Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
mapa odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Isgenaroth.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

400-450

Dystans całkowity:401.55 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:13:08
Średnia prędkość:30.57 km/h
Maksymalna prędkość:46.15 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:401.55 km i 13h 08m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
401.55 km 0.00 km teren
13:08 h 30.57 km/h:
Maks. pr.:46.15 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Trzynaście godzin w siodle

Sobota, 30 lipca 2011 • dodano: 30.07.2011 | Komentarze 12

Zorientowałem się któregoś pięknego dnia, że urlop się kończy, jest połowa wakacji a założenia na ten rok nie zostały zrealizowane. Fakt, że wyjazd pt. Jazda dwunastogodzinna próbowaliśmy z Piotrkiem zorganizować już dwa razy, ale było tak pechowo, że za każdym razem deszcz studził nasze zapędy. Dziś deszcz także nam towarzyszył, ale o tym trochę później.
Dokładnie rok temu, bo 30 lipca 2010r zorganizowałem swój pierwszy wyjazd rowerem na Mazury. Był to tzw. wyjazd "na okrągło". Zrobiłem wtedy 267 kilometrów i była to jazda samotna. Dziś miało być o tyle lepiej, że nie jechałem sam i jechałem o wiele lepszym rowerem. Zaplanowaliśmy zatem, że pojedziemy do miejscowości Marksewo za Szczytnem, gdzie moi rodzice mają działkę rekreacyjną i po otrzymanym od mojej mamy obiadku, ruszymy w trasę powrotną. Jak wspomniałem, celem tego wyjazdu była jazda przez dwanaście godzin a gdzieś tam po cichu marzyliśmy o przejechaniu 400 kilometrów.
Wyruszyliśmy dziś z samego rana o godzinie piątej. Ziąb był całkiem niezły bo termometr wskazywał zaledwie 14°C. Nawet po jakimś czasie żałowałem, że nie włożyłem długich spodni, bo temperatura wcale nie chciała się podnieść. Zimno potęgował jeszcze wiatr, który od samego rana sobie nieźle poczynał. Na szczęście w tej części wyjazdu, miał być on naszym sprzymierzeńcem. Pierwszy postój zrobiliśmy sobie za Makowem Mazowieckim, gdzie opędzlowaliśmy śniadanko i ruszyliśmy dalej.

Czas leciał po drodze bardzo szybko, nawet się nie spodziewałem, że tak dobrze będzie szło. Kolejny pasionek urządziliśmy w miejscowości Chorzele pod jakąś szkołą.

Z Chorzeli to już właściwie niedaleko, mijamy Wielbark a za Szczytnem dostajemy trochę w kość od górek, które ciągną się praktycznie do Kiejkut Starych. To tam gdzie rzekomo terrorystów przetrzymywano.

A z Kiejkut to już rzut beretem do pierwszego celu podróży. Jednak najpierw zajeżdżamy sobie nad jeziorko, żeby nikt nie powiedział, że na Mazurach nie byliśmy. Fakt, że fotograf za bardzo tego jeziorka nie ujął, ale ten kawałek wody to jezioro Marksoby w miejscowości Marksewo.

Za chwilę wjeżdżamy na działkę do moich rodziców, gdzie czeka na nas już wspaniały obiadek.

Po obiadku można się trochę poszwendać

A ja taki nieuczesany
Szykujemy też wszystko do powrotu. Na szybko też wykonujemy pamiątkowe zdjęcie rodzinne.

No i ruszamy. We wsi właśnie "stacjonuje" pielgrzymka z Mrągowa udająca się oczywiście do Częstochowy. Mają przerwę na swój "pasionek". Mijamy głodomorów i kierujemy się w trasę powrotną. Pomimo ogromnej ilości kilometrów w nogach, droga mija bardzo szybko. Zawijamy się z Piotrkiem jak najlepiej możemy. Kiedy mamy za sobą 325 km i jesteśmy w Pułtusku, zaczyna padać. Najpierw po woli jak... eee to nie ta bajka. Po jakimś czasie pada już całkiem równo i jesteśmy obaj ubłoceni i cali mokrzy. Uda nam się być jeszcze bardziej mokrymi, kiedy samochody obryzgają nas ogromniastymi kałużami. Wspomnę jeszcze, że nie jedziemy tak jak wcześniej drogą nr 61 na Serock. W Pułtusku skręcamy na Nasielsk i przez zaporę dobijamy do Nieporętu. Pomimo deszczu decydujemy, że będziemy jechać czterysta, czyli do naszych dwunastu godzin, musimy dorzucić jeszcze trzynastą. Zaczynamy kombinować z trasą w poszukiwaniu tych dodatkowych kilometrów. Momentami pada tak równo, że nie widzę nic przez okulary. Jeżdżące samochody doprowadzają nas do stanu rozpaczy totalnej, woda płynie ze mnie litrami. Przyznam, że pomimo tego iż za sobą mamy prawie czterysta kilometrów, mamy siłę aby jechać dość szybko. Im szybciej jedziemy, tym prędzej będziemy w suchym domu. Aby "dobić" do czterystu, muszę odprowadzić jeszcze Piotrka przez kawałek drogi. Zerkam tylko tęsknym wzrokiem na swój blok i jadę dalej. Właściwie to jest mi już obojętne i gdyby mi kazali, to mogę jechać dalej. Na szczęście nikt mi nie karze i za chwilę wracam już do domu. Po wejściu do domu opłakany stan wygląda tak:

Pozbywam się ciuchów na których jest chyba ze 120 kg piachu i błota + 23 litry wody. Po szybkiej kąpieli uwieczniam nasze dzieło.

Udało się !! W ciągu tego dnia poprawiałem swój najdłuższy dystans dzienny oraz miesięczny. Szybko to ja pewnie tego nie pobiję.
To co dziś mi się udało, dedykuję mojej żonie. Ona wie dlaczego...
Czas: 5:00-20:30
Temp: 14-25.5°C (ten max to był przez chwilę a najczęściej to było 17°C)
Wiatr: płd-zach. 3m/s
Trasa:
Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Radzymin-Beniaminów-Białobrzegi-Nieporęt-Serock-Pułtusk-Maków Mazowiecki-Przasnysz-Chorzele-Wielbark-Szczytno-Marksewo-Szczytno-Wielbark-Chorzele-Przasnysz-Maków Mazowiecki-Pułtusk-Jeżewo-Golądkowo-Pniewo-Dębe-Wieliszew-Nieporęt-Białobrzegi-Stare Załubice-Ruda-Radzymin-Wiktorów-Stary Kraszew-Helenów-Czarna-Wołomin Słoneczna-Wołomin
Kategoria Mazury, 400-450