzyłem hmmmm. Śmierci w najgorszych męczarniach. Ale u nas przecież nikt za nic nie odpowiada.
Po drodze, przecierałem oczy ze zdumienia. Żądne zysku i nie tylko zysku!! bułgarskie ssaki leśne, stały na swoich stanowiskach.

O kurczę, w taki mróz ciągnąć lo... eeee to znaczy... A sam nie wiem co one tam robią.
Miałem chęć uwiecznić nierządnice na fotografii, ale zaraz wyobraziłem sobie, że może się to szybko zemścić.

Pozostawiłem je daleko w tyle i prułem do swojego celu.
A jak myślisz, jeśli teraz jedziesz przez te około trzydzieści kilometrów i wiatr Cie popycha, to co będzie jak już zaczniesz wracać? - zapytał mnie leń Tomek.
Ehhh, zamknij się i nie zabieraj mi przyjemności - wydyszałem. Zapomniałem szybko o gderaniu lenia Tomka i gnałem dalej. Niedługo dotarłem do zamarzniętego jeszcze Zalewu Zegrzyńskiego.


I żeby nikt nie powiedział, że to nie ja tam byłem.

Fotki porobione, można zatem wracać. No i niestety zmieniłem kierunek jazdy. Droga powrotna jawiła się w ten oto sposób.

Chciało się zwiedzać, więc teraz trzeba odcierpieć swoje. I cierpiałem, ale tylko tak troszkę. Bo drogi ubywało mi dziś bardzo szybko. Pomimo tego wiatru, wyjazd ten zaliczam do najbardziej udanych w tym roku. I wcale nie zmarzłem dziś, dzięki radom kolegów z Bikeststs.
Trasa: Wołomin-Kobyłka-Zielonka-Trasa Nieporęcka-Nieporęt-Białobrzegi-Radzymin-Czarna-Wołomin Słoneczna-Wołomin
Temp: -6°C
Wiatr: wsch. 6m/s
Czas: 11:35-13:45
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
34.78 km 0.00 km teren
01:17 h 27.10 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Mrozoodporny ale nie wiatrolubny

Wtorek, 15 lutego 2011 • dodano: 15.02.2011 | Komentarze 9

Rzut oka o poranku na termometr i lekki zawrót głowy. Jedynie -13°C. Zatem czekam aż słupek rtęci się trochę podniesie. Przy takiej temperaturze i tak nie planuję żadnych szałowych wypadów. Tak aby pokręcić. Czekam do godz. 12:00 i wtedy stwierdzam, że pewnie temperatura już się nie podniesie. Wyruszam.
Wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr. Doprowadza mnie do rozpaczy. Z każdą minutą czuję, że nogi mam coraz słabsze, choć przecież niedawno zacząłem.
Aby dojechać do Poświętnego, tam się sytuacja zmieni- myślę sobie i zasuwam dalej, a oddech coraz bardziej przyśpiesza. Zziajany docieram do Poświętnego i kiedy skręcam w stronę Majdanu czuję, że żyję. Rozwijam skrzydła i zaczynam jazdę, taką jaką lubię. Stopy powoli marzną, ale nie zwracam zbytnio uwagi, bo gnam, pchany przez wiatr. Trzydzieści i... czterdzieści kilometrów na godzinę. Huk wiatru w osłoniętych uszach jest coraz większy. Zastanawiam się czy wydłużać trasę, bo dalsza cześć też będzie z wiatrem. Jednak stwierdzam, że czas do domu. Nie zamierzam, odmrozić sobie palców u nóg. I tak zasługuję na miano mrozoodpornego. Kiedy wychodzę z bloku z rowerem, niektórzy sąsiedzi dziwnie na mnie spoglądają. Choć wiedzą, że jazda to moje życie, ale myślą pewnie, że są pewne granice. Pewnie są, ale co lub kto je wyznacza? Mnie dziś wyznaczał je znienawidzony wiatr, no i trochę temperatura.
Trasa: Wołomin-Majdan-Zabraniec-Poświętne-Nowe Ręczaje-Majdan-Wołomin+rundka po mieście
Temp: -8°C
Wiatr: wsch. 5m/s
Czas: 12:00-13:20
Kategoria 0-50