Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
mapa odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Isgenaroth.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
121.37 km 0.00 km teren
03:51 h 31.52 km/h:
Maks. pr.:48.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Coś z niczego

Czwartek, 7 lipca 2011 • dodano: 07.07.2011 | Komentarze 3

Kolejny dzień z deszczem za oknem przyjąłem z rana ze stoickim spokojem. No bo przez tyle czasu to można się przyzwyczaić. W prognozach pogody robili nadzieję na bezdeszczowe popołudnie, i ja na to właśnie czekałem. Chociaż obawiałem się, że po tylu dniach deszczu, będzie bardzo mokro na ulicach. Jak gadali, tak też się stało. Po południu przestało padać. Zebrałem się około godziny szesnastej i wyjechałem z zamiarem przejechanie kilkudziesięciu kilometrów, tak bez żadnych szaleństw. Ulice już ładnie wyschły i w niektórych miejscach wyglądało tak, jakby wcale nie padało. Już po drodze zdecydowałem, że zrobię sobie rundkę na Kuligów a potem dalej będę kombinował. Zachowałem się trochę po cajmersku, bo zabrałem ze sobą tylko jeden bidon z wodą, zero kasy i nic do jedzenia. No bo przecież miało być góra dwie godziny jazdy. Jechało mi się dziś super i wyszło mi zupełnie inaczej, niż planowałem. Trochę dokuczał brak wody, ale dało się przeżyć, oszczędzałem ją. Po przejechaniu dziewięćdziesięciu kilometrów, zajechałem do domu i szybko uzupełniłem zapasy. Moim planem było dokręcenie jeszcze jakiejś godzinki. Jak pomyślałem tak też uczyniłem. W drugiej części wyprawy tempo, które sobie dziś narzuciłem, dawało się już we znaki. Problemem był także brak jedzenia, miewałem chwile zwątpienia, ale przecież do domu nie było daleko. Nie nadrobię tych straconych kilku deszczowych dni, ale pojechałem dziś całkiem nieźle i zrobiłem co mogłem po takiej przerwie. Przyznam tylko szczerze, że tym tempem daleko bym już pewnie dziś nie zajechał.
Teraz druga sprawa, czyli dalsze problemy z Cannondalem. Wczoraj, kiedy zajechałem do sklepu po umówiony zwrot kasy, okazało się, że nikt mi takowej nie będzie zwracał. Rower dalej będzie naprawiany. Dziś po rozmowie z szefem tego bałaganu Panem Mariuszem Grot, dowiedziałem się, że na zwrot pieniędzy nie mam co liczyć, a rower będzie gotowy do odbioru, oczywiście sprawny w dniu jutrzejszym tj. 8.07.2011r. Oczywiście w to nie wierzę, ale może... Cannondale uparł się być na siłę moją marką. Nie chcę mi się już tego wszystkiego komentować, bo właściwie co mogę powiedzieć. Żal.pl.
Temp: 23-20°C
Wiatr: płn-zach. 3m/s
Czas: 16:10-20:05
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Radzymin-Załubice Stare-Kuligów-Dąbrówka-Trojany-Kozły-Wólka Kozłowska-Tłuszcz-Miąse-Jaźwie-Międzyleś-Poświętne-Krubki Górki-Cięciwa-Majdan-Wołomin-Czarna-Stary Kraszew-Klembów-Ostrówek-Lipka-Stare Grabie-Duczki-Wołomin Słoneczna-Wołomin
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
40.64 km 0.00 km teren
01:14 h 32.95 km/h:
Maks. pr.:38.58 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Koniec Cannondale

Wtorek, 5 lipca 2011 • dodano: 05.07.2011 | Komentarze 5

Przyglądałem się dziś w robocie słońcu za oknem z uśmiechniętą gębą. Szykowałem się na wyjście na rowerek po powrocie z pracy. Kiedy wróciłem, szybko się przebrałem i ruszyłem. Po przejechaniu kilku kilometrów przysłuchiwałem się dźwięki, które wydawał z siebie rower i okazał się, że właściwie nic w nim nie zostało naprawione i wszystko powtarza się od początku. Na dokładkę, kiedy dojechałem do Poświętnego ( a jechało mi się wyśmienicie, pomimo powtarzającej się usterki), dookoła zaczęły zbierać się chmury i zerwał się wiatr. Miałem zamiar jechać dziś około 60 km, ale w końcu zawróciłem, nie chcąc zmoknąć. Po powrocie do domu natychmiast zadzwoniłem do sklepu i poinformowałem o powtarzającej się usterce w rowerze. Po jakimś czasie pracownik oddzwonił do mnie z dwoma propozycjami:
-zwrot pieniędzy
- wymiana korby.
Oczywiście powiedziałem, że decyduję się na zwrot pieniędzy. I tak kończy się moja kariera na Cannondelu. Jeszcze tylko dojadę na nim w czwartek do warszawy i rozstanę się z nim. Właściwie to nie będę tęsknił, bo cała ta sytuacja spowodowała, że przestałem się z niego cieszyć. Teraz będę musiał szukać nowego roweru.
Temp: 20°C
Wiatr: płn. 3-4 m/s
Czas: 16:30-17:45
Trasa: Wołomin-Majdan-Cięciwa-Krubki Górki-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-Leśniakowizna-Ossów-Kobyłka-Wołomin
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
32.82 km 0.00 km teren
00:57 h 34.55 km/h:
Maks. pr.:45.56 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ta jesień wcale nie jest piękna

Niedziela, 3 lipca 2011 • dodano: 03.07.2011 | Komentarze 6

Jak wspomniałem w ostatnim wpisie, w końcu odebrałem "szosę" z super serwisu. Żeby obrzydzić mi sklep przy ul. Popiełuszki do samego końca, wczoraj kiedy czyściłem rower, stwierdziłem że skradziono z niego podczas "postoju" w tym przybytku, osłony wentyla z obu kół. Szkoda, że nie zauważyłem tego od razu, narobiłbym im wstydu. A tak teraz to musztarda po obiedzie. Powiedzą, że jestem złośliwy i coś wymyślam. Niby to drobnostka, ale... Pies im mordy lizał, obym tylko nie musiał nigdy już tam wracać.
Po powrocie do domu z rowerem w piątek do domu (dziękuję mojemu koledze Piotrkowi za wielokrotną pomoc), nie mogłem go niestety wypróbować z uwagi na lejący cały czas deszcz. Sobota była taka sama, choć przyznam się, że był czas, że można było w ten dzień wyskoczyć na godzinkę., Niestety przegapiłem ten moment i za późno się zorientowałem. Zaczęło padać znowu. Dziś, czyli w niedzielę padało od samego rana. Już mi było nudno ciągle patrzeć w okno i kontrolować stan chmur. W końcu jednak udało mi się wyczekać moment, że przestało padać i nawet ładnie podeschło. Wydawało się nawet, że nie wieje, ale tylko wydawało. No bo jak tak szybko obeschło, skoro nie świeci słońce? Zrobił to wiatr, ale na to wpadłem, kiedy już się z nim siłowałem. Przed wyjściem jeszcze zastanawiałem się, który rower wybrać, ale chęć sprawdzenia "szosy" była duża i pojechałem w końcu Cannondalem. Postanowiłem zrobić sobie małe kółko, które zazwyczaj zabiera mi godzinkę. Okazało się, że przez ten czas, kiedy rower stał w sklepie, ja odzwyczaiłem się do niego całkowicie i muszę się uczyć na nim jeździć od nowa. Znowu nowa pozycja, inna kierownica, inna zmiana biegów. Ale sama jazda rekompensuje wszystko. Tym rowerem się nie jedzie a płynie. Pomimo tego, że wiatr mocno sobie poczynał, dawałem nieźle czadu i wyszedł mój nowy rekord prędkości średniej tego kółeczka. Trochę się musiałem napocić, trzeba przyznać.
W rowerze wydaje się być wszystko w porządku i oby już tak pozostało, bo całe te przeboje doprowadziły do tego, że przestałem się całkiem nim cieszyć.
Temp: 15°C
Wiatr: płd-wsch. 4m/s
Czas: 15:55-16:52
Trasa: Wołomin-Majdan-Cięciwa-Zabraniec-Krubki Górki-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-Wołomin
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
13.98 km 0.00 km teren
00:26 h 32.26 km/h:
Maks. pr.:46.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

"Najszybsza" setka świata

Piątek, 1 lipca 2011 • dodano: 01.07.2011 | Komentarze 5

Nie ma to jak dobrze zaplanowany wyjazd. A zaczęło się tak.
Wolny weekend wraz z piątkiem należy wykorzystać jak najlepiej. Wczoraj, jeszcze w pracy sprawdzałem prognozy pogody, które nie zapowiadały się zbyt optymistycznie, przynajmniej na sobotę i niedzielę. Jednak piątek miał być bez deszczu. Widocznie tylko miał. Dziś prognozy już nie sprawdziłem, bo po co? Zatem wolny piątek, wstałem sobie raniutko i już po siódmej jechałem w kierunku okolicznych wiosek z zamiarem zrobienia sobie setuchny. Niebo było zachmurzone, jednak chmur deszczowych jakoś tak nie widziałem (choć od wschodu, wyglądało to gorzej). No a ja właśnie na wschód miałem zamiar jechać, przynajmniej na początku. Po 5-6 km poczułem już pierwsze krople deszcz, na które nie zwróciłem zbytnio uwagi, jechałem dalej. Jednak po przejechaniu kolejnego kilometra, mogłem już spokojnie zawrócić. Deszcz się "rozpędzał". No i to byłoby na tyle z mojej setki. Rozrobiony izotonik przelałem z bukłaczka do buteleczki, co by się nie zmarnował i zasiadłem sobie kulturalnie przy komputerze. Teraz, kiedy sprawdzam ponownie prognozę pogody, deszcze już w niej występują w dniu dzisiejszym. Widocznie wczoraj szaman był mniej trzeźwy. Dobrze, że zawróciłem, bo za oknem jest już nieźle mokro. No to mi się lipiec zaczął!!
Temp: 17°C (duszno od samego rana)
Wiatr: płn-zach. 2m/s (tak się przyjemnie jechało bez niego)
Ahhhh !!! Zapomniałbym o najważniejszym. Po napisaniu skargi do PGR Warszawa na sklep przy ul. Popiełuszki w Warszawie i osobistej rozmowie telefonicznej z prezesem tego przybytku, wczoraj, kiedy jechałem do pracy, zatelefonował do mnie miły pan z obsługi sklepu i poinformował mnie, że rower jest do odbioru, gotowy, naprawiony. Zobaczymy co ci magicy przy nim wykombinowali. Dziś po niego pojadę po południu.
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
39.83 km 0.00 km teren
01:16 h 31.44 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Odpoczynek

Czwartek, 30 czerwca 2011 • dodano: 30.06.2011 | Komentarze 8

Pomimo tego, że wczoraj mówiłem coś o wolnym od roweru, to i tak dzisiaj się wybrałem. I właściwie dobrze, że tak się stało. Przejechałem krótki odcinek, ale czułem dziś, że odpoczywam jadąc. Pojechałem dziś traskę, którą dawno nie jeździłem z uwagi na zniszczony asfalt. Wczoraj Piotrek informował, że asfalt jest już gotowy. Jadąc tamtymi okolicami napawałem się ciszą i brakiem pojazdów. Nagromadzona we mnie złość spowodowana przejściami z Profesjonalna (ha ha!! profesjonalna) Grupą Rowerową, znalazła swoje ujście. Fakt, że to jeszcze nie koniec walki z nimi (wczoraj napisałem i wysłałem skargę), ale trochę się uspokoiłem. Zobaczymy co będzie dalej. Dziś jeszcze będę dzwonił do biura firmy.
I jeszcze jedna sprawa. Dziś kończy się miesiąc czerwiec 2011r. Przesunąłem kolejną poprzeczkę w swojej karierze rowerowej. Mój najdłuższy miesięczny przejazd wynosi obecnie 1856 km.
Temp: 15-20°C
Wiatr: wsch. 4m/s
Czas: 7:45-9:01
Trasa: Wołomin-Majdam-Ręczaje Polskie-Poświętne-Krubki Górki-Zabraniec-Cięciwa-Majdan-Leśniakowizna-Ossów-Kobyłka-Wołomin
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
58.32 km 0.00 km teren
01:51 h 31.52 km/h:
Maks. pr.:46.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Trening przed pracą

Środa, 29 czerwca 2011 • dodano: 29.06.2011 | Komentarze 2

Dziś nastrój trochę lepszy, choć nie wszystko wróciło do normy. W ogóle to mam chęć zrobienia sobie kilku dni wolnego od roweru, po prostu jestem zmęczony. Znając życie skończy się na chęciach chyba, że pogoda zafunduje mi przymusowy "urlop" od rowerowania.
Wiatr trochę zelżał, ale i tak męczy. Ja chyba jestem jakiś przewrażliwiony na jego punkcie. Co ja zrobię, że tak go nienawidzę?
Dziś w trakcie drogi obmyślałem plany na weekend. No chyba, że faktycznie deszcz je zweryfikuje. Mam obmyślona trasę na niedzielę, trasę którą będę jechał sam. Nic wielkiego, ale skoczę trochę na nowe tereny.
Temp: 20-22°C
Wiatr: płn. w trakcie drogi zmienił się na płn-wsch. 4-5m/s
Czas: 7:50-9:41
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Helenów-Wola Rasztowska-Krusze-Klembów-Ostrówek-Tuł-Międzyleś-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-Wołomin
Roweru dalej nie ma. Pan udzielił mi informacji, że część nie przyszła jeszcze z biura, które mieści się w Warszawie, kilka ulic dalej. Wiedząc jak bardzo mi zależy i ile to juz trwa, nie dokonali naprawy roweru i nikt dziś nawet nie pofatygował się zadzwonic i powiedzieć chociaż: Pocałuj nas w dupę idioto!!
Skurwysyństwo i tyle. Jutro dzwonię ze skargą do Profesjonalnej Grupy Rowerowej. (aż głupio mi pisać słowo PROFESJONALNEJ)
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
55.80 km 0.00 km teren
01:47 h 31.29 km/h:
Maks. pr.:38.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Refleksje

Wtorek, 28 czerwca 2011 • dodano: 28.06.2011 | Komentarze 5

Kiedy człowiek jedzie na rowerze i kiedy jedzie przez dłuższy czas, nachodzą go czasami refleksje. Ja dziś dłuższy czas nie jechałem, ale przez prawie dwie godziny i tak miałem o czym pomyśleć. Pierwsza sprawa to jak zwykle pogoda, a właściwie wiatr. Zastanawiałem się czy jest jeszcze jakaś szansa, żeby pogoda się wreszcie unormowała i wiatr przestała zachowywać się jak w listopadzie? Myślę, że 7m/s to nie jest raczej to, co sprzyja miłym podróżom na rowerze. Powtarzam się z tym wiatrem, ale mam go już dość. Kolejnym aspektem, który zaprzątał mi dziś po drodze moje myśli, to sprawa z moim rowerem szosowym. Dziś minęło trzy tygodnie odkąd wstawiłem go do serwisu a w sklepie nikt mi nic nie potrafi powiedzieć rozsądnego. Każą tylko dzwonić co dziennie bez sensu. Okazuje się, że cały czas czekają na decyzję od dystrybutora z Holandii. Wychodzi z tego, że Holandia jest pewnie gdzieś za Antarktydą i strasznie długo trzeba tam jechać, nie mówiąc już że można by zadzwonić albo napisać maila. Wczoraj zaczęli coś przebąkiwać o zwrocie pieniędzy. Jeśli nadarzy mi się taka okazja, to chyba z niej skorzystam.
No i ostatnia dziś sprawa, która nie nastraja mnie wcale optymistycznie, to fakt związany z moim wiekiem. Dopadło mnie ostatnio i mam w związku z tym chandrę. Pomyślałem sobie, że jak to tak szybko ten czas zleciał, syn już prawie dorosły a ja zanim się obejrzę, to zamiast na rowerze, będę poruszał się na balkoniku.
Ogólnie MAM DOŁA!!!!
Temp: 16-20°C
Wiatr: płn. 7-8m/s
Czas: 7:50-9:40
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Stary Kraszew-Rasztów-Klembów-Ostrówek-Tuł-Miąse-Jaźwie-Międzyleś-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-Wołomin
Informacja z ostatniej chwili. Serwis Cannondale informuje, że korba na wymianę już jest, tylko trzeba ją zmienić i powiadomią mnie o terminie odbioru. Ciekawe ile teraz im to zajmie? Ja obstawiam z tydzień.
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
133.09 km 0.00 km teren
04:16 h 31.19 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Letnia "bryza"

Niedziela, 26 czerwca 2011 • dodano: 26.06.2011 | Komentarze 7

Kiedy wczoraj wiatr masakrował nas podczas powrotu z Wilgi, zarzekałem się, że jeśli dziś będzie wiać tak samo, to nigdzie w dalszą drogę nie pojadę. Oczywiście słowa nie dotrzymałem i jeszcze wczoraj kombinowaliśmy z Piotrkiem, gdzie wyruszyć na te około sto pięćdziesiąt kilometrów. Więcej nie dałoby rady, bo Piotrek ograniczony czasowo. No chyba, że wcześniej wstać można, ale spać też kiedyś trzeba. Wymyśliliśmy zatem, że skoczymy sobie do Pułtuska przez zaporę w Dębem i wrócimy trasą nr 61 na Serock. Miałem tylko kłopot jak zaplanować kierunek jazdy, zależało od tego ile i kiedy będziemy walczyć z wiatrem. Bo dziś wiaterek masakrował tak samo jak wczoraj, lub może nawet i lepiej. Zdecydowałem, że jedziemy najpierw na Dębe i potem kierunek na Nasielsk. Przed wyjazdem, zmieniamy w moim Czarnym oponki, bo Schwalbe zakończyło żywot. Teraz używam Continental Ultra Sport. Ruszamy w trasę o 10:40.
Pierwsze kilometry są zatem pod wiatr, bo trasa ułożona jest tak, aby w czasie powrotu do domu, wiatr pomagał. Docieramy do Zalewu Zegrzyńskiego i kierujemy się na zaporę. Podjazd za zaporą powoduje u nas lekkie zazielenie na twarzach oraz zadyszkę. Tam właśnie kończą się lasy i wyjeżdżamy na odkryte tereny, gdzie wiatr robi z nami co chce. Dojeżdżamy do lotniska w okolicach, którego lata sobie cała masa spadochroniarzy. Na fotkach, jak się przyjrzeć to nawet ich widać.

Wysoko nad Piotrkiem leci spadochroniarz

A tu jest trzech, jeden większy i dwie małe kropeczki
Loty te wyglądają bardzo widowiskowo, bo wiatr powoduje, że fruwający sobie ludziska, wyczyniają podniebne akrobacje. Ja na taki skok raczej bym się nie zdecydował i wolę raczej jeździć na rowerze. A może nie wiem co tracę?
Widoki te jednak nie przynoszą ulgi podczas walki z wiatrem. Docieramy do skrętu na Pułtusk i Nasielsk, bardzo wymęczeni. Teraz wiatr będzie z boku, więc będzie lżej. Przejechaliśmy pięćdziesiąt kilometrów a ja czuję się jak po dwustu. Wczorajsze zmagania z wiatrem w połączeniu z dniem dzisiejszym, zrobiły swoje. Skręcamy na drogę nr 571 z kierunkiem na Pułtusk. Jedzie się zdecydowanie lżej. Po drodze mijamy zabytkowe miasteczko Winnica.


Kościół w Winnicy
Po jakimś czasie docieramy do Golądkowa, gdzie znajduje się Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Wiejskiego.


Tam robimy sobie przerwę na jedzonko i krótkie zebranie sił przed wjazdem na trasę nr 61.


Podjedliśmy i popiliśmy, zatem możemy ruszać, aby dojechać do Pułtuska. Trochę obawiam się, że dziś w trakcie powrotów z długiego weekendu, na drodze krajowej 61, będzie spory ruch. Jednak po skręceniu tam okazuje się, że nie ma tragedii. Większym problemem okazują się podjazdy, które pod koniec doprowadzają nas prawie do rozpaczy. No ale cóż, do domu trzeba jakoś wrócić. Wiatr znowu jest boczny i nie przeszkadza za mocno. Szybko docieramy do Serocka, przed którym o dziwo nie ma korka. Jeszcze pewnie za wcześnie. Potem przedostajemy się przez most na zalewie i skręcamy na nasze tereny, gdzie wreszcie, pierwszy raz dziś, dostajemy wiatr w plecy. Pomimo tego zmęczenie daje o sobie nieźle znać i droga trochę się dłuży. Docieramy szczęśliwie do domów. Można powiedzieć, że zasłużyliśmy na długi odpoczynek. O tak, przyda się zmęczonym nogom.
Temp: 15-19°C
Wiatr: płn-zach. 6m/s
Czas: 9:40-14:05
Trasa:
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
134.01 km 0.00 km teren
04:24 h 30.46 km/h:
Maks. pr.:40.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Tropem wielu rond

Sobota, 25 czerwca 2011 • dodano: 25.06.2011 | Komentarze 1

Spotkaliśmy się wczoraj z Piotrkiem wieczorem i omawiając polityczne aspekty naszych podróży, doszliśmy do wniosku, że zgodnie z hasłem "socjalistyczna młodzież odkrywa nowe tereny", musimy ruszyć gdzieś, gdzie jeszcze nas nie było. Ostro wertowaliśmy mapę i wybór padł na miasto o przepięknie brzmiącej nazwie Wilga. W związku z tym, że to nie za bardzo daleko, umówiliśmy się, że wyruszymy o godzinie dziewiątej. Na dzień dzisiejszy nie zapowiadano zbytnio opadów, jeno miało jak zwykle piździć, zupełnie jak nad morzem i to na samiuśkiej plaży. Trasy nie dało zaplanować, żeby nie ucierpieć od wiatru. Wiadomo było, że powrót będzie jawił się w bólach. No ale cóż, życie jest ciężkie.
Z rana okazało się, że jak na początki kalendarzowego lata, temperatura szału nie robi i jest 15°C. Jeździło się w bardziej ekstremalnych temperaturach, więc wrażenia na mnie nie robiło to żadnego. Założyłem tylko koszulkę z długim rękawem i przed dziewiątą zasuwam do Piotrka. Pakujemy się zaraz na naszych maszyneriach na trasę na Warszawę, gdzie panuje dość spory ruch jak na sobotę i to jeszcze tę, która wypada podczas kolejnego, długiego weekendu. Gdzie Ci ludzie jadą, zamiast siedzieć gdzieś na jakiś wczasach i chlać gorzałę jak na Polaków przystało? Przebijamy się przez obrzeża Warszawy i kierujemy się na Józefów i Otwock. Po drodze mijamy niezliczoną ilość rond, które tworzył jakiś chory architekt, no ale cóż, przecież to tylko Polska. Ronda towarzyszą nam dziś całą drogę, w pewnym momencie przestałem je liczyć. Za Otwockiem wjeżdżamy na drogę powiatową nr 801, prowadzącą do Puław i dzielnie pedałujemy w celu zdobycia wybranego wczoraj miasta. Droga jest całkiem dobra, ma szerokie pobocza, więc nie przeszkadza nam ruch samochodów, który zbyt ogromny nie jest. Jadąc podziwiamy sobie nowe okolice. Wszystko jest ładnie i pięknie do odcinka drogi, który znajduje się kilka kilometrów przed Wilgą. Droga zamienia się w hmmm... no właśnie w co? Doszliśmy do wniosku, że jest to jakaś prowizoryczna droga wybudowana jeszcze przez hitlerowców. Obecnie stwierdzono, że nie warto jej rozwalać i budować nowej, bo ta nowa i tak będzie gorsza. Odcinek bodajże ośmiu kilometrów to koszmar. Ja czegoś takiego jeszcze nie widziałem i nie przeżyłem. Ktoś, kto jest odpowiedzialny za tę drogę (a na pewno takie bydle jest), powinien za karę cztery razy dziennie jeździć tą drogą, na śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację. Oczywiście jazda zamiast jedzenie. Droga ta jawi się jeszcze większym koszmarem, bo wiemy przecież, że będziemy nią też wracać. Nie zaplanowaliśmy innej drogi na powrót. Dziś nie ma kołeczka, wracamy tą samą trasą. Po przeżyciu czegoś, czego jeszcze nie przeżyłem, docieramy wreszcie do Wilgi. Z daleka widzę wieżę miejscowego kościoła i to tam kierujemy się na krótki popas. Na przykościelnym parkingu wsuwamy nasze zapasy i omawiamy powrót.

Piotrek kołuje przed jedzeniem

Kościół w Wildze
Po posiłku, niestety trzeba wracać, teraz będzie gorzej bo pod wiatr. No i znowu trzeba przejechać ten kawałek "drogi". Po wyjeździe na trasę 801, dostajemy siedmioma metrami na sekundę w ryło i tak zaczyna się zabawa. Do zabawy po jakimś czasie dołącza jeszcze deszcz, który i tak właściwie był łaskawy bo nie padał za wiele na nas, tylko zmoczył niemiłosiernie drogi przed nami. Właściwie po krótkiej jeździe na zalanej deszczem jezdni, jesteśmy cali mokrzy i brudni. Po mimo tego wszystkiego droga powrotna mija dość szybko. Po drodze zdążymy jeszcze wyschnąć, bo kiedy wjeżdżamy na tereny za Karczewem, okazuje się, że tu jeszcze nie padało a słoneczko osusza na zmoknięte ciuchy. Podsumowując wyjazd, byłby bardzo udany gdyby nie deszcz i koszmarny odcinek drogi przed Wilgą. Piotrek klął na czym świat stoi a przecież to jego rower powinien lepiej znosić takie drogi. Może nie tyle rower, co on sam, bo jego rower lepiej tłumi drgania. Zresztą, nie powiem, ja też trochę pokląłem nasz super kraj. To przecież tylko Polska.
Temp: 15-20°C (częściej chyba te 15 było)
Wiatr: płn-zach. 6-7m/s
Czas: 8:45-13:30
Trasa:
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
103.58 km 0.00 km teren
03:14 h 32.04 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

No z lekka powiewa...

Czwartek, 23 czerwca 2011 • dodano: 23.06.2011 | Komentarze 3

Wolny dzień od pracy i o dziwo nie pada. Za to wieje, ale to tak pięknie, że aż miło popatrzeć. Wyruszamy dość późno, bo Piotrka wzywają jakieś obowiązki. Wyjazd zatem następuje dopiero o godzinie jedenastej. Nie planujemy żadnych szaleństw, bo kolega dziś ograniczony czasem. Ruszamy więc na kolejny objazd wiosek, tym razem jednak zaczynamy od trasy nieporęckiej. Trasa dziś nie jest wcale pusta, jak sobie myślałem. Jest spory ruch, bo to przecież wszyscy zasuwają na długi weekend. I w ogóle dziś wszędzie duży ruch, pod okolicznymi kościołami, sporo ludzi i ich pojazdów. Dziś na drogi wyruszyło sporo kierowców, dla których przepisy drogowe to totalna abstrakcja, więc należało zwiększyć swoją czujność. Pierwszego takiego pajaca zaliczyłem na kobyłkowskim rondzie. Wjechał jełop na rondo totalnie mnie olewając. Żałuję że w niego nie przywaliłem. Miałby kłopot garniturowiec jeden.
Trasa jak to ostatnio bywa, ułożona tak, aby wiatr współpracował jak najdłużej. No i tak się dzieje. Objazd wiosek odbywa się z wiatrem w żagle. Ale za to ostatnie trzydzieści kilometrów, to masakra totalna. Nie możemy chować się w lasach, bo Piotrek ma coraz mniej czasu i nie da rady wydłużać. Podejmujemy więc nierówną walkę z wiatraka... eeee z wiatrem. Robimy częste zmiany i ciągniemy mocnym tempem. Współpraca układa się znakomicie i dość mocno zmęczeni, szybko docieramy do Wołomina.
Kolejna setka zaliczona. Oby w sobotę i niedzielę tak nie wiało i była normalniejsza pogoda do jazdy.
Temp: 23°C
Wiatr: zach. 7m/s
Czas: 10:45-14:00
Trasa: Wołomin-Kobyłka-Nadma-trasa nieporęcka-Białobrzegi-Stare Załubice-Kuligów-Słopsk-Niegów-Obrąb-Mokra Wieś-Jadów-Sulejów-Miąse-Tuł-Grabie Stare-Duczki-Wołomin Słoneczna-Wołomin
Kategoria 100-150