Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
mapa odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Isgenaroth.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
202.53 km 0.00 km teren
06:26 h 31.48 km/h:
Maks. pr.:41.49 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Absudry się nie kończą

Niedziela, 27 maja 2012 • dodano: 27.05.2012 | Komentarze 4

Dzisiejszy wyjazd był zaplanowany właściwie w tamtym roku, ale wtedy nie doszedł całkowicie do skutku, bo się rozpadało i zakończyło się na stu kilometrach. Dziś trasa jest trochę zmodyfikowana, odpuszczamy sobie jazdę z Małkini na Godlewo. Naszym zamiarem jest zdobycie Sokołowa Podlaskiego, w którym jeszcze nigdy nie byliśmy. Ustawieni jesteśmy z Piotrkiem na godzinę siódmą, wcześniej nie ma chyba co, bo gorąco z rana nie jest. Rano jest słonecznie, ale północny wiatr powoduje obniżenie temperatury. Z rana uzbierało się całe 14°C. Jeszcze tylko chwila zastanowienia, w którym kierunku jechać aby jak najmniej było pod wiatr. Decydujemy, że jedziemy najpierw do Broku i Małkini, aby początek był pod wiatr, który z rana jest trochę mniejszy. Z wiatrem zostawiamy sobie na powrót do domu. Do Broku nie ma właściwie żadnych rewelacji. W trakcie drogi chmurzy się coraz mocniej i robi się chłodniej. W pewnej momencie droga do Broku robi się beznadziejna, ale nie ma tragedii, widziałem gorsze. A dziś na pewno jeszcze zobaczę. Tylko jeszcze o tym nie wiem. Jakoś tak przed Brokiem zaczyna kropić, ale wielkiej krzywdy nam nie robi, deszcz jest przelotny i niewielki. Mijamy sobie Brok i potem wjeżdżamy do Małkini. W Małkini skręcamy na Sokołów Podlaski. Jedziemy nowiutką drogą z wiaduktem. Bodajże dwa lata temu jechałem tamtędy, robiąc swoje pierwsze dwieście w życiu. Wtedy było to jeszcze w budowie a ja zmierzałem między innymi do Treblinki. Po niewielkim odcinku, szosa nówka sztuka się kończy i wjeżdżamy na coś... oczom swoim nie wierzę. Wtedy sobie przypominam, że zaczyna się odcinek do Kosowa Lackiego, który został wybudowany jeszcze podczas II wojny światowej. Jest to płytówka, która miejscami ma nasmarkane jakieś łaty z asfaltu. To droga powiatowa nr 627. Nie wierzę, ale jadę po tym. To jest dopiero wrażenie. W pewnej chwili mijamy jakiegoś tubylca i pytam się go:
Czy nie możecie zabić tego, który jest za tę droga odpowiedzialny?
A on na to:
Panie to Hitler.
Toczymy się tą płytówką, bo o jeździe za bardzo nie ma mowy, rowery dostają tęgie lanie. Rzadko im się coś takiego zdarza. Dojeżdżamy w końcu do Kosowa Lackiego, więc jechaliśmy tak z dziesięć kilometrów. Masakra, ale to nie koniec na dziś. Robimy w końcu postój pod wiejskim sklepem, czas na konsumpcję. Okoliczni stacze podsklepowi, oglądają nas, bo to przecież dziwo. Po "śniadaniu" ruszamy w stronę Sokołowa Podlaskiego. Piotrek ma jakiś plan jak go (ten Sokołów) trochę ominąć i skierować się na Węgrów. Udaje nam się to niechcący bo oznaczeń żadnych oczywiście nie ma.
W Węgrowie musimy niestety złamać przepisy, bo jakiś kretyn postanowił zrobić z drogi powiatowej ekspresówkę. Postawili wokół niej ekrany dźwiękoszczelne i zrobili zakaz ruchu rowerów. Wyjeżdżamy po woli z Węgrowa i tu... kolejny polski absurd. Widać już, że jak to mówi Pan Premier, Polska jest w budowie. Zatrzymuje nas czerwone światło, na odcinku drogi, gdzie ruch odbywa się wahadłowo. Obok stoi wielka tablica, informująca, że na docinku drogi Węgrów-Stanisławów, takich odcinków z ruchem wahadłowym jest... uwaga!!! SIEDEM!! Tylko dlaczego to na trasie, którą my jedziemy? Światło czerwone dość długo nas trzyma, stoimy, klniemy na czym świat stoi, a przy okazji odpoczywamy. Wreszcie ruszamy i... za chwilę okazuje się, że dalsza cześć naszej drogi jest wyłączona całkowicie z ruchu, a do stolicy wyznaczony jest objazd. Skręcamy zatem na Korytnicę, najwyżej trochę nadrobimy drogi, ale co to? Po chwili objazd skręca w zwykłą żwirówkę i zaczynamy zwiedzanie okolicznych domostw, sprawdzamy co kto wsuwa w niedzielę na obiad. Żwirówka doprowadza nas już do rozpaczy, to kolejny spowalniacz tego dnia. Wytrzęsie też nas znowu. Potem tyyyylko mijamy jeszcze 6 odcinków z ruchem wahadłowym i już jesteśmy w Stanisławowie. Decydujemy, że lecimy na Poświętne, omijając już drogę na Warszawę. Na dziś dość dziur!! Teraz to już jesteśmy w domu. Nogi już swoje czują bo od Sokołowa jedziemy dość mocno, choć po średniej tego dziś nie będzie widać. Spowalniacze rozwaliły naszą średnią. Zapomniałem też dodać, że prawie całą drogę towarzyszy nam ten przelotny deszcz, który uparł się akurat przelatywać tam gdzie my. Krzywdy nam nie robi, jest za drobny. Słońce wychodzi, kiedy dojeżdżamy już do Wołomina.
Temp: 14-23°C
Wiatr: płn-wsch. 2-4m/s
Czas: 7:00-13:46
Mapa:
Kategoria 200-250



Komentarze
WuJekG
| 17:28 niedziela, 27 maja 2012 | linkuj I o tym piszę - czas łokej mimo spowalniaczy :)
Isgenaroth
| 17:12 niedziela, 27 maja 2012 | linkuj Panowie, nie wszędzie da się jechać krajówkami, tak było i w tym przypadku. Innych dróg nie mieliśmy do wyboru, były tylko te.
WuJekG Czas taki sobie, byłoby lepiej, gdyby nie te spowalniacze. Tam masę czasu straciliśmy. No ale, nie ma co narzekać.
dodoelk
| 15:25 niedziela, 27 maja 2012 | linkuj Niezłe kółko. Ja zazwyczaj robię rozeznanie wśród kierowców co do stanu dróg, gdy zapuszczam się w nieznane. Jeśli chodzi o krajówki to u mnie na profilu jest skrót do mapy ze stanem nawierzchni.
WuJekG
| 14:34 niedziela, 27 maja 2012 | linkuj Trzeba wybierać główniejsze drogi, wtedy nawierzchnia jest lepsza :)
Ładny dystans i czas przejazdu :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!