Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
mapa odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Isgenaroth.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

100-150

Dystans całkowity:9213.52 km (w terenie 10.50 km; 0.11%)
Czas w ruchu:301:25
Średnia prędkość:30.57 km/h
Maksymalna prędkość:63.40 km/h
Suma podjazdów:40 m
Liczba aktywności:79
Średnio na aktywność:116.63 km i 3h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
143.65 km 0.00 km teren
04:46 h 30.14 km/h:
Maks. pr.:38.39 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Prawie 150

Środa, 26 marca 2014 • dodano: 26.03.2014 | Komentarze 5

Właściwie pisać za bardzo to nie ma co. Powiem tak, lekko nie było. Szczególnie przez ostatnie 20 km. Powoli nie jechałem i to swoje zrobiło. Jazda non stop też trochę masakruje. A ogólnie miałem za mało jedzenia.  Jak zlazłem z roweru pod domem, to czułem się jakbym mi ktoś dechą w prawą nerę przyładował. Na szczęście wiatr dziś zbytnio nie przeszkadzał. 
Zapomniałem o sprawie dość ważnej. Bociany zapełniają po woli swoje gniazda. Dziś spotkałem kilka tych pięknych ptaków. Nie wiem czemu, ale je lubię i zawsze zwracam na nie uwagę. 
Temp: 10°C
Wiatr: płn. 3-4 m/s
Czas: 8:25-13:10

TRASA

Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
118.53 km 0.00 km teren
03:57 h 30.01 km/h:
Maks. pr.:43.85 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Sto na szosie

Niedziela, 9 marca 2014 • dodano: 09.03.2014 | Komentarze 3

Wyruszam dziś z rana, z zamiarem zaliczenia stówki na szosie. Od razu na samym początku koryguję trasę i najpierw jadę przez Okuniew na Stanisławów, w którym wracam z powrotem na Poświętne. Rano czuć jeszcze nocny przymrozek, ale słoneczko z minuty na minutę daje coraz lepiej. Wiatr, którego dziś ma nie być, wieje z boku i teraz mi właściwie pomaga. Dojazd do Stanisławowa mija szybko i choć zastanawiam się nad jazdą do Zawiszyna, czyli trasą nr 50, to jednak skręcam i jadę do Poświętnego. Moim zamiarem jest dojechanie do Jadowa i potem objazd wiosek i powrót przez Dąbrówkę do domu. Do Jadowa jadę sobie całkiem lajtowo, bez żadnego napiania. Od Jadowa zaczynam podróż pod wiatr, który w końcówce morduje mnie całkiem nieźle. Odzywają się też jakieś bóle lewego kolana, ale myślę, że to po zmianie pozycji i przesiadce z Czarnego. Tak samo było jak zaczynałem w tym sezonie jazdę na Czarnym, Pewnie po kilku wyjazdach przejdzie. 
Po około 70 km robię sobie pasionek i zatrzymuję się aby sfotografować wierzby w okolicy stadniny w miejscowości Obrąb. 
Na żywo zdecydowanie wyglądają ładniej, mój super aparat w telefonie też szału nie robi. 


Kiedy kończę posiłek, mija mnie kilku młodych chłopaków na szosach. Pozdrawiają mnie a jeden z nich pyta czy potrzebuje pomocy. Fajny gest. 
Po posiłku czeka mnie dalsza walka z wiatrem, którego nie ma. Pomysł głupków od prognoz pogody, aby wpisać w nie, że wiać będzie dziś z prędkością 1m/s przeszedł wszelkie moje oczekiwania. Ubawiłem się. 
Docieram do domu zmęczony, ale czeka na mnie już super obiadek w postaci placka po zbójnicku. Wszelkie bóle przechodzą !!
Temp: 11-15℃ (wskazania z Sigmy)
Wiatr: płd-zach. 3 m/s
Czas: 9:30-13:35

TRASA
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
105.48 km 0.00 km teren
03:46 h 28.00 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Setka, która system rozwaliła

Czwartek, 27 lutego 2014 • dodano: 27.02.2014 | Komentarze 1

To trzecia setka w lutym i zarazem najgorsza. Pewnie dlatego, że bez sensu zaplanowana. Ze 105 km jechałem pod wiatr 60 km. Jak zwykle posłuchałem się pogodynki i planując dzisiejszy wyjazd, olałem wiatr, który według prognoz miał być słaby. 
Ogólnie dzisiejszy wyjazd planowałem na jakieś 80 km. Jednak, kiedy zrobiłem już kółko po okolicach Zalewu Zegrzyńskiego i dojechałem do Starych Załubic, wiedząc, że wiatr wcale nie wieje słabiutko, zdecydowałem się na wydłużenie trasy, jadąc oczywiście w kierunku niezgodnym z wiatrem. Pojechałem więc na Kuligów aby dokręcić do stówki. Przekląłem się potem za to wydłużanie, bo albo ja siły wcale nie miałem dziś, albo wiatr faktycznie był upierdliwy. Końcówkę jechałem na autopilocie, na dodatek z jakimś dziwnym bólem lewego kolana. 
Dzisiejszy wyjazd obnażył moją kondycję i pokazał mi w jakim jest stanie. Trochę się zmartwiłem tym faktem, ale do pierwszego brevetu jest jeszcze trochę czasu. Tęsknie już też za Cannondale'm, który oczekuje w piwnicy na ostatnie części i pewnie pod koniec przyszłego tygodnia powinien być poskładany. Także jeszcze troszkę. 

Droga z Ryni na Stare Załubice. 
Temp: 1-4 °C
Wiatr: płd-wsch. 3 m/s
Wilgotność 93%
Czas: 9:05-13:00
TRASA
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
112.52 km 0.00 km teren
03:55 h 28.73 km/h:
Maks. pr.:38.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Niedzielna stówka w wiosennej aurze

Niedziela, 23 lutego 2014 • dodano: 23.02.2014 | Komentarze 7

Tyle, że ta aura wiosenna od rana nie była. Kiedy wyjeżdżałem po godzinie dziewiątej, słońce kończyło właśnie rozpuszczać szadź na samochodach. Zastanawiałem się od wczoraj, gdzie tu się dziś wybrać, żeby zaliczyć sobie kolejną stówkę i wybór mój padł na Liw. Jednak dziś zmieniłem plan, nie chcąc wracać tą samą drogą. Jakoś źle mnie motywuje powrót tą samą trasą. Zdecydowałem się na jazdę nielubianym jakoś przeze mnie kawałkiem trasy nr 50. Dziś jednak nie było tam ciasno i TIR-y nie przeszkadzały zbytnio, przez cały przejazd kawałkiem tej trasy, minęło mnie może z dziesięć ciężarówek, i o dziwo nawet mijały mnie szerokim łukiem.  Kiedy dotarłem do Zawiszyna, w którym miałem skręcić na Jadów, minęło mi już prawie dwie godziny jazdy. Przez ten czas zrobiło się ciepło i jazda przez lasy nie była już tak mało przyjemna jak rano. W Zawiszynie zmieniam kierunek jazdy i zaczynam jechać pod wiatr. Dziś wiatr jest jednak słabiutki i zbytnio nie przeszkadza.  Choć na Czarnym trzeba się napracować. Doszedłem do wniosku, że po zmianie korby na Tiagrę, jeździ się na nim ciężej. Stara korba pewnie miała mniej zębów na blacie. W
W Jadowie robię sobie przerwę na pasionek i przy okazji wlewam do bidoniku cieplejszy napitek w postaci wody z miodem i cytrynką. Kieruję się dalej na Niegów i na Dąbrówkę. Za Niegowem zatrzymuję się na chwilę aby pstryknąć kilka fotek rozlewiska rzeki Gaj. 

Rozlewiska miejscami zamarznięte i jeszcze puste. Wiosna i latem jest tutaj masa ptactwa. 


W tym miejscu pozostaje mi do domu ponad dwadzieścia kilometrów. Nogi czują już jazdę, tym bardziej, że dziś jadę szybciej niż ostatnimi czasy. 
Czas mija mi dość szybko i zanim się obejrzę, dojeżdżam do domu, gdzie czeka już na mnie pyszniutki obiadek. 
Temp: 5℃ (na słoneczku troszkę więcej)
Wiatr: płn-zach. 2 m/s
Czas: 9:20-13:20

TRASA
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
102.96 km 0.00 km teren
03:42 h 27.83 km/h:
Maks. pr.:37.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Zebrałem się na setkę

Wtorek, 18 lutego 2014 • dodano: 18.02.2014 | Komentarze 2

Przestudiowałem wczoraj prognozy pogody i stwierdzając, że aura będzie iście wiosenna, postanowiłem na dziś uszykować trasę podchodzącą pod jakieś siedem czy osiem dyszek. Stwierdziłem też, że wiatr ma zamiar osłabnąć, co utwierdziło mnie w tym żeby sobie pojeździć koło trzech godzinek. Uszykowałem sobie drugi bidon z ciepłą wodą, który owinięty schowałem do plecaka. mam tylko jeden bidon termiczny, więc musiałem coś wykombinować z płynami. Zapakowałem banana i wyruszyłem przed godziną dziesiątą. Jezdnia była już suchutka, wczoraj o tej porze było jeszcze dość mokrawo. Skierowałem się na z góry zaplanowana trasę, czyli na Jadów.  Z rana było jeszcze dość chłodnawo, szczególnie wtedy, kiedy wjeżdżałem w lasy. Tam też było mokro na jezdniach. Do Jadowa droga mijała szybko, wiatr popychał mnie, ale i tak nie szalałem, musiałem zważać na znowu nadwyrężoną lewą nogę. W ciągu dwóch miesięcy muszę ją doprowadzić do ładu, tak więc bez wygłupów. Przed Jadowem, kiedy skręcam na Sulejów, kończy się zabawa, czyli zmieniam kierunek jazdy i zaczynam tę gorszą cześć wycieczki, jazda pod wiatr. Jak obiecywały prognozy, wiatr faktycznie osłabł, ale i tak trzeba się nieźle napracować, żeby sobie z nim radzić.  Zważając na nogę, jadę pod wiatr na dość wysokiej kadencji. Za Sulejowem robię przystanek na uzupełnienie wody w bidonie termicznym i banana. 

Ładnie mi szumiało przy posiłku. Rzeczka mała, ale jara. 

Po krótkim odpoczynku ruszam dalej siłować się z wiatrem i nie jestem zbyt radosny, bo wiem, że będzie już tak do samego domu. Po woli też zaczynam rozmyślać nad setką, ale jakoś nie mogę się zdecydować. Decyzję o stówie podejmuje dopiero, kiedy do domu zostaje mi 5 km a do setki brakuje mi 15 km.  Reszta drogi, po mimo zmęczenia mija mi już dość szybko. I tym sposobem wychodzi mi zimowo-wiosenna stówka. 
Temp: 1-5°C
Wiatr: płd-zach. podobno 3 m/s ale na jezdni jest ściana. 
Wilgotność 70%
Czas: 9:45-13:35

TRASA
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
102.20 km 0.00 km teren
03:21 h 30.51 km/h:
Maks. pr.:42.07 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

A kiedy ci źle

Sobota, 7 września 2013 • dodano: 07.09.2013 | Komentarze 0

A kiedy jest ci źle
I wiatr też wkurza cię
Zerknij i przypatrz się
A potem jedź stówę albo dwie


Motywacja ważna sprawa. Nieraz trzeba się podbudować, aby było łatwiej.
Temp: 17-25°C (wskazania Sigma)
Wiatr: płn-zach. 3 m/s
Czas: 9:05-12:30
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
116.95 km 0.00 km teren
03:48 h 30.78 km/h:
Maks. pr.:45.95 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po dziurę na mapie

Niedziela, 11 sierpnia 2013 • dodano: 11.08.2013 | Komentarze 0

Miał to być spokojny, niedzielny wyjazd w celu zaliczenia ziejącej dziurą na mojej skromnej mapie, gminy Strachówka. Choć nie lubię trasy Mińsk Mazowiecki-Ostrów Mazowiecka, to zdecydowałem się dzisiaj na przejechanie tego odcinka od Stanisławowa do Zawiszyna (w tym przypadku w odwrotną stronę), z uwagi na brak TIR-ów, wszak to przecież niedziela, a w tym dniu świętym TIR-y mają na szczęście zakaz. Szkoda, że tylko w trakcie wakacji.
Wyruszam sobie przed godziną dziewiątą. Dziś brak upałów, nareszcie da się jechać w miarę normalnie, no i nie pada. Wiatr jednak pamięta o swojej robocie, choć na początku, według ułożonego planu współpracuje ze mną. Mnie włącza się fantazja ułańska i z tym wiatrem nieźle sobie razem poczynamy, kręcę momentami ponad 40 km/h. Wiadomo, zemści się to potem, nogi zmęczone gorzej będą sobie radzić z wiatrem, z którym przyjdzie mi walczyć od skrętu na Stanisławów w Zawiszynie. I normalnie jakbym wróżką był. W Zawiszynie zaczyna się koszmar dzisiejszej jazdy, wiatr zaczyna odbierać z nawiązką to co dał do tej pory. Choć na trasie nie ma TIR-ów, ruch zwykłych pojazdów też niezbyt wielki, to wiatr doprowadza mnie tam do rozpaczy. Wyczekuję momentów, kiedy las trochę osłania jezdnię, wtedy mogę trochę odpocząć. Kiedy dojeżdżam do Stanisławowa, nogi trochę odmawiają posłuszeństwa. Zmuszam je do kręcenia, gdyż zatrzymać się planuję dopiero w Poświętnem, gdzie w końcu staję na upragniony odpoczynek i zatankowanie napojów. Pije też Colę i ruszam na te ostatnie 15 km, na szczęście biegnące w większej części przez las. Tym sposobem, po ciężkim boju dziura na mapie została uzupełniona, a ja ujechałem się chyba o wiele gorzej niż w drodze na Mazury.
Urlop rozpoczął się setką a także setką zakończył. A od jutra do roboty !!
Czas: 8:55-12:50
Temp: 20-23°C
Wiatr: zach. 3-5m/s
Zdobyte gminy: Strachówka
Kategoria 100-150, Gmina


Dane wyjazdu:
103.40 km 0.00 km teren
03:24 h 30.41 km/h:
Maks. pr.:44.79 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Setka przed urlopem

Sobota, 27 lipca 2013 • dodano: 27.07.2013 | Komentarze 0

Ostatni trening przed urlopem i tak jak planowałem, pojechałem sobie stówkę. Dość szybko zleciało i choć na powrocie wiatr utrudniał, to całkiem nieźle się jechało. Ostatnio doszedłem do wniosku, że w chwili obecnej jestem w takim stanie kondycyjnym, jak w 2011r. Jeszcze sporo pracy przede mną aby dojść do stanu z przed przerwy w 2012r. Wszystko w swoim czasie.
Dziś w nocy jadę sobie do Karpacza, niestety bez roweru. Po powrocie, albo wyjazd rowerem na Mazury albo coś większego w naszej okolicy. Jeszcze nie zdecydowałem i nie wiem jaka będzie wtedy aura.
Temp: 26 °C - oczywiście w cieniu, upał trochę masakruje. Nie ma czym oddychać.
Wiatr: płd. 3m/s
Czas: 9:05-12:35
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
122.01 km 0.00 km teren
04:01 h 30.38 km/h:
Maks. pr.:46.73 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zbrojownia Liw

Niedziela, 7 lipca 2013 • dodano: 07.07.2013 | Komentarze 7

Wyjazd ten planowałem od dwóch czy trzech tygodni, nigdy jednak pogoda nie była dobra na tyle, abym mógł go zrealizować. Ciągłe opady i burze, przeszkadzały w ponownym odwiedzeniu miejscowości Liw koło Węgrowa. Dziś opadów żadnych nie zapowiadano, martwił mnie trochę tylko przepowiadany dość silny wiatr. No ale cóż, wiatr to nie deszcz.
Wyjeżdżam z rana około godziny 8:30. Jest chłodnawo, na niebie zbiera się sporo chmur, które skutecznie zakrywają słońce, jeszcze bardziej zmniejszając temperaturę. Kieruję się na Okuniew i potem Stanisławów. Zamierzam wracać przez Poświętne. Dzisiejsza trasa to nie kółeczko, tylko w obie strony ta sama droga, więc wracając, choć pod koniec zamierzam pojechać trochę inaczej.
W drodze do Stanisławowa, temperatura spada momentami do 18°C, tak więc ciągnie trochę po krótkim rękawie. Nie jest jednak źle. Dojeżdżam w miarę sprawnie do Stanisławowa i kieruję się na trasę na Węgrów. Podoba mi się od razu znak stojący na początku tej trasy, zakazujący wjazdu na nią pojazdom powyżej 8 ton. Przy niedzieli i wczesnej porze ruch jest mały, a to rowerzyści chyba lubią najbardziej. Wiatr jest dziś północny i nieźle sobie poczyna, ale ja mam go przeważnie z boku, choć nieraz w połączeniu z podjazdami na tej trasie, trochę robi na mnie wrażenie. Staram się nie szarżować z prędkością, choć folguję sobie na zjazdach. I tak wspinam się na zjazdy, zjeżdżam z nich i mknąc w stronę miejscowości Liw, słucham sobie Radia ZET. Po upływie dwóch godzin, dojeżdżam do celu. Na krótką chwilę wpada mi do głowy pomysł, aby podjechać te parę kilometrów jeszcze do samego Węgrowa, ale widząc zjazd do Zbrojowni, odpuszczam sobie. Będzie kolejna okazja przyjechać w te strony. Asfalt na tej trasie jest całkiem nowy i jazda taką drogą to sama, czysta przyjemność.
Po skręcie do zbrojowni, telepię się chwilę po "kocich łbach", którymi wyłożona jest droga dojazdowa. Po zatrzymaniu wcinam "posiłek rowerowy", czyli banan i batonik. Potem zabieram się za fotki.




Już przy samym zamku mozna przeczytać informację, z której wynika, że:
Zespół zamkowy w Liwie jest jednym z najciekawszych zabytków na pograniczu podlasko-mazowieckim. Około 1429 r. książę warszawski Janusz I Starszy zbudował zamek murowany na sztucznej wyspie wśród bagien rzeki Liwiec, ówczesnej granicy księstwa.
Po wygaśnięciu linii męskiej Piastów mazowieckich od 1526 do 1536 r. zamkiem władała księżniczka Anna Mazowiecka, która otrzymała Liw jako zaopatrzenie do czasu zamążpójścia. Po jej ślubie ze Stanisławem Odrowążem w 1537 r. ziemię liwską wcielono do Korony. W latach 1548-1556 zamek należał do królowej-wdowy Bony Sforzy.
W 1656 r. („potop”) i 1703 r. (wojna północna) Szwedzi zdobywali i plądrowali warownię, która po drugim najeździe popadła w ruinę. W 1782 r. starosta Tadeusz Grabianka zbudował na siedzibę kancelarii starostwa i sądu ziemskiego dwór barokowy, który spłonął w połowie XIX wieku.
Podczas II wojny światowej niemiecki starosta Ernst Grass zamierzał rozebrać ruiny zamku na cegłę. Zapobiegł temu młody archeolog Otto Warpechowski, przekonując starostę o krzyżackim rzekomo pochodzeniu zamku i doprowadzając do rozpoczęcia jego odbudowy. Prace renowacyjne, przerwane przez Niemców w 1944 roku, ukończono w 1961 r.
Obecnie zamek jest jednym z największych muzeów broni w Polsce, prezentując w swojej kolekcji broń białą, palną i drzewcową z XV-XX w. Muzeum szczyci się również kolekcją portretu sarmackiego z XVII-XVIII w. Oraz dużym zbiorem malarstwa i grafiki o tematyce batalistycznej, zawierającym dzieła m. in. Wojciecha i Jerzego Kossaków, Tadeusza Ajdukiewicza, Leona Kaplińskiego, Stefano Dell Belli, Eryka Dahlberga. Wystroju wnętrz dopełniają zabytkowe meble i tkaniny.
Wszyscy odwiedzający Liw podkreślają unikalny, kameralny nastrój panujący w muzeum i jego najbliższej, nadrzecznej okolicy, nieskażonej cywilizacją, jakby żywcem przeniesionej z osiemnastowiecznych pejzaży.
Choć nie lubię szwendać się w butach z blokami, pospacerować chwilę trzeba aby pofocić w zabytku. Na wejście do wnętrza nie decyduję się. Garmin przypomina mi pikaniem, że czeka mnie przecież powrót do domu. Jeszcze kilka zdjęć i trzeba wracać.




Obawiam się o powrót, bo wiem, że skoro wiatr bardziej pomagał w tę stronę, to w przeciwną będzie przeszkadzał. Nie jest jednak tak źle. Pierwszy podjazd za Liwem i pod wiatr trochę mnie osłabia, ale potem jest już tylko lepiej. Droga mija mi tak zwanym pędzikiem. Jakiś czas przed skrętem na Stanisławów zaczynam marzyć o zjedzeniu zimnego super loda i obiecuję sobie to zrobić w miejscowości Poświętne. Po dojechaniu do Poświętnego, przejeżdżam koło zamkniętego sklepu i oblizuję się smakiem. Wtedy moje myśli zaczyna zaprzątać pizza, którą żona szykuje w domu na obiad. Prędkość przelotowa w tę stronę jest trochę za mocna i pewnie będę tego żałował. A w tamtą stronę się pilnowałem. Mam już dość problemów z tą nogą, no ale co zrobić?
Po dojechaniu do domu, jeszcze jedna sesja zdjęciowa, tym razem bez samoobsługi. Synek śmiejąc się z ojca, robi fotki.

Wyjazd uważam za bardzo udany. Cieszę się, że konfrontacja z dzisiejszym wiatrem przebiegła w miarę bezboleśnie, bo inaczej pewnie zmasakrowałby mnie. Słabo nie wiał.
Temp: 18-23℃
Wiatr: płn. 4m/s
Czas: 8:30-12:45
Zdobyte gminy: Dobre, Korytnica, Liw
Kategoria 100-150, Gmina


Dane wyjazdu:
102.29 km 0.00 km teren
03:27 h 29.65 km/h:
Maks. pr.:43.04 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Spontaniczna pierwsza setka tego sezonu

Niedziela, 16 czerwca 2013 • dodano: 16.06.2013 | Komentarze 0

Choć w planach setki nie miałem, już wczoraj nie mogłem doczekać się dzisiejszego wyjazdu. Zaplanowałem sobie, że wyjadę około ósmej rano, aby nie było jeszcze gorąco i miałem nadzieję też, że wiatr jeszcze nie będzie zbyt mocny. Na dziś zapowiadano bowiem 5m/s. Z rana zbudziłem już się po godzinie piątej, ale zdecydowanie stwierdziłem, że czas jeszcze spać, a bynajmniej leżeć, bo za bardzo to już nie pospałem. Przymykałem oko i kontrolowałem co jakiś czas godzinę. W końcu przymknąłem to oko lepiej, bo podniosłem się po godzinie ósmej. Szybkie śniadanko i przygotowanie. Po ósmej już jadę. W planach mam pojechać po gminę Zabrodzie i przystępuję do ich realizacji. W trakcie drogi co i raz modyfikuję sobie trasę, wydłużając ją. Wiatr trochę powiewa, ale ja na razie mam go w plecy. Oszczędzając nogę i kontrolując swoją prędkość zmierzam do Niegowa w gminie Zabrodzie. Ogarnia mnie jakaś euforia rowerowa, cieszę się że jadę, chłonąc widoki i słuchając sobie radiowej muzyczki. Po około czterdziestu kilometrach mina mi trochę rzednie, bo zaczyna się pod wiatr, a ten już nieźle pracuje. I tak sobie ze sobą walczymy a ja posuwam się do przodu. Po dojechaniu w okolice Dąbrówki, jest znowu łatwiej, zmieniam kierunek i od tej pory raz jest lepiej a raz trochę gorzej. W końcu dojeżdżam do Starego Kraszewa, gdzie postanawiam, że zaatakuję dziś jednak setkę. Staję więc w miejscowym sklepie w celu uzupełnienia napitków. Po zakupach ruszam dalej i kieruję się do Radzymina, gdzie czekają mnie dziś kolejne dwa podjazdy na wiaduktach. Jeszcze trochę biję się z myślami i sam się siebie pytam czy to rozsądne, bo miałem przecież oszczędzać nogę? Jednak stwierdzam, że nie jadę mocno i może nie będzie źle. Nie czuję żadnego bólu w stawie, ale przy około osiemdziesiątym kilometrze pojawia się jakiś dziwny, lekki ból lewego kolana. Szukając kolejnych kilometrów, kieruję się na rondo w Majdanie i potem na Leśniakowiznę i Ossów. Nie lubię tej drogi, bo jest mocno zniszczona. jest mi już ciężko, znowu jest pod wiatr a ja jestem już zmęczony. Na drodze tej spotykam bikera na rowerze poziomym, który pomyka sobie w przeciwną stronę. W ogóle pierwszych rowerzystów dziś spotkałem w okolicy godziny jedenastej Nikomu nie chce się jeździć rano? Po woli dobijam do setki i zmęczony, ale zadowolony z pierwszej w tym roku stówy, dojeżdżam do domu.
Jak się człowiek napatrzy, to od razy się lepiej jedzie. Zajawka Marko Baloha z RAAM 2013.

Zaliczone gminy: Zabrodzie
Temp: 24-31℃ (wskazanie z Sigmy)
Wiatr: płd-zach. 3m/s (upierdliwy)
Czas: 8:10-11:45
Kategoria 100-150, Gmina