Info
Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Kwiecień1 - 0
- 2016, Marzec1 - 2
- 2015, Lipiec16 - 8
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień9 - 4
- 2015, Marzec5 - 5
- 2015, Luty13 - 0
- 2015, Styczeń15 - 5
- 2014, Grudzień6 - 2
- 2014, Listopad10 - 5
- 2014, Październik13 - 4
- 2014, Wrzesień9 - 2
- 2014, Sierpień1 - 1
- 2014, Lipiec19 - 3
- 2014, Czerwiec11 - 19
- 2014, Maj3 - 2
- 2014, Marzec21 - 47
- 2014, Luty22 - 26
- 2014, Styczeń19 - 19
- 2013, Grudzień16 - 3
- 2013, Listopad8 - 18
- 2013, Październik12 - 8
- 2013, Wrzesień15 - 4
- 2013, Sierpień20 - 32
- 2013, Lipiec22 - 23
- 2013, Czerwiec20 - 17
- 2013, Maj19 - 10
- 2013, Kwiecień11 - 13
- 2012, Sierpień3 - 8
- 2012, Lipiec5 - 11
- 2012, Czerwiec17 - 24
- 2012, Maj21 - 20
- 2012, Kwiecień21 - 10
- 2012, Marzec25 - 46
- 2012, Luty21 - 8
- 2012, Styczeń28 - 19
- 2011, Grudzień20 - 11
- 2011, Listopad19 - 22
- 2011, Październik17 - 25
- 2011, Wrzesień17 - 35
- 2011, Sierpień21 - 47
- 2011, Lipiec21 - 66
- 2011, Czerwiec22 - 70
- 2011, Maj27 - 99
- 2011, Kwiecień24 - 78
- 2011, Marzec20 - 72
- 2011, Luty22 - 102
- 2011, Styczeń22 - 37
- 2010, Grudzień20 - 9
- 2010, Listopad21 - 34
- 2010, Październik22 - 55
- 2010, Wrzesień15 - 51
- 2010, Sierpień26 - 56
- 2010, Lipiec23 - 54
- 2010, Czerwiec21 - 59
- 2010, Maj19 - 22
- 2010, Kwiecień15 - 15
- 2010, Marzec16 - 7
- 2010, Luty17 - 14
- 2010, Styczeń2 - 9
- 2009, Październik8 - 23
- 2009, Wrzesień21 - 26
- 2009, Sierpień22 - 9
- 2009, Lipiec16 - 0
- 2009, Czerwiec3 - 0
Dane wyjazdu:
185.15 km
0.00 km teren
06:21 h
29.16 km/h:
Maks. pr.:42.46 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
40076 a w tym Czerwińsk nad Wisłą
Niedziela, 25 sierpnia 2013 • dodano: 25.08.2013 | Komentarze 2
Cóż to za magiczna liczba w tytule? Niektórzy pewnie się domyślają. To ilość kilometrów jaka potrzebna jest aby móc powiedzieć, że zaliczyłem tyle kilometrów by mogło starczyć na objechanie równika. Tak, dziś właśnie mój bikestatsowy licznik stwierdził, że przejechałem już tyle i mogę się tym chwalić. Choć ta liczba dziś bardzo mocno się broniła, ale o tym w dalszej części opisu.Dzisiejsza wycieczka w moich myślach powstała już dość dawno temu. Robiłem nawet wywiad z eliza, dotyczący stanu dróg w okolicach Nasielska, Nowego Dworu Mazowieckiego.
eliza jest bardzo obeznana z tymi rejonami.
Kiedy już dowiedziałem się czego trzeba, czekałem tylko na nadarzającą się okazję, aby wyruszyć w te strony. Opcje wyjazdu były dwie:
- trasą 62 do Wyszogrodu i powrót trasa 575 po drugiej stronie Wisły do Nowego Dworu Mazowieckiego.
- przez Nasielsk, do Naruszewa a potem Czerwińsk nad Wisłą i powrót trasą 62 do Nowego Dworu Mazowieckiego.
Wygrała druga opcja, z uwagi na zdecydowanie mniejszy ruch na drogach powiatowych a druga sprawa jakoś mylnie obliczyłem kilometry i wyszło mi, że druga opcja będzie miała mniej kilometrów (chciałem wrócić do domu około godziny 13:00). Pomyliłem się o jakieś 35 km.
Wyjechałem przed godziną siódmą rano. Zdecydowałem się nie wyjeżdżać wcześniej z uwagi na panujący już o tej porze chłód rankiem. Nawet o siódmej szału nie było, termometr wskazywał 11°C.
Tak więc ruszyłem i cieszyłem się, bo wiatr miałem w plecy a on z rana nieźle już pracował. Dzisiejszy wyjazd nazwać mogę wyjazdem kilku wniosków. I pierwszy z nich mogę zamieścić już teraz:
W Polsce wiatr wieje w czterech przypadkach:
a) kiedy ma być ciepło
b) kiedy ma być zimno
c) kiedy ma padać
d) kiedy już padało
Czyli ogólnie wieje zawsze.
Zaczynam kierować się nad Zalew Zegrzyński i za jakąś godzinę zaliczam podjazd za zaporą Dębe. Wiatr nadal współpracuje i będzie dziś tak przez trochę więcej jak połowę wyjazdu. Z zapory kieruję się na Nasielsk, w którym skręcam w drogę nr 571, prowadzącą do Naruszewa. Na odcinku około 30 km mijam na tej drodze chyba ze dwadzieścia tablic informujących o odległości jaka pozostaje do Naruszewa. Myślę sobie, że to pewnie jakieś bardzo ważne miasto, skoro ktoś wpadł na pomysł informowania co 2-4 km ile jeszcze zostało kilometrów do celu. Baaa, myślę sobie, że to nawet bardzo ważne miasto!!
No i wjeżdżam wreszcie do Naruszewa a tam skrzyżowanie i nic więcej. Ręce mi opadły, ale pomyślałem sobie, że gdzieś te parę domów musi być. Skręcałem jednak już w drogę 570 do Czerwińska nad Wisłą, więc Naruszewa nie szukałem.
Po skręcie na Czerwińsk wiatr jeszcze pomaga, czuję jednak, że wzmógł się od rana i powrót będzie fatalny. Nie przewidywałem tylko jak fatalny.
W Czerwińsku mam 100 km i robię pierwszy postój pod sklepem. Nie wiem czy w tych okolicach miasteczka to skrzyżowania, ale w tym przypadku wygląda to tak samo jak w Naruszewie.
Pod sklepem miejscowy kwiat podsklepowy informuje mnie o ilości kilometrów do Nowego Dworu Mazowieckiego. Poza tym opowiadają mi, że szybko zajadę, bo będzie z wiatrem. Niestety nie, teraz będzie centralnie pod wiatr. Po przerwie wjeżdżam na trasę 62 i zaczyna się gehenna, a powiedział bym nawet, że jest totalne upodlenie. Wiatr wieje z prędkością 4-5 m/s a trasa 62 biegnie sobie pomiędzy polami, na których drzewa zapomniały urosnąć. Jestem trochę podłamany, bo do Nowego Dworu jest około 25 km a na trasie hopka za hopką. W tym czasie nasuwa mi się wniosek numer dwa:
- gdybym wiedział, że będzie aż tak piździć, nie pojechałbym.
Cisnę jak mogę, wiatr mnie masakruje, zwalnia jak może. Mijam Zakroczym a potem udaje mi się nie odnaleźć zjazdu do Nowego Dworu Mazowieckiego. Zasuwam zatem przez Pomiechówek, ale wcześniej mijam super projekt naszego regionu, czyli lotnisko w Modlinie, na którym od bodajże 8 miesięcy nic się nie dzieje.
W Pomiechówku mija mnie ogromny peleton, prawdopodobnie Rondo Babka Team. Żaden z kolarzy nie odpowiada na pozdrowienia. No gdzież będą się zniżać do machnięcia ręką takiemu cieniasowi? Uwielbiam takich ludzi.
Jak wspomniałem Nowy Dwór mijam jakoś bokiem i jadę dalej trasą 62 prowadzącą do Serocka. Modlę się abym dał radę dojechać i skręcić wcześniej na rondzie, na Dębe. W tej wiatrowej masakrze nasuwa mi się wniosek numer trzy.
- wszyscy rowerzyści, których mijam, jadą w przeciwnym kierunku. Zatem znikąd pomocy.
Takie życie jak się jeździ solo.
W końcu widzę upragnione rondo i skręcam na Dębe, tam wiatr daje trochę odpocząć. Zostaje mi jeszcze około 40 km do domu. Kiedy mijam już Zalew Zegrzyński, przed Radzyminem skręcam do przydrożnego sklepu, gdzie uzupełniam węglowodany w postaci batonika Snickers i Coca-Coli.
Dojeżdżam do domu totalnie wymordowany, ale w zaraz na mojej gębuchnie pojawia się piękny uśmieszek, bo na obiad będzie super pizza serwowana i przygotowana przez moją Żonę.
Wspomnieć należy o stanie dróg, którymi się dziś poruszałem. Właściwie to wszystkie bardzo dobrze nadają się do jazdy rowerem szosowym. Pomijając oczywiście drogi w okolicy Radzymina czy Wołomina.
Temp: 11-22°C
Wiatr: płn-wsch. 4-5 m/s
Czas: 6:50-14:30
Zdobyte gminy: Joniec, Załuski, Naruszewo, Czerwińsk nad Wisłą, Zakroczym, Nowy Dwór Mazowiecki, Pomiechówek.
I na koniec śmieszne nazwy miejscowości, które mijałem i zapamiętałem: Pierścirogi, Stara Wrona, Wilkowuje.
Dane wyjazdu:
63.94 km
0.00 km teren
02:02 h
31.45 km/h:
Maks. pr.:37.23 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Sobotnia rozgrzewka
Sobota, 24 sierpnia 2013 • dodano: 24.08.2013 | Komentarze 2
W miarę mocny, jak na moje obecne warunki trening. Wiatr trochę przeszkadzał, ale ogólnie nieźle się jechało. Zrobiłem dziś, to co planowałem wczoraj.Stwierdziłem, że rowery szosowe stają się coraz bardziej popularne. W okolicy Poświętnego spotkałem sześciu czy siedmiu rowerzystów/ek, w tym wszystkich na szosach. Fajnie.
A jutro szykuje się coś większego...
Temp; 18-22 °C
Wiatr: płn. 3m/s
Czas: 10:00-12:05
Kategoria 50-100
Dane wyjazdu:
48.89 km
0.00 km teren
01:37 h
30.24 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Piątkowa ekwilibrystka
Piątek, 23 sierpnia 2013 • dodano: 23.08.2013 | Komentarze 2
Mając na względzie pogodowe obiecanki cacanki popularnej "pogodynki" TVP1, kiedy wracałem z pracy zastanawiałem się nad dystansem dzisiejszego wyjazdu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po dojechaniu do Wołomina, okazało się, że nastąpił tam potop. I to by było tyle z dzisiejszego wyjazdu.Po potopie wyszło jednak słońce i po jakimś czasie wzięło i osuszyło mokre jezdnie, wiaterek też pomógł. Więc około godzxiny 17:30 wyjechałem z zamiarem "zrobienia" Tłuszcza. Zamiar jednak się zmienił z uwagi na kręcące się w tamtym rejonie bure chmurzyska. Zawracam więc na Klembów i wracam do domu, zahaczając jeszcze o Radzymin.
Kierowcy dziś przechodzą samych siebie i cały czas jakiś baran albo baranica próbuje mnie przejechać. Dziś, czyli w piątek, kiedy "warszawiacy" wracają do "tatów" trzeba mieć nielada odwagę i zdrowie, żeby jeździć na rowerze bez uszczerbku na swoim zdrowiu fizycznym jak i psychicznym.
Temp: 22-17°C
Wiatr: płn. 3 m/s
Czas: 17:30-19:10
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
42.29 km
0.00 km teren
01:24 h
30.21 km/h:
Maks. pr.:43.43 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Po deszczowej przerwie
Czwartek, 22 sierpnia 2013 • dodano: 22.08.2013 | Komentarze 0
Po trzydniowej przerwie wymuszonej ogólnym zmęczenie oraz opadami deszczu, nadszedł wreszcie dzień, kiedy można było wyjechać. Jak to zwykle bywa po wolnym od roweru, nogi drewniane i na początku kręcą z oporami. Wiatr jest w robocie i przeszkadza jak może, ale nogi wreszcie dochodzą do siebie i zaczynają całkiem nieźle kręcić. Pod koniec, kiedy rozpędzam się do około 44 km/h i dojeżdżam do skrzyżowania, widzę gościa w samochodzie, który szykuje się do wymuszenia na mnie pierwszeństwa. Zaczynam drzeć gębę i po woli hamować. Czuję, że zarzuca mi tylne koło. Dobrze, że nie dotknąłem przedniego hamulca. Gość widząc co się święci, staje dęba w miejscu i gestem dłoni przeprasza mnie. Chociaż tyle, ale i tak miałem już miękko. Dobrze, że wszystko skończyło się w porządku.Temp: 20 °C
Wiatr: płn-zach. 3 m/s
Czas: 16:15-17:42
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
66.24 km
0.00 km teren
02:14 h
29.66 km/h:
Maks. pr.:39.16 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Koniec długiego weekendu
Niedziela, 18 sierpnia 2013 • dodano: 18.08.2013 | Komentarze 0
Chyba dobrze, że ten weekend już się kończy. Mięśnie zaczynają już protestować, a najgorsze jest to, że odezwały się ścięgna w moim lewym stawie skokowym. Czas dać nogom odpocząć, czyli ze dwa dni wolnego.Dobrze, że nie skusiłem się na te 180 km, które chodziły mi wczoraj po głowie. Byłoby ciężko.
Temp: 24-28 °C
Wiatr: płd. 3-4 m/s
Czas: 9:35-11:50
Kategoria 50-100
Dane wyjazdu:
50.21 km
0.00 km teren
01:48 h
27.89 km/h:
Maks. pr.:33.35 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Sobotnie odpoczywanie
Sobota, 17 sierpnia 2013 • dodano: 17.08.2013 | Komentarze 2
Jeszcze wczoraj myślałem, że dziś nie spojrzę w stronę roweru co najmniej do popołudnia. Jednak przed godzina dziesiątą jechałem już na aktywny odpoczynek. Wczorajszy czas spędzony na rowerze oraz same kilometry dały o sobie z rana znać. Obudziłem się trochę obolały. O odpoczynku podczas jazy za bardzo nie było mowy, bo wiatr znakomicie uniemożliwiał jakiekolwiek odpoczywanie.Temp: 23 °C
wiatr: płd-wsch. 5m/s
Czas: 9:40-11:30
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
234.45 km
0.00 km teren
07:58 h
29.43 km/h:
Maks. pr.:43.04 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Drohiczyn zdobyty, z dedykacją dla Żony
Piątek, 16 sierpnia 2013 • dodano: 16.08.2013 | Komentarze 7
Dlaczego taki tytuł? Za kilka dni minie dwadzieścia lat odkąd mam wspaniałą i kochaną żonę. Bez Niej moje życie pewnie byłoby inne, gorsze... A Ona sama wie dlaczego. I za to wszystko, co przez ten czas dla mnie zrobiła, postanowiłem zrobić jej taką dedykację. Oczywiście na tym przyjemności się nie kończą, ale reszta to już nasza słodka tajemnica.Pomysł na dzisiejszy wyjazd wziął się z reklamy telewizyjnej, którą widziałem jakiś czas temu. Promowała ona region Podlasia. W trakcie reklamy była mowa między innymi o miasteczko u nazwie Drohiczyn. Ostatnio przeglądając mapę, miejscowość ta wpadła mi w oko i tak zrodził się plan zdobycia Drohiczyna. Jako że udało się dziś załatwić wolne od pracy, postanowiłem zrealizować plan, tak aby mogła powstać właśnie taka dedykacja.
Wyjazd nastąpił przed godzina szóstą rano. Po wyjściu na dwór stwierdziłem, że szału temperaturowego nie ma, wszak termometr wskazywał niecałe 10°C. Na szczęście ubrałem dziś długi rękaw, ale i tak organizm musiał się nieźle napracować, żeby się ogrzewać. Na horyzoncie, w kierunku w którym zamierzałem jechać, majaczyła jakaś bura chmura, ale przecież super synoptycy nie zapowiadali na dziś deszczów, a co najważniejsze dziś miało nie wiać - (bardzo śmieszne). Zasuwam zatem z rana na Jadów i Zawiszyn. Moim pierwszym celem jest Łochów, z którego drogą krajową 62 będę kierował się na Węgrów. Marznę na początku i zaczynają mnie boleć plecy. Nogi też jakieś takie dziwne. Zaczynam się przeklinać w myślach za ostatnie dwa mocne akcenty w treningach. Przecież wiedziałem, ale cóż, głupota nie wybiera.
Docieram do Łochowa i wtedy zaczyna się robić delikatnie cieplej. Martwię się o TIR-y na trasie, wszak to dziś normalny dzień pracy i pojazdy ciężarowe nie mają ograniczeń. Okazuje się, że jednak nie jest tak źle, jest dość luźno. Przed Węgrowem temperatura podnosi się na tyle, że wreszcie zaczynam odczuwać komfort termiczny. Wszelkie bolączki odchodzą. Zapomniałem wspomnieć o wietrze, który przecież dziś miał nie wiać. Może i nie wieje, ale jest dziś z tych, których nienawidzę najbardziej. Drzewa ani drgną a na jezdni ściana, którą trzeba pchać z mozołem. Trasa układa się dziś tak, że wiatr wcale nie będzie ze mną współpracował. Będzie cały czas albo przeciwny, bądź z boku. Po prostu super. No ale przecież sam trasę wymyśliłem. Są momenty, że zaczynam się zastanawiać czy nie zrezygnować z tego Drohiczyna i nie zawrócić w Węgrowie do domu. Moje morale najbardziej podupada, kiedy przed Węgrowem wjeżdżam w strefę ścieżek rowerowych. Oczywiście na jezdni zakaz. Olewam jednak te zakazy jak zwykle. Skręcam w końcu na Sokołów Podlaski, gdzie ciągle są zakazy dla rowerów. W końcu, powodowany trochę strachem, a także dużym ruchem, wjeżdżam na ścieżkę dla rowerów, która wykonana oczywiście jest z kostki. No baaaa,a z czego by innego? Wiadomo jak się po tym jedzie. Po chwili zatrzymuję się i zastanawiam się co dalej robić. Ruch trochę słabnie i to motywuje mnie do dalszej jazdy do Sokołowa Podlaskiego. Ponadto głupio byłoby nie zrealizować zaplanowanego wyjazdu, tym bardziej dedykowanego. Przed Sokołowem Podlaskim doganiam kolarza na Bottecchii. Rower jest starutki. Młody chłopak kręci jakoś tak mizernie, okazuje się, że od Węgrowa jedzie z bólem nogi. Podpytuję się go trochę o drogę i i łatwość przejazdu przez Sokołów Podlaski. Proponuję wspólną jazdę, ale on mówi, że będzie mnie tylko spowalniał i w ten oto sposób dalej kontynuuję samotną jazdę. Znowu mam przemyślanki dotyczące skrócenia dystansu. Przemawiam jednak mojemu leniowi do rozsądku i i ze świadomością czekających mnie jeszcze 40 km, ruszam dalej przed siebie. Wiatr i hopki na drodze męczą całkiem nieźle. Te cztery dychy ciągnie się jakoś i ciągnie. W końcu jest, miasto Drohiczyn. Skręcam do tak zwanego centrum i robię sobie przerwę w okolicach kościoła franciszkanów z 1682 roku pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Obchodzę okoliczne sklepy w poszukiwaniu wody, którą muszę uzupełnić bukłak. Podjadam przygotowane smakołyki i robię sobie przerwę na ławeczce. Na myśl o 120 km czekających mnie na powrocie, trochę opadają mi ręce, ale cóż. Damy radę!!
Wyznaczona przerwa mija szybko. Czas wyruszać z powrotem. Odwracam kierunek i okazuje się, że ten wiatr co dziś przecież nie wieje, dalej nie chce mi pomagać. Na szczęście droga do Sokołowa mija mi jakoś tak bardzo szybko. Hopki i wiatr, który przecież nie wieje masakrują. To ciekawe z tym wiatrem. Jeśli on nie wieje, to co mnie zwalnia na zjazdach? Hmmm...
Od Sokołowa do Węgrowa już blisko. Znowu trzeba wtarabanić się na zakaz. Okazuje się, że aby wydostać się na Warszawę, trzeba pojeździć po mieście jakimś objazdem, który kończy się w miejscowości Krypy. Planuję zrobić kolejny postój w przy Zbrojowni Liw, co też czynię. Zbrojownia przygotowuje się do turnieju rycerskiego, który ma się odbyć w weekend.
A ja przygotowuję się do dalszej jazdy.
Po kolejnej konsumpcji, ruszam dalej. Przede mną wizja podjazdów na trasie Liw-Stanisławów. Już ten pierwszy, chyba najgorszy, doprowadza mnie do rozpaczy. Oczywiście w połączeniu z wiatrem, który jak wiadomo, dziś przecież nie wieje. Walczę z tymi utrudnieniami na drodze i zmierzam w kierunku Stanisławowa. Planuję zrobić jeszcze jeden postój, 15 km przed domem, jak zwykle w miejscowości Poświętne.
Droga przed samym Stanisławowem
Wreszcie docieram umęczony do Stanisławowa, mam już ponad 200 km, ale bliskość domu daje mi siły. Planuję też czym wzmocnię się w Poświętnem. Przerwa w sklepie i zaserwowane wzmocnienia w postaci Coli i Snickersa, dodają trochę sił. Pani sprzedawczyni zapytuje mnie w sklepie ile dziś kilometrów i kiedy jej mówię, to chyba nie bardzo mi wierzy. No bo kto normalny przejedzie tyle na rowerze, hehe?
Ostatnie 15 km, na szczęście w większości przez las, mija dość szybko. Dojeżdżam uchetany do domu.
W drodze nie mogłem skombinować kwiatów dla Żony, więc na razie niech będą takie
Potem postaram się o oryginał.
Czas na podsumowanie, bo strasznie się dziś rozpisałem.
Nie miałem chyba jeszcze takiego wyjazdu, żeby tyle kilometrów przejechać z przeciwnym bądź bocznym wiatrem. Warto jednak było, bo na Podlasiu jeździ się całkiem przyjemnie, oglądając sielskie widoczki.
Choć to dedykacja dla Żony, to nie mogę się jednak powstrzymać.
Serdeczne życzenia dla osoby odpowiedzialnej za prognozę pogody na Meteo.pl Żeby Ci chomik zdechł!!
Temp: 10-32 °C (oczywiście w słońcu)
Wiatr ten co nie wiał: płd-wsch. podobno 2m/s (tylko skąd te gwizdy w uszach?)
Czas: 5:50-14:40
Dziś nie ma śladu GPS, bo zegarek nie wytrzymuje takiego czasu pracy, znaczy jego bateria oczywiście. Osiem godzin i kuniec. Tu było razem 9 z odpoczynkami, więc nie było sensu.
Zdobyte gminy: Węgrów, Sokołów Podlaski, Repki, Drohiczyn.
Dane wyjazdu:
69.09 km
0.00 km teren
02:15 h
30.71 km/h:
Maks. pr.:39.94 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
W dzień Cudu nad Wisłą
Czwartek, 15 sierpnia 2013 • dodano: 15.08.2013 | Komentarze 6
Gdyby wszystko poukładało się inaczej, dziś miał być dzień, w którym miałem zadebiutować w półmaratonie odbywającym się co roku na trasie Ossów-Radzymin w dzień Cudu nad Wisłą. Niestety, wszystko się pozmieniało i dziś zamiast biegać siłowałem się z wiatrem na rowerze. Wiatr poczyna sobie nadzwyczaj wspaniale, momentami czułem się jak nad morzem. Mam tylko nadzieje, że do jutra przestanie wiać tak mocno, bo inaczej marnie widzę swój wyjazd.Temp: 20-23 °C
Wiatr: zach. 5 m/s
Czas: 9:00-10:20
Kategoria 50-100
Dane wyjazdu:
32.69 km
0.00 km teren
01:01 h
32.15 km/h:
Maks. pr.:42.07 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Pościgać się z wiatrem
Środa, 14 sierpnia 2013 • dodano: 14.08.2013 | Komentarze 0
Miałem zrobić jeszcze dziś dzień wolnego, ale skusiłem się na wyjazd i postanowiłem pomocować się z wiatrem. Jadąc z wiatrem w plecy wcale mocno nie jechałem, dopiero w powrotną stronę, kiedy musiałem się z nim już "spierać" dopiero przycisnąłem.Rozruszałem trochę mięśnie, momentami aż bolało.
Teraz nadchodzi kolejny przedłużony weekend. Wziąłem sobie kolejne wolne na piątek i jeśli tylko pogoda pozwoli, to będzie pewnie wtedy coś większego. Na razie szaa...
Temp: 20 °C
Wiatr: zach. 5-6 m/s
Czas: 16:08-17:10
Kategoria 0-50
Dane wyjazdu:
42.25 km
0.00 km teren
01:23 h
30.54 km/h:
Maks. pr.:39.94 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cannondale
Małe chęci
Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 • dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0
Pierwszy dzień po urlopie nie należy raczej do udanych. Trzeba było wrócić do roboty i znowu siedzieć w tej norze bez światła przez cały dzień. Po ostatnich intensywnie spędzonych dwóch tygodniach, siedzenie w jednym miejscu i bez widoku na słońce było nużące. Bardziej zmęczyłem się chyba tym przymusowym "więzieniem" niż pracą fizyczną.Tak więc po pracy jakoś miałem małe chęci na trening. Zastanawiałem się nad wyjazdem, ale w końcu zdecydowałem się coś tam pokręcić i tak wyszło 4 dyszki.
Wiatr dalej osłabia.
Czas: 16:10-17:35
Temp: 25°C
Wiatr: płd-zach. 3 m/s
Kategoria 0-50