Info
Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień1 - 0
- 2016, Marzec1 - 2
- 2015, Lipiec16 - 8
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień9 - 4
- 2015, Marzec5 - 5
- 2015, Luty13 - 0
- 2015, Styczeń15 - 5
- 2014, Grudzień6 - 2
- 2014, Listopad10 - 5
- 2014, Październik13 - 4
- 2014, Wrzesień9 - 2
- 2014, Sierpień1 - 1
- 2014, Lipiec19 - 3
- 2014, Czerwiec11 - 19
- 2014, Maj3 - 2
- 2014, Marzec21 - 47
- 2014, Luty22 - 26
- 2014, Styczeń19 - 19
- 2013, Grudzień16 - 3
- 2013, Listopad8 - 18
- 2013, Październik12 - 8
- 2013, Wrzesień15 - 4
- 2013, Sierpień20 - 32
- 2013, Lipiec22 - 23
- 2013, Czerwiec20 - 17
- 2013, Maj19 - 10
- 2013, Kwiecień11 - 13
- 2012, Sierpień3 - 8
- 2012, Lipiec5 - 11
- 2012, Czerwiec17 - 24
- 2012, Maj21 - 20
- 2012, Kwiecień21 - 10
- 2012, Marzec25 - 46
- 2012, Luty21 - 8
- 2012, Styczeń28 - 19
- 2011, Grudzień20 - 11
- 2011, Listopad19 - 22
- 2011, Październik17 - 25
- 2011, Wrzesień17 - 35
- 2011, Sierpień21 - 47
- 2011, Lipiec21 - 66
- 2011, Czerwiec22 - 70
- 2011, Maj27 - 99
- 2011, Kwiecień24 - 78
- 2011, Marzec20 - 72
- 2011, Luty22 - 102
- 2011, Styczeń22 - 37
- 2010, Grudzień20 - 9
- 2010, Listopad21 - 34
- 2010, Październik22 - 55
- 2010, Wrzesień15 - 51
- 2010, Sierpień26 - 56
- 2010, Lipiec23 - 54
- 2010, Czerwiec21 - 59
- 2010, Maj19 - 22
- 2010, Kwiecień15 - 15
- 2010, Marzec16 - 7
- 2010, Luty17 - 14
- 2010, Styczeń2 - 9
- 2009, Październik8 - 23
- 2009, Wrzesień21 - 26
- 2009, Sierpień22 - 9
- 2009, Lipiec16 - 0
- 2009, Czerwiec3 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
0-50
Dystans całkowity: | 12602.17 km (w terenie 44.00 km; 0.35%) |
Czas w ruchu: | 436:36 |
Średnia prędkość: | 28.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.51 km/h |
Suma podjazdów: | 20 m |
Liczba aktywności: | 344 |
Średnio na aktywność: | 36.63 km i 1h 16m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
36.60 km
28.00 km teren
02:32 h
14.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek
Kolejne szlify terenowe
Niedziela, 20 lutego 2011 • dodano: 20.02.2011 | Komentarze 4
Północny wiatr, temperatura w granicach -8°C, opady śniegu i wczorajsza super zabawa na poligonie, skłoniła nas do powrotu w leśne tereny. Zatem jedziemy znowu na poligon, obić sobie zadki na wybojach oraz w trakcie licznych tzw. "gleb". Początek asfaltowy, kiedy suniemy do wjazdu na poligon.Kilka razy, między innymi wczoraj przejeżdżaliśmy przy kapliczce w Ossowie, która znajduje się tam w hołdzie żołnierzom bitwy tzw. Cudu nad Wisłą. Nigdy jakoś nie uwieczniłem jej na fotografii, czas to nadrobić.
Jeszcze tylko przygotowania do terenu
i można ruszać w głuszę.
Nasz plan jest dziś prosty, jeździmy po poligonie, licząc na Piotrkową orientacje w terenie. Zamierzamy potem wrócić lasem do Zielonki i kawałkiem trasy Nieporęckiej dostać się do kolejnego lasu, który doprowadzi nas do Kobyłki. Ale po kolei.
W lesie jest super klimat, cisza i najważniejsze to brak wiatru, który na szosie na pewno dawałby dziś ostro popalić. Zasuwamy, na ile pozwala śnieg i lód, skręcamy raz w lewo, zaraz w prawo i tak kilka razy. W końcu chyba wyżłopane przez Piotrka na poligonie wina, nie maja już wpływu na to, że będzie on wiedział gdzie jesteśmy. Wstyd się przyznać, ja nie wiem gdzie się znajdujemy. Nie pytam Piotrka o drogę bo po co. Co mi powie, że nie wie? Może w końcu kogoś spotkamy, to nas wyprowadzą albo przynajmniej pokażą gdzie trzeba jechać. Najpierw jednak popstrykamy kilka fotek.
Ruszamy dalej, po woli modląc się o spotkanie choć jednej żywej duszy. Po chwili spotykamy siedem dusz, nawet żywych. To locha z małymi dumnie kroczy przez leśną drogę. Nie uchwyciłem tego momentu, gdyż za daleko jeszcze byliśmy i tak nie byłoby nic widać. Nie miałem szczęścia dziś do fotografii, ale o tym potem. W pewnym momencie, skręcamy w lewo i pedałujemy dość raźnie, bo droga trochę na to pozwala. Spotykamy w końcu dwóch bikerów, trenujących na Meridkach mtb. Informują nas, że kierunek który sobie obraliśmy jest bez sensu, bo droga za chwilę się skończy. My wdzięczni, że spotkaliśmy kogoś władającego ludzkim językiem, pytamy o drogę. Napotkani rowerzyści, wyrażają chęć pomocy i każą jechać za sobą. Prosimy o wskazanie drogi prowadzącej do Zielonki. Po chwili widać, że obaj są starymi wyjadaczami mtb, nasza technika jazy w terenie nie bardzo pozwala nam na dotrzymanie im "kroku". Co chwila się zatrzymują i czekają na nas. Dojeżdżamy po jakimś czasie do miejscowości Okuniew (tam gdzie wyjechaliśmy wczoraj). Tutaj zapadają decyzje, że nie wyjeżdżamy na szosę, ale kierujemy się lasem na Zielonkę. I to chyba jest nasz błąd (znaczy mój i Piotrka). Po chwili wjeżdżamy na tzw. drogę czołgową. Po przejechaniu pewnego odcinka przestaje liczyć swoje gleby. Kiedy nieraz się odwracam skontrolować stan Piotrka, gęba mi się cieszy, bo on też leży. Droga wygląda mniej więcej tak.
Zdjęcia nie oddają dokładnie tego horroru, który roztacza się przed i za nami. Wrażenie potęgują jeszcze ciągłe górki i zjazdy, w których starszą lodowe olbrzymy, pokruszone przez jakiś ciężki sprzęt, pewnie przez czołg. Modlę się, żeby się to już skończyło bo często muszę zsiadać z roweru i po prostu go prowadzić. Nasi pomagierzy, także nieraz prowadzą swoje maszyny. Zatem nie jest z nami tak źle. Kiedy tracę nadzieję, że przeżyję, droga czołgowa się kończy i zaczyna się normalniejsza jazda. Po drodze napotykamy dziś narciarzy, towarzystwo zasuwające konno i kuligi ciągnięte przez psy. Ruch jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Po woli kierujemy się w stronę kapliczki, którą wcześniej fotografowałem. W pewnej chwili ok. 50 metrów przed nami, drogę przecina olbrzymi łoś. Zwierzę jest świadome, że ktoś jest obok i bardzo szybko chowa się w krzakach. I znowu nie sfotografowałem. Miałem do wyboru, szybko bawić się aparatem i znowu leżeć, albo bezpiecznie jechać. Wybrałem to drugie, bo dupa i obity kilka razy bok i tak bolą. Reszta drogi mija nam na towarzyskiej pogawędce. Dojeżdżamy do kapliczki i za chwilę do szosy, gdzie się rozstajemy z nowo poznanymi kolegami. Rezygnujemy z Piotrkiem z dotarcia do Zielonki. Zaczyna mi być całkiem nieźle zimno. Wracamy zatem lasem do Wołomina, gdzie kończy się nasza dzisiejsza super przygoda.
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
42.78 km
16.00 km teren
02:14 h
19.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek
Szarża po poligonie
Sobota, 19 lutego 2011 • dodano: 19.02.2011 | Komentarze 5
Kiedy Piotrek dotarł do mnie pod blok i razem obejrzeliśmy zabłocone i mokre jezdnie, stwierdzilismy, że czas na poligon. Fakt, że myśl ta kiełkowała w mojej makówce już jakiś czas temu, ale nigdy jakoś tak nie mogliśmy się zebrać. Tylko szosa i szosa, czas to zmienić. Smaczku całej wyprawie dodawał padający od kilku dni śnieg. Zatem drogi w lasach nie będą przetarte i na pewno będzie kupa zabawy. Dotarliśmy do pierwszego na naszej drodze lasu i wtedy zaczęła się jazda figurowa. Droga faktycznie nie była przetarta a śnieg nieubity. Tylne koło co chwilę odjeżdżało w siną dal i podpierając się nogami, należało ratować się przed upadkami. Przez ten pierwszy las przebiliśmy się dość szybko, tylko Piotrkowy rumak zaczął odmawiać posłuszeństwa i gubił części składowe w postaci obluzowanego na mocowaniach przedniego błotnika.Problem był o tyle większy, że żaden z nas nie posiadał jakichkolwiek kluczy. Kiedy przebrnęliśmy przez las, mężczyźni pracujący przy odśnieżaniu posesji, poratowali Piotrka zestawem kluczy imbusowych. Usterkę można było usunąć. Jeszcze tylko kawałek asfaltu i już byliśmy w naszej okolicznej dziczy, czyli na poligonie. Tutaj dopiero można było powiedzieć, że to jest jazda figurowa. Były momenty, że mieliśmy już zejść z rowerów i prowadzić, ale twardo parliśmy do przodu. Przyznaję się bez bicia, zaliczyłem jedną glebę, Piotrek zachował konto zerowe. Jako, że mój kompan w młodości często odwiedzał poligon w celach kulturalno-oświatowych, czyli wypić wino, mogłem polegać na jego znajomości topografii. Najpierw dotarliśmy do czegoś co kiedyś podobno było mostkiem.
Tutaj stwierdzilismy, że polecimy na Okuniew, jeśli uda nam się oczywiście trafić. Polegałem na Piotrkowym węchu, choć normalnie orientacji w trakcie podróży on nie posiada żadnej. Jednak dziś dotarliśmy do Okuniewa bez żadnego problemu. Widać wyżłopane na poligonie wińska, tak wryły się w pamięć, że chłopak zapamiętał tam każdą ścieżkę.
Skończył się las, zaczął się Okuniew. Zatem trzeba szosą dotrzeć do domu, lub z powrotem znurkować w krzaki. Decydujemy się jednak trochę popływać, czyli wracamy jezdnią. W drodze wpadam na fantastyczny pomysł, wydłużenia trasy i zahaczenia jeszcze o Poświętne. No bo co to za wycieczka, jeśli nie damy sobie wycisku na asfalcie. Trasa mija szybko, Piotrek dziś jedzie jak natchniony. Pod Wołominem znowu skręcamy w lasy, którymi docieramy pod moją chałupę. Koniecznie trzeba to jutro powtórzyć.
Temp: -2°C
Wiatr: płn-wsch. 3-4m/s
Czas: 12:00-14:30
Trasa: Wołomin-lasem do Leśniakowizny-poligon-Okuniew-Zabraniec-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-lasem do Wołomina
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
48.92 km
0.00 km teren
02:04 h
23.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek
Jazda figurowa
Piątek, 18 lutego 2011 • dodano: 18.02.2011 | Komentarze 2
Pomyślałem dziś, że nawet niech sobie gówniany deszcz pada, ja i tak wyjadę. Wczoraj odpuściłem, nie wiedzieć czemu. Śniegu się wystraszyłem. Dobre sobie. Wyszykowałem się, wystroiłem i schodzę na dół do piwnicy z chęcią wydostania z rowerowni mojego Staruszka. Kiedy byłem przy drzwiach pomieszczenia, w którym trzymane są w bloku rowery, słyszę takie oto głosy, dobiegające z zewnątrz.- Ty Wheeler, czemu tak jest, że on wcale na mnie jeździ?
- Nie wiem Staruszku, czasem Cię odwiedza i razem gdzieś jedziecie.
- Taaak, odwiedza. Tylko wtedy jak jest mokro, bo wtedy Czarny sobie może poodpoczywać. No bo przecież go nie pobrudzi.
Tutaj nastąpiło głośne westchnięcie i po chwili rozmowa toczyła się dalej.
-Ty Staruszku i tak masz dobrze, bo czasem gdzieś razem pojedziecie. A zobacz na mnie. Ja nawet nie mam powietrza w kółkach a ostatni raz na wycieczce byłem chyba kilka dni po komunii mojego właściciela.
Domyśliłem się, że teraz narzeka "góral" należący do syna mojego sąsiada. Faktycznie rowerek ten to Wheeler i raczej rzadko jest użytkowany, a tym bardziej nikt o niego chyba nie dba.
- Wiesz co Wheeler, jak dziś przyjdzie po mnie, to udam chorego. Nie potrzebuję łaski i wcale nie zamierzam się ciągle moczyć na tej zimnicy.
- Nie narzekaj. I tak masz z nim dobrze.
- Nie narzekam, sam zobaczysz. Nie dam się dziś nigdzie wyciągnąć.
Hahahaha - śmiał się leń Tomek- na co Ci to było. Słyszałeś co o Tobie prawił Twój Staruszek. Lepiej wracaj do domu, włącz sobie League of Legends i pobiegaj z innymi graczami po arenach. Tam Ci przynajmniej dupa nie zmarznie.
Kiedy nerwowo zacząłem wkładać klucz do drzwi rowerowni, głosy za drzwiami zamilkły. Zdecydowanym krokiem podszedłem do Staruszku i zacząłem wyciągać go z pomiędzy innych rowerów. Zaczepił się pedałem o inny, stojący obok rower i chwilę musiałem się posiłować, aby dać sobie z nim radę.
No jaki uparty, jak mówił tak chce zrobić - gadałem sam do siebie.
Zerknąłem na stojącego kilka miejsc dalej Wheelra i faktycznie, okazało się że posiada dwa kapcie i jest mocno zaniedbany. Westchnąłem i wyprowadziłem Staruszka na dwór. Nie zamierzałem dziś mocno szarżować, domyślałem się, że będzie ślisko. Zaraz na początek kierowcy studzili moje dzisiejsze zapędy rowerowe.
Pewnie w niedługim czasie będę wyglądał jak ósme nieszczęście, ale co mi tam. Wybrałem się to trzeba być odważnym i zdecydowanym. Jak skręcę na mniej uczęszczane tereny, będzie lepiej - pocieszałem się.
No i faktycznie tak było. Gdy dotarłem do mniej cywilizowanych terenów, błota pośniegowego też było sporo, ale nie miał nim kto ochlapywać. Samochodów jak na lekarstwo.
Gnałem przed siebie, świadomie wydłużając trasę.
A co mi tam, pojadę sobie dłużej. - cieszyłem się z jazdy jak dzieciak.
Mina zrzedła mi trochę, kiedy dotarłem do gminy Klembów, która postanowiła żyć w zgodzie z naturą i nie odśnieżać całkowicie.
No i tutaj zaczęła się wspomniana w tytule jazda figurowa. Musiałem zwolnić dość mocno i lawirować po lodzie obsypanym świeżym śniegiem. Koncentrując się na jeździe, pogadałem sobie trochę ze Staruszkiem.
- Niezły jesteś, dobrze sobie dajesz radę. Na takiej ślizgawicy ani razu jeszcze nie leżeliśmy. Jestem z Ciebie bardzo zadowolony.
Miałem chęć nawet pogłaskać go po ramie, ale wolałem oburącz trzymać kierownicę na tym lodowisku.
Nie wiem czy rower realizował swój plan aby uniemożliwiać mi dzisiejszą jazdę, czy była to raczej moja nieuwaga. No ale po kolei.
Pomiędzy Klembowem a Starym Kraszewem, usłyszałem nadjeżdżający za mną samochód. Jechałem środkiem, bo tam było mniej oblodzone i musiałem mu ustąpić. Przyhamowałem lekko i zacząłem zjeżdżać na pobocze jezdni. I wtedy... rower postawiło bokiem. Za chwilę poczułem, jak zasunąłem tyłkiem w asfalt. Ślizgawica wynosiła mnie poza jezdnię a rower zaczął ślizgać się na jej środek. W ostatniej chwili jakoś zaczepiłem go nogą i przytrzymałem go aby nie wpadł pod samochód.
Wyobrażam sobie sobie co czuł koleś, który jechał za mną. Omijając mnie, wpadł w poślizg i widziałem jak pięknie sunie do rowu po lewej stronie jezdni. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. On pojechał dalej a ja szybko, bez żadnych obrażeń pozbierałem się i jeszcze wolniej pojechałem do swojego celu. No trochę się wystraszyłem.
Dalsza cześć jazdy, odbywała się już bez żadnych przygód. Kiedy byłem bliżej miasta, na drodze skończył się śnieg a zaczęło znowu błoto, które uświniło mnie całkowicie. Całą drogę towarzyszyły mi opady śniegu. Kiedy dotarłem do domu, Staruszek wyglądał jak po wycieczce na Syberii. Przyniosłem z domu szczotkę i z grubsza omiotłem go ze śniegu i błota.
Wieczorem się tobą zajmę, jak trochę podeschniesz i wszystko co zbędne z ciebie odpadnie.
Zaprowadziłem Staruszka na swoje miejsce.
Wyszedłem z pomieszczenia, zamknąłem drzwi na klucz i jakiś czas postałem przy nich. Po chwili usłyszałem
- Ty Wheeler, wiesz jak było super. Ubawiłem się fantastycznie. Wcale nie żałuję, że dałem się wyciągnąć z tego ciemnego kąta. Nawet raz się wywaliliśmy i było bardzo niebezp...
Dalej już nie słuchałem. Śmiejąc się poszedłem do domu, odpoczywać po jeździe ekstremalnej.
A może z rowerami trzeba gadać jak ze zwierzętami albo roślinami? Kto to wie?
Temp: -1°C
Wiatr: wsch. 3-4m/s
Czas: 10:10-12:25
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
34.78 km
0.00 km teren
01:17 h
27.10 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny
Mrozoodporny ale nie wiatrolubny
Wtorek, 15 lutego 2011 • dodano: 15.02.2011 | Komentarze 9
Rzut oka o poranku na termometr i lekki zawrót głowy. Jedynie -13°C. Zatem czekam aż słupek rtęci się trochę podniesie. Przy takiej temperaturze i tak nie planuję żadnych szałowych wypadów. Tak aby pokręcić. Czekam do godz. 12:00 i wtedy stwierdzam, że pewnie temperatura już się nie podniesie. Wyruszam.Wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr. Doprowadza mnie do rozpaczy. Z każdą minutą czuję, że nogi mam coraz słabsze, choć przecież niedawno zacząłem.
Aby dojechać do Poświętnego, tam się sytuacja zmieni- myślę sobie i zasuwam dalej, a oddech coraz bardziej przyśpiesza. Zziajany docieram do Poświętnego i kiedy skręcam w stronę Majdanu czuję, że żyję. Rozwijam skrzydła i zaczynam jazdę, taką jaką lubię. Stopy powoli marzną, ale nie zwracam zbytnio uwagi, bo gnam, pchany przez wiatr. Trzydzieści i... czterdzieści kilometrów na godzinę. Huk wiatru w osłoniętych uszach jest coraz większy. Zastanawiam się czy wydłużać trasę, bo dalsza cześć też będzie z wiatrem. Jednak stwierdzam, że czas do domu. Nie zamierzam, odmrozić sobie palców u nóg. I tak zasługuję na miano mrozoodpornego. Kiedy wychodzę z bloku z rowerem, niektórzy sąsiedzi dziwnie na mnie spoglądają. Choć wiedzą, że jazda to moje życie, ale myślą pewnie, że są pewne granice. Pewnie są, ale co lub kto je wyznacza? Mnie dziś wyznaczał je znienawidzony wiatr, no i trochę temperatura.
Trasa: Wołomin-Majdan-Zabraniec-Poświętne-Nowe Ręczaje-Majdan-Wołomin+rundka po mieście
Temp: -8°C
Wiatr: wsch. 5m/s
Czas: 12:00-13:20
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
25.75 km
0.00 km teren
00:56 h
27.59 km/h:
Maks. pr.:34.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny
Mroźno !!!
Poniedziałek, 14 lutego 2011 • dodano: 14.02.2011 | Komentarze 8
Jeszcze niedawno twierdziłem, że w zimę jeździł nie będę. A spowodowane to było pewnie tym, że nie posiadałem odpowiedniego wyposażenia do takich wyjazdów. Dziś, kiedy zerkałem na termometr za oknem, trochę zastanawiałem się nad wyjazdem. Rano było -11°C Brak spodni z membraną trochę hamował moje zapędy. Postanowiłem dać szansę pogodzie i najpierw wyjść na miasto, pozałatwiać sprawy zakupowe. Nie omieszkałem także wejść do zaprzyjaźnionego Świata Rowerów i spytać o ochraniacze na kolana. W związku z tym, że takowych nie mieli, wyszedłem ze sklepu jako właściciel nowiuśkich spodenek rowerowych z membraną. Zaryzykowałem awanturę z żoną o kolejne wydane pieniądze "na bzdury". Moje zdrowie ważniejsze niż kłótnia. Spodenki należało zatem wypróbować. Ustroiłem się i wyruszyłem. Jazda zupełnie inna, nie czuć tego chłodu na nogach. Wcześniej jeździłem w ocieplanych spodenkach. Więc na dziś raczej już by się nie nadawały. Kolejnym problemem są jednak marznące stopy. Dziś całkiem nieźle zmarzły mi już po 15 km. Dlatego też zdecydowałem nie szaleć i nie zapędzałem się nigdzie dalej. Pokręciłem trochę w bliskiej okolicy i z mocno zmarzniętymi paluchami w stopach wróciłem do domu. Wiatr przypomniał sobie, że dawno nie wiał i umilał trochę życie. A ja jakoś miałem dziś mało siły.Trasa: Wołomin-Majdan-Nowe Ręczaje-Majdan-Wołomin
Temp: -8°C
Wiatr: płn-wsch. 3m/s
Czas: 11:00-12:00
Gdzieś pod Nowymi Ręczajami
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
41.25 km
0.00 km teren
01:30 h
27.50 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny
Jeśli brak siły to... trzeba pojeździć
Poniedziałek, 14 lutego 2011 • dodano: 14.02.2011 | Komentarze 1
Po dzisiejszym wyjeździe numer jeden, czułem jakiś taki niedosyt. Zjadłem obiadek i zaczęło mnie nosić po domu. Doszedłem do wniosku, że stanowczo za mało pojechałem z rana i należy to nadrobić. Jeśli z rana nie miałem siły to znaczy, że trzeba to wszystko dojechać. Tym bardziej, że temperatura za oknem zachęcała do ponownego wyjścia, gdyż wzrosła do -3°C. Nasmarowałem sobie stopy czystą wazeliną, pamiętając o sposobie, który podsunął mi MISIACZ. Zaplanowałem sobie niewielką trasę i postanowiłem, że nie będę jej zmieniał w trakcie choćby nie wiem co. No chyba, że pod drodze wjadę na ukraińskiego TIRa. Wtedy już nic nie pomoże.Tak przygotowany wyruszyłem. Zacząłem marznąć w stopy trochę później niż wcześniej, dziś rano. Zatem może sposób Misiacza jest dobry.Od samego początku jechałem pod wiatr a on dość mocno męczył. Niby taki słaby ale sumując się z ujemna temperaturą, dawał w kość. Nie zrażając się zimnem, realizowałem swój plan, ciesząc oko ładnymi widoczkami.
Rozlewiska w okolicach Starego Kraszewa
Walnąłem też swoją zamaskowaną i opatuloną facjatę na tle zalanych pól
Sytuacja zmieniła się troszkę na gorsze, kiedy słoneczko zaczęło zachodzić. Temperatura spadła i nie było już wcale przyjemnie. Jednak miałem już blisko do domu i nie dałem się mrozowi.
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Stary Kraszew-Klembów-Krusze-Wola Rasztowska-Stary Kraszew-Helenów-Czarna-Wołomin
Temp" od -3°C do -7°C
Wiatr: płn-wsch. 3m/s
Czas: 14:32-16:05
Nie mogłem się powstrzymać żeby tego nie umieścić.
Do biegu, gotowi... i START
Jemu też siły brak i koniecznie chce pojeździć :)
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
33.21 km
0.00 km teren
01:19 h
25.22 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Staruszek
A teraz debiut w śniegu
Sobota, 12 lutego 2011 • dodano: 12.02.2011 | Komentarze 4
Debiutowałem już w tym roku w mrozie, czas było zadebiutować i w śniegu. Ale może wszystko po kolei. Wczoraj z powodu opadów deszczu, nie wybrałem się nigdzie. Kiedy przestało padać, ja byłem już w pracy. Umówiłem się zatem z Piotrkiem na dzisiaj na rano, że wybierzemy się na małe co nie co. Kiedy wracałem wieczorem z pracy, mocno wiało, ale przynajmniej wysuszyło to co wcześniej zmoczył deszcz. Z rana, obudziłem się już o piątej, żeby skontrolować jak wygląda sytuacja za oknem. Spoglądam i... biało. No cóż - pomyślałem - już pojeździliśmy.Jednak kiedy poszedłem na zakupy, stwierdziłem, że może sobie nawet padać śnieg a ja i tak wyjadę. Dogadałem się z Piotrkiem i po długim oczekiwaniu na niego w końcu wyjechaliśmy. Mokro było niemiłosiernie i już po chwili rower oblepiony był cały błotem pośniegowym. Skierowaliśmy się na standardową trasę na Poświętne. Wiatr, dość silny dziś, na początku pomagał, jednak mój kompan dziś całkiem był bez sił. Kiedy trzeba było się już siłować z wiatrem, Piotrek rozpoczął program tempo emeryta. No i tym tempem dojechaliśmy do Wołomina. Dla mnie męcząca jest taka jazda. Przyzwyczajony jestem jechać szybciej.
Trasa: Wołomin-Majdan-Zabraniec-Poświętne-Nowe Ręczaje-Majdan-Wołomin
Temp: -1°C
Wiatr: płn-zach 5m/s
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
33.21 km
0.00 km teren
01:09 h
28.88 km/h:
Maks. pr.:36.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny
Znowu mrozi
Czwartek, 10 lutego 2011 • dodano: 10.02.2011 | Komentarze 11
Jeśli ostatnie wiatry wiały po to aby przepędzić wszystkie chmury i doprowadzić na dłuższy czas do takiej pogody jaka jest dziś od rana, to ja się już nie gniewam. Słońce, błękit i brak (no prawie brak) wiatru. To jest to co Tomuś lubi najlepiej. Spojrzenie za okno o poranku natchnęło mnie dobrym samopoczuciem i natychmiastową chęcią wyjazdu w trasę. To nic, że będzie krótka bo jest trochę mroźno i na dostatek muszę iść do pracy. Najważniejsze, że znowu uda się pojechać i na resztę dnia zafundować sobie dobry humor. O ile nie zepsują mi go w pracy. Humor jednak powinien mi dopisywać bo do pracy udam się jeszcze dwa razy, a potem dwa tygodnie urlopu!! Ciekawe czy urlop będzie można spożytkować na jakieś wypady? Jeśli tylko aura pozwoli.Jak wspomniałem, dziś krótko, bo mróz, niby nie wielki ale buty z blokami (bez ochraniaczy) nie sprzyjają dłuższym jazdom. Nauczony wcześniejszymi doświadczenia, nie pchałem się nigdzie dalej.
Trasa: Wołomin-Majdan-Zabraniec-Poświętne-Nowe Ręczaje-Majdan-Wołomin
Temp: -4°C
WIatr: płn-zach. 2-3m/s
Czas: 7:55-9:05
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
49.23 km
0.00 km teren
01:45 h
28.13 km/h:
Maks. pr.:46.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny
Analiza choroby
Środa, 9 lutego 2011 • dodano: 09.02.2011 | Komentarze 6
Dziś w trakcie drogi zastanawiałem się lub może analizowałem stan zaawansowania swojej choroby, zwanej cyklozą. Zacząłem zauważać coraz większe jej objawy a w mianowicie. Kiedy wiem, że kolejnego dnia, być może uda się wyjechać i coś pokręcić, mam praktycznie zmarnowaną noc. Co jakiś czas się budzę, sprawdzając ile czasu pozostało do godziny, o której wstanę i będę mógł wyjechać, tak aby reszta rodziny nie patrzyła się na mnie jak na wariata. W lutym na przykład godzina piata chyba nie wchodzi jeszcze w grę. Zatem czekam do godziny siódmej.Kolejny objaw. Kto przy zdrowym rozumie, wiedząc, że na dworze jest taki wygwizdów, świadomie wyjeżdża, wmawiając sobie:
i tak dziś będzie mniej wiało
Ponadto wiedząc, że wieje nie mniej jak wcześniej, zwiększa dystans, który ma zamiar przejechać, choć dzień wcześniej ledwo wracał do domu, z powodu właśnie tegoż wiatr.
Ponadto, kto wszelkie możliwe pieniążki odkłada sobie do "skarbonki" bo przecież zawsze coś trzeba dokupić do roweru?
I tak właśnie kombinowałem po drodze, kiedy znowu zmagałem się z wiatrem i wymyśliłem, że to trzy razy JA.
Zatem stan mojej choroby jest dość mocno zaawansowany. Ale ja się z tego bardzo cieszę, obym tylko na takie dolegliwości zapadał.
I jeszcze krótki opis dzisiejszego wyjazdu. Faktycznie wiedząc, że gwiżdże mniej więcej jak wczoraj, zwiększyłem dystans, zmieniłem trasę, co wpłynęło negatywnie na współpracę wiatru z moja osobą. Chociaż wiatr zwolnił dziś do śmiesznych 5-6m/s to i tak dawał się we znaki. Pod koniec trasy miałem przegląd opcji pogodowych, od świecącego słońca, do padającego deszczu ze śniegiem. Dobrze, że wyjechałem wcześniej, przynajmniej zdążyłem, zanim na drogach zrobi się całkiem mokro.Jutro pewnie już będą nici z wyjazdu, bo słyszałem coś o powrocie zimy. Dziś było zdecydowanie zimniej jak wczoraj.
Zobaczymy jutro...
A dystans zwiększyłem tylko nieznacznie, bo do roboty na drugą zmianę muszę iść.
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Radzymin-Wiktorwó-Stary Kraszew-Wola Rasztowska-Krusze-Klembów-Stary Kraszew-Czarna-Wołomin Słoneczna-Wołomin
Temp: 3°C
Wiatr: 5-6m/s
Czas: 7:53-9:40
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
33.21 km
0.00 km teren
01:09 h
28.88 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny
Testy Czarnego
Wtorek, 8 lutego 2011 • dodano: 08.02.2011 | Komentarze 6
Obudziłem się dziś bez zamiaru wyjeżdżania na asfalt. Obejrzałem wczoraj prognozę pogody i nie napawał ona optymizmem. Opady deszczu i chyba jeszcze większy wygwizdów niż wczoraj. Mój leń dyskutował sobie ze mną:leż spokojnie i pośpij sobie jeszcze, na rowerze domowym zdążysz pojeździć a zresztą nic się nie stanie jak dziś sobie odpuścisz.
Ja mu na to:
Chyba masz rację. Tak będzie chyba lepiej - odpowiedziałem zrezygnowany, słysząc w wywietrzniku nad swoją głową, hulający wiatr.
Zamknąłem oczka i miałem spać dalej, ale po mieszkaniu kręcił się już syn, szykując się na uczelnię.
I tak już nie pośpię, więc mogę wstać, tym bardziej, że już 7:30.
Zwlokłem się z łóżka i wyjrzałem przez okno i wtedy dostałem przyspieszenia, bo to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mianowicie za oknem zobaczyłem bezchmurne niebo a na nim... SŁOŃCE
Biegiem do sklepu, szybkie śniadanie i nie patrząc na zbyt krótki czas, który minął od śniadanie o 8:25 byłem już na rowerze. To była moja od dawna wyczekiwana jazda. Z piwnicy wychylił swa kierownicę CZARNY i razem pomknęliśmy w świat. Wiatr na początek miałem w plecy, także rozwinąłem skrzydła i na odcinku do Poświętnego wykręciłem średnią 31,8 km/h. To było szaleństwo. Potem zaczęły się schody. Wiatr, jeszcze raczej większy niż wczoraj, robił ze mną co tylko chciał. Nosiło mnie po szosie jak pijanego zająca. Wypracowana średnia spadała drastycznie a nogi puchły z minuty na minutę. Jednak ograniczenia czasowe i wczorajsze doświadczenie, nie pozwoliły na dłuższy dystans, zatem nie było trudno wrócić. Godzinka jazdy minęła szybko i pierwsza wycieczka na odchudzonym Czarnulku zakończyła się sukcesem.
Pierwsze wrażenia z jazdy:
1. Rower stał się o wiele sztywniejszy, zatem wszelkie nierówności są bardziej odczuwalne,
2. jeździ się teraz na zupełnie innych przełożeniach jak przed wymianą kasety,
3. O wiele lepsze przyspieszenie,
4. Odczuwalna zmiana wagi
Nie będę nic rozpisywał się o prędkości przelotowej, bo dziś to wszystko wypaczał wiatr. Teraz należy tylko poczekać do jakiegoś dłuższego wyjazdu i w miarę bezwietrznej pogody.
Ogólnie jestem bardzo zadowolony, że zainwestowałem w rower. Jazda stała się teraz jeszcze przyjemniejsza.
Trasa: Wołomin-Majdan-Zabraniec-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-Wołomin
Temp: 7°C
Wiatr: zach. 8m/s (jeszcze gorszy jak wczoraj)
Czas: 8:25-9:35
Kategoria 0-50