Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
mapa odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Isgenaroth.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

150-200

Dystans całkowity:2999.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:100:16
Średnia prędkość:29.92 km/h
Maksymalna prędkość:55.45 km/h
Suma podjazdów:110 m
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:166.64 km i 5h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
150.95 km 0.00 km teren
05:03 h 29.89 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Dzień rekordów

Sobota, 30 kwietnia 2011 • dodano: 30.04.2011 | Komentarze 3

Kiedy wczoraj dokręcałem z Piotrkiem po południu następne kilometry i gdy byliśmy przy moim tak gdzieś pewnie dwusetnym, Piotr zaproponował abyśmy następnego dnia zaliczyli 150 km, to on pobije swój rekord w najdłuższym miesięcznym dystansie. Pomyślałem najpierw, że po tej jeździe raczej nie będę nadawał się na kolejne 150 km, ale cóż tam. Pomóc koledze trzeba i jeśli z rana będzie wszystko dobrze z moimi nogami, to jedziemy. Z rana czułem wczorajsze dwie stówy w nogach i na dodatek wiatr postanowił dziś umilić nam życie. Najpierw obowiązki domowe a potem przyjemności, dlatego tez wyruszyłem do Piotrka około godziny jedenastej. Bez większego pomysłu, postanowiliśmy ruszyć w objazd mojej wczorajszej trasy. Wiatr jednak weryfikował nam plany i zdecydowaliśmy ominąć Stanisławów. Jazda pod wiatr męczyła mnie dość szybko, ale na szczęście nie było dziś tego za wiele. Właściwie, wiedząc, że wczoraj jechało się sporo z wiatrem a dziś wiatr wieje z tego samego kierunku, bez sensu było zmienianie trasy. Dzisiejszy dystans przejechałem dzięki wielkiej pomocy Piotrka, bo właściwie nie dawałem mu zmian. Jemu chyba szkoda się zrobiło moich zbolałych nóg, bo nawet nie protestował, tylko dzielnie parł do przodu. Potrzebne mu było dziś 130 km aby pobić swój miesięczny rekord. I kiedy już minął ten dystans, stwierdziłem, że można być dokręcić do 150. Piotrek najpierw mój pomysł wziął za żart, ale w końcu udało mi się go namówić. Właściwie to za wiele go nie namawiałem. Ruszyliśmy zatem dalej. W końcu jednak kolega mi się zbuntował i sam dokręcałem do równego 150 km. Z lekka zmasakrowany, w końcu dotarłem do domu. Dziś postanawiam, że jutro wolne od roweru, ale co przyniesie kolejny dzień, to ja sam nie wiem. Ostatnie dni miałem mocno intensywne.
Ja sam też w końcu pobiłem miesięczny najdłuższy dystans z tamtego roku, który wynosił 1653 km.
Temp: 18°C
Wiatr: płn-wsch. 4m/s
Czas: 10:50-16:20
Trasa: Wołomin-Kobyłka-Turów-Ossów-Leśniakowizna-Majdan-Ręczaje Polskie-Poświętne-Międzyleś-Franciszków-Jaźwie-Grabów-Kury-Sulejów-Trasa na Jadów-Mokra Wieś-Obrąb-Zabrodzie-Niegów-Kuligów-Stare Załubice-Białobrzegi-Beniaminów-Radzymin-Wiktorów-Stary Kraszew-Kuligów-Ostrówek-Lipka-Stare Grabie-Duczki-Nowe Lipiny-Stare Lipiny-Wołomin Słoneczna-Majdan-Leśniakowizna-Ossów-Turów-Kobyłka-Wołomin
Kategoria 150-200


Dane wyjazdu:
159.52 km 0.00 km teren
05:19 h 30.00 km/h:
Maks. pr.:53.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Brak słów

Środa, 6 kwietnia 2011 • dodano: 06.04.2011 | Komentarze 8

Na razie nie mam siły na więcej. Powiem tylko, że w tym kraju to nawet normalnej pogody nie może być.

No dobra czas zacząć... Zaczęło się wszystko od tego, że umówiłem się z Piotrkiem wcześniej, iż od czwartku zaczynamy maraton rowerowy, który trwać będzie do niedzieli. Jak się jednak okazało Piotrek nabrał sobie wolne już od poniedziałku i tak zaczął zasuwać, że mnie się słabo w robocie robiło. W związku z tym postanowiłem skrócić swoje męki i zrobiłem sobie wolne, nie od czwartku a już od środy, czyli od dzisiaj. No bo gdzie będzie biedaczyna sam jeździł. Jeszcze weźmie gdzie zginie i co? To ja zawsze znam drogę, hehe. Musiałem trochę przekonać kolegę do dzisiejszej jazdy, bo po swoich wojażach, miał dziś odpoczywać, ale mój urok osobisty i bajer zadział. Piotrek zgodził się pojechać 150 km. Mądry Tomuś, sugerując się prognozą pogody na Onecie, ułożył trasę przebiegająca przez Pułtusk i Wyszków. W tej wspomnianej prognozie, było napisane, że wiaterek to dziś będzie słabiutki z kierunku zachodniego. No to baaaa, trzeba przyszaleć. O godzinie dziewiątej z rana samego, byłem już u Piotrka pod domem i ruszyliśmy na trasę Nieporęcką, z chęcią dostania się na zaporę Dębe. Wiaterek nie był zbyt mocno i pozwalał na swobodną jazdę. Kiedy dojechaliśmy w okolice Nasielska i skręciliśmy w kierunku Pułtuska, dostaliśmy taki strzał w plegary, że hoho. Szaleństwa Panny Ewy trwały przez cała drogę do Pułtuska a potem do Wyszkowa. Przed Wyszkowem nasi kochani drogowcy dali popis swojej pomysłowości. Na odcinku około dwóch kilometrów zdjęli asfalt i zapomnieli położyć nowy. No bo po co? Niech się plebs nie przyzwyczaja do dobrego. Wytelepało nas niemiłosiernie, ale dotrwaliśmy do Wyszkowa, gdzie trzeba było przebić się przez niewielkie korki. Potem trochę pogubiliśmy się, skręcając na Węgrów zamiast na Mińsk Mazowiecki, ale na szczęście szybko się zorientowałem, że nastąpiła niewielka lipa. Do Zawiszyna wiatr dalej duł w nasze żagle, ale kiedy skręciliśmy na Jadów, dostaliśmy takie uderzenie w ryło, które trwało już do samego Wołomina. Dawno nie przeżyłem takiej masakry. Na zmianę chciało mi się wyć, krzyczeć i płakać. Ostatnie trzydzieści parę kilometrów odebrało radość z całego wyjazdu. Kiedy dojechałem do furtki swojej posesji, miałem chęć ucałować ziemię. Byłem szczęśliwy, że już nie muszę z NIM walczyć.
Temp: 10-14°C
Wiatr: zach. od 3 do 7 m/s
Czas: 8:50-14:30
Wnioski z dzisiejszej jazdy:
- pierwszy zawarłem na samym początku wpisu,
- nie wierzyć prognozie na Onecie.
Trasa: Wołomin-Kobyłka-Marki-Trasa Nieporęcka-Nieporęt-Wieliszew-Dębe-Chrcynno-Pułtusk-Winnica-Golądków-Pułtusk-Wyszków-Łochów-Zawiszyn-Jadów-Sulejów-Miąse-Tuł-Duczki-Wołomin Słoneczna-Wołomin
Kategoria 150-200


Dane wyjazdu:
151.97 km 0.00 km teren
05:14 h 29.04 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Ja już nie chcę upałów

Niedziela, 15 sierpnia 2010 • dodano: 15.08.2010 | Komentarze 4

Planowałem tę trasę, tak żeby za daleko od domu nie odjeżdżać w taki upał. Planowałem i myślałem, że wyjdzie mi kilka kilometrów więcej. Ale cóż wyszło jak wyszło, właściwie to lepiej, bo upał zabijał i nie wiem co byłoby dalej. Raniutko o 5:50 byłem już na rowerku i zmierzałem do miejsca zamieszkania Piotrka. O tak wczesnych porach jechało się jeszcze super. Mega upał włączył się trochę później. Wczoraj wieczorem nieźle popadało i od rana powietrze było takie jakieś ciężkawe, ale nie było przynajmniej z rana gorąco. Właściwie stówka to zleciała dość szybko i przyjemnie. Z dość dobrym tempem. A po tej stówce zaczęła się patelnia, potem doszedł jeszcze wiaterek i już nie było wesolutko. Piotrek dziś przejechał dzielnie cały dystans, na koniec trochę osłabł, ale przy takim upale to normalne. Zatem dziś było z formą wszystko dobrze. Mam nadzieję, że te upały, to już ostatnie podrygi, bo ja mam już tego dosyć. Czy nie dałoby rady, gdyby w lato było 25°C a nie 35°C? Widać takie lato by się nie liczyło.
Trasa: Wołomin-Kobyłka-Ossów-Leśniakowizna-Majdan-Zabraniec-Okuniew-Stanisławów-Poświętne-Międzyleś-Jaźwie-Sulejów-Jadów-Mokra Wieś-Obrąb-Niegów-Słopsk-Kuligów-Stare Załubice-Białobrzegi-Radzymin-Stary Kraszew-Helenów-Wołomin-Kobyłka-Wołomin
Temp: 23°C-32°C
Wiatr: płd-wsch. rano słabszy 2m/s, teraz mocniej powiało 3m/s
Czas: 5:50-11:50
Mapy dziś nie robię, bo niektóre drogi nie są na niej zawarte.
Kategoria 150-200


Dane wyjazdu:
161.58 km 0.00 km teren
05:20 h 30.30 km/h:
Maks. pr.:50.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

To był chyba max moich możliwości

Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 6

Wczoraj udało mi się zrobić dzień wolnego, choć po obejrzeniu ostatniego etapu TDP 2010, mocno walczyłem ze sobą, żeby nie wyjść chociaż na godzinkę. Wygrałem ze sobą i nie wyszedłem. Za to dziś wyjazd 5:50. Na sam początek nieszczęście. Przy wyjściu z domu, okazało się, że izotonik z bukłaka, wylewa mi się strumieniem, jakąś dodatkową dziurką w wężyku. Powycierałem podłogę i klnąc, wyjechałem. Z wężyka ciekło cały czas i to dość mocno. Zatem szybko byłem mokry (rower też). Kląłem dalej na czym świat stoi i żłopałem ten izotonik na potęgę. W końcu, chyba pod Wyszkowem, zdenerwowałem się i wylałem całą zawartość bukłaka i spakowałem go do plecaczka. Mogłem teraz wyschnąć ale pozostałem na samej wodzie. Na szczęście, wiatr mnie oszczędzał i mocno ze mną współpracował. Trzymałem tempo do 30 km/h.
Jednak reszta część aury mnie zaskakiwała. Jak wychodziłem z domu, niebo było czyste. Pod Wyszkowem zorientowałem się, że jest dość mocno pochmurno a pomruki burzy zapowiadają ulewę. Jechałem w przyciemnianych okularach i widok chmur (kiedy się zorientowałem), mocno mnie zaskoczył. Kiedy minąłem Wyszków, sytuacja pogodowa przedstawiała się następująco. Po prawej stronie szosy na Pułtusk, ciemne, granatowe chmury i pomruki burzy, a po lewej lekkie chmurki z prześwitami błękitu. Zatem modliłem się aby lewa strona była górą.
Kiedy minąłem Pułtusk i wyjechałem na szosę na Nasielsk, pojawiły się pierwsze promyki słonka. Wcześniej było obrzydliwie, mgliście i nieprzyjemnie. Zimno jednak nie było. Jak wspominałem, wiatr był dziś łaskawy i choć chciałem nie przyśpieszać, to nie bardzo mi się to udawało. Kiedy zorientowałem się, że moja średnia jest wysoka, postanowiłem urządzić sobie konkurs. Dojadę do domu ze średnią 30km/h czy nie dojadę. Kiedy tylko mogłem, przyspieszałem i gnałem ile sił. Ciekawiło mnie na ile starczy mi sił na samej wodzie. Za zaporą w Dębem zatrzymałem się w przydrożnym barze, w celu uzupełnienia wody i "walnąłem" litrową Colę. Jechało mi się całkiem dobrze i średnia rosła. W Radzyminie nastąpił kryzys ale do domu udało mi się utrzymać hardcorową, jak dla mnie średnią.
Inne dobre wieści, to siodełko jest dobrze ustawione. Nie jest jednak komfortowe. Miewałem lepsze.
Po przyjeździe do domciu, okazało się, że w ustniku wężyka od bukłaka jest nieprzewidziana przez producenta dziurka, którą płyny wylewają się jak z hydrantu. Ciekawe czy uda mi się kupić sam ustnik?
MAPA:

Temp: 19-24°C
Wiatr: płd-wsch. 2m/s. Na koniec przyspieszył.
Czas: 5:50-11:30
Zapomniałem o pewnej informacji. Na trasie 618 Wyszków - Pułtusk jest zakaz ruchu pojazdów powyżej 12t. Czyli zero TIR-ów i innego większego tatałajstwa.
Kategoria 150-200


Dane wyjazdu:
171.19 km 0.00 km teren
05:50 h 29.35 km/h:
Maks. pr.:40.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:110 m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

A jednak wróciłem zobaczyć zamek w Liwie

Sobota, 3 lipca 2010 • dodano: 03.07.2010 | Komentarze 8

Pamiętam kiedy jechałem swoje pierwsze dwieście i mijałem zamek w Liwie, nie zwracając na niego większej uwagi. Wtedy myślałem tylko żeby jechać i dojechać. A do zamku miałem wrócić. I dziś nadarzyła się okazja. Zaproponowałem Piotrkowi, że pojedziemy do tej miejscowości a on ułożył trasę, którą dziś wprowadziliśmy w życie.
Wyruszyliśmy raniutko ok. godz. 6:00. Bardzo lubię takie wczesne wyjazdy, jest jeszcze chłodno i luźno. Kiedy dojeżdżaliśmy do Jadowa, mój łańcuch wydawał z siebie takie odgłosy, że martwiłem się czy przejadę dzisiejszą trasę. Modliłem się aby się nie poddał i nie skapitulował gdzieś w połowie. Wysłużył się zrobiłem na nim prawie 9 tysięcy km. Drugim moim dzisiejszym problemem było obtarcie tych... no "okolic". Całą drogę jechałem czując się jakby mi ktoś podpalał tyłek. Nie wiem co się stało, czemu wkładka mnie obtarła. Z takimi wspaniałymi wrażeniami, minęliśmy Łochów i skręciliśmy na drogę krajową nr 62. Myślałem, że będzie tam przy sobocie ciasno, ale było jednak w miarę spokojnie. Przed Węgrowem ujrzałem taki widok.

Tutaj postanowiliśmy odpocząć. Wjechaliśmy sobie przez otwartą bramę jak do siebie. Okazało się, że jest to pałac Radziwiłów w Starej Wsi, który obecnie stanowi własność Narodowego Banku Polskiego i właściwie nie powinniśmy znaleźć się na tym terenie. Nikt jednak nas nie wypraszał a starsza Pani, która o wszystkim nas poinformowała, była bardzo miła. Odpoczęliśmy trochę, podjedliśmy i dalej w drogę. Tutaj Piotrek miał mały wypadek. Achhh te bloki... Starsza Pani wystraszyła się Piotrkowej wywrotki i chciała prawie wzywać pogotowie. Skończyło się na zdartym kolanie i porysowanej klamko-manetce. Przez Węgrów śmignęliśmy na szczęście bokiem i za chwilę byliśmy w Liwie.



Nie wiem tylko skąd w kadrze wytrzasnął mi się ten czerwony pojazd. Jak robiłem zdjęcie, to nie zwróciłem na niego uwagi.
Po kolejnym postoju, ruszamy dalej, kierując się na Stanisławów. Droga z górkami i dziurami męczy dość szybko. Czekam tylko aby dojechać do Stanisławowa i skręcić na znajome wsie. Na kolejnym postoju, już w Poświętnem, zmieniamy trochę trasę, szukając kilometrów aby Piotrek pobił swój rekord dystansu dziennego. Zatem jedziemy do Wołomina na około. W Wołominie zajeżdżamy do serwisu Świat Rowerów, gdzie Pan z obsługi patrzy na mnie jak na postać z Archiwum X, widząc na jakim łańcuchu połykam kilometry. Następuje zatem wymiana łańcucha. Wiem, że powinno się to wiązać z wymianą kasety, ale na razie musi wystarczyć. Z nowym łańcuchem w napędzie, proponuję Piotrkowi przejechanie większego dystansu (brakuje 30 km), aby dobić do 200 km. Patrzy na mnie, jakby pierwszy raz mnie widział i kierujemy się już do miasta Kobyłka, gdzie Piotr kończy swoją podróż a ja za chwilę wracam także do domu.
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Tuł-Miąse-Sulejów-Jadów-Łochów-Stara Wieś-Węgrów-Liw-Dobre-Stanisławów-Poświętne-Międzyleś-Karolew-Tuł-Ostrówek-Klembów-Krusze-Wola Rasztowska-Stary Kraszew-Helenów-Czarna-Wołomin Słoneczna-Wołomin-Kobyłka-Wołomin
Temp: 15-26°C
Wiatr: płn. 3m/s
Czas: 6:00-12:55 (razem z wizytą w Świecie Rowerów)

Ciekawe co oszukuje, mapa czy mój licznik?
Kategoria 150-200


Dane wyjazdu:
151.14 km 0.00 km teren
05:30 h 27.48 km/h:
Maks. pr.:48.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Pułtusk z przygodami

Niedziela, 27 czerwca 2010 • dodano: 27.06.2010 | Komentarze 6

Już kilka dni temu zaplanowane było, że w niedzielę będziemy kierować się z Piotrkiem do Pułtuska. Cieszyłem się na ten wyjazd bo to kolejne "powyżej 150" do kolekcji a ponadto odkrywanie nowych terenów. Spotkanie nastąpiło o godz. 7:00 u mnie pod blokiem i zaraz wyruszyliśmy. Pochmurno było i całkiem chłodno, zatem długi rękawek. Wiatr od wczoraj się nie zmienił, wiał dość mocno i z tego samego kierunku. Kierowaliśmy się na zaporę w Dębem, bo właśnie tamtą trasą chcieliśmy dostać się do Pułtuska. Raczej nie zdecydowałbym się jechać trasą 61. W Wieliszewie postanowiłem uwiecznić na zdjęciu wielką miłość. Oto i ona.

Jako ta kobieta musiała kochać tego swojego męża?
Po niedługim czasie dojechaliśmy do zapory i zaczął się "lekki" podjazd na Dębe. Po tym podjeździe Piotrek osłabł i zaczął zgłaszać pierwsze dolegliwości i wyrażać wszelką wątpliwość dotyczącą dojechania do Pułtuska. Zakończyło się to tak.

Po odpoczynku ruszyliśmy dalej. W trakcie narzekania na dający się we znaki wiatr, okazało się, że Piotrek całą drogę jedzie na samej wodzie. Po skosztowaniu napojów energetyzujących i bananków, siły wróciły i pedałowaliśmy dalej.
Gdzieś tak w okolicach Golądkowa następny problem, czyli schodzące powietrze z tylnego koła Piotrkowego KTMa. Szybkie dopompowanie i kilka kilometrów spokoju. Potem...


Po usunięciu awarii ruszamy dalej. Przejeżdżamy przez Jeżewo a ja coraz bardziej się zastnawiam czy jakoś nie pomyliliśmy drogi, bo według licznika powinniśmy być już w Pułtusku. A jego ani słychu ani widu. Po chwili jednak ...

Wjeżdżamy do miasta ale postanawiamy nie kierować się do centrum (a tak chciałem zajechać do parku, który tyle razy mijałem samochodem) i rozbijamy obóz przy sklepie, który oczywiście jest zamknięty. Po zaliczeniu kilku niezłych podjazdów i to jeszcze pod ten cholerny wiatr, należy wypocząć trochę dłużej. Na życzenie, znajdujemy sobie nawet wygodne krzesła.


Po odpoczynku, szukamy sklepu. Troche kręcenia po obrzeżach Pułtuska. Szybkie uzupełnienie zapasów i ruszamy w drogę powrotną. Zapowiada się ta lepsza część, bo z wiatrem. I faktycznie jedzie się o wiele lepiej. W drugą stronę jest już szybciej (nie wiem czemu z powrotem jest zawsze szybciej).
Piotrek na 120 km słabnie ponownie i zaczynamy robić więcej przerw i zwalniamy.
Nad Zalewem Zegrzyńskim jest taki ruch, że przejechanie w jego okolicach doprowadza mnie prawie do bólu głowy. Koszmar. Dojeżdżamy do Wołomina, gdzie w pewnym momencie Piotrek krzyczy, że znowu schodzi mu powietrze z tylnego koła. Na szczęście jesteśmy już prawie w domu. Szybkie dopompowanie i zaraz się rozstajemy. Każdy kieruje się do swojego domu. Ja zaliczam jeszcze rundkę honorową po okolicznych ulicach aby "przekręcić" 150 km. Kręcąc te ostatnie metry, tak sobie myślę, że spokojnie jeszcze bym mógł jechać. Ale... czas na obiad.
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Radzymin-Białobrzegi-Nieporęt-Wieliszew-Dębe-Chechnówka-Pniewo-Winnica-Golądkowo-Jeżewo-Pułtusk-Jeżewo-Golądkowo-Winnica-Pniewo-Chechnówka-Dębe-Jachranka-Borowa Góra-Zegrze-Nieporęt Białobrzegi-Radzymin-Czarna-Wołomin
Temp: 12°C (tyle było na moim termometrze jak wyjeżdżałem) 38°C (a tyle jak wróciłem). Nie wiem ile było w cieniu ok. godz. 14:00 kiedy dojechałem do domu.
Wiatr: płn. 4m/s
Czas: 7:00-14:05
Zapomniałbym. Nie leżałem dziś a jazda w blokach coraz bardziej mi się podoba.
Kategoria 150-200


Dane wyjazdu:
152.78 km 0.00 km teren
05:20 h 28.65 km/h:
Maks. pr.:49.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

To był dzień czegevary

Niedziela, 20 czerwca 2010 • dodano: 20.06.2010 | Komentarze 4

Jak było zaplanowane, tak zostało uczynione. Umówiliśmy się z Piotrkiem (czegevara), że dziś będziemy jechać jego pierwsze 150 km. Przyznam, że miałem pewne obawy przed tym dystansem, bo Piotrek dopiero co zrobił swoją pierwszą setkę i mówił, że było mu ciężko. Sam przeżywałem ten wyjazd jak nie wiem co. Dziś rano wstałem już przed piątą, choć byliśmy umówieni o godz. 7:30. Skontaktowałem się z Piotrkiem i poprosiłem go, aby przyjechał do mnie pół godziny wcześniej, to ruszymy o godz. 7:00. Raniutko była super pogoda, ale było dość chłodno. Tak więc spotkaliśmy się u mnie o godz. 7:00 i ruszyliśmy do Radzymina potem na zaporę w Dębem. Pomimo obiecanek i tak narzuciliśmy za mocne tempo, no ale się jechało... Pierwsza pięćdziesiątka minęła właściwie nie wiadomo kiedy. Potem było troszkę trudniej, bo zaczęło się pod wiatr, który jednak dziś i tak był łaskawy. Pierwszy przystanek zrobiliśmy w jednym z ośrodków wypoczynkowych nad zalewem Zegrzyńskim. Pierwszy posiłek i uzupełnianie płynów nad wodą.

Tylko gdzie ta woda?

Rowerki też odpoczywały
Po odpoczynku, ruszyliśmy dalej. Na osiemdziesiątym kilometrze zauważyłem, że Piotrek ma lekko błędny wzrok (mam nadzieję że się nie pogniewasz za ten żart?) i opada z sił. Zaproponowałem zatem, że ja będę cały czas prowadził a on ma tylko za mną jechać. Zgodził się i kontynuowaliśmy jazdę. Jednak na możliwych skrętach w stronę domu, pytałem czy jedziemy czy rezygnujemy. Czegevara jest jednak twardy i jechaliśmy dalej swoje. Minęła setka i zrobiliśmy kolejny odpoczynek, był to chyba już trzeci wolny czas. Tak naprawdę takie choćby krótkie odpoczynki wiele dają i pozwalają zmęczonym nogom na kontynuowanie jazdy. Tak było i z nami. Tutaj postanowiliśmy zmienić trochę trasę i ruszyć na Jadów a następnie przed tym miastem skręcić na Sulejów. Pierwotnie mieliśmy wracać z Mokrej Wsi pod Wolę Rasztowska i kierować się na Klembów. Zdecydowaliśmy inaczej.
Przed Jadowem zaczęło lekko kropić. Patrzyłem z pewną obawą na zbierające się na wschodzie chmury, jednak nie za wiele z nich pokapało. Kiedy skręciliśmy już na Sulejów, było już spokojnie. Zaczęła się jazda z wiatrem, który bez problemów dopchał nas do Poświętnego a potem do Wołomina. W Poświętnem zrobiliśmy kolejny krótki odpoczynek a potem znowu narzuciłem mocniejsze tempo. Do Wołomina było już blisko i można było sobie jeszcze na to pozwolić. "Odprowadziłem" jeszcze Piotrka pod Kobyłkę, gdzie się uwieczniliśmy.

I po chwili byłem już w domu.
Bardzo się cieszę, że się udało. Jestem zadowolony, że pomogłem. A przy okazji sam zaliczyłem kolejne "powyżej 150".
Trasa: Wołomin-Wołomin Słoneczna-Czarna-Helenów-Stary Kraszew-Radzymin-Białobrzegi-Nieporęt-Wieliszew-Zapora Dębe-Jachranka-Zegrze-Nieporęt-Białobrzegi-Stare Załubice-Kuligów-Dręszew-Słopsk-Niegów-Obrąb-Mokra Wieś-Jadów-Sulejów-Jażwie-Międzyleś-Poświętne-Ręczaje Polskie-Majdan-Wołomin
Temp: 11-19°C
Wiatr: płn-wsch. słaby
Pogoda wymarzona do jazdy na dłuższym dystansie.
Czas: 7:00-13:10
Dziś przekroczyłem dziesięć tysięcy kilometrów.
Kategoria 150-200


Dane wyjazdu:
154.06 km 0.00 km teren
05:41 h 27.11 km/h:
Maks. pr.:42.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czarny

Plany zamienione w czyny

Niedziela, 18 kwietnia 2010 • dodano: 18.04.2010 | Komentarze 3

Zgodnie z zamiarem, wstałem dziś o 7 z samego rana. Zjadłem ładne śniadanko, przygotowałem jedzonko i napoje na drogę i ruszyłem w trasę. Zamiar był wiadomo jaki. Przejechać 150 km. Ruszyłem z pod domu ok 7:50. Ciepło było, cieszyłem się, bo wczoraj o tej porze był całkowity ziąb. Zanim się obejrzałem, byłem już tam gdzie sebula robi często zdjęcie, czyli w okolicach Okuniewa.

Nie wiem czy śmieci przybyło, czy nie. Najgorsze jest to, że nikt ich nie sprzątnął. Dalej kierowałem się na Stanisławów a potem na Poświętne. Kiedy byłem w okolicach Poświętnego, zaczęło mocniej wiać i zacząłem marznąć. Ale nie długo słoneczko wzeszło wyżej i zapomniałem o chłodzie. Pierwsze 50 km. minęło zatem bardzo szybko i byłem właściwie zadowolony z tempa jazdy i nie odczuwałem zmęczenia. Wszystko było super mniej więcej do Mokrej Wsi. Dotąd z wiatrem pozwoliłem sobie na chwile szaleństwa i wykręciłem maksymalna prędkość tego wyjazdu. Niestety w Mokrej Wsi, po skręcie na Niegów, zaczęła się walka z wiatrem, która trwała praktycznie aż do Białobrzeg. W trakcie jazdy pod wiatr, dotarłem do rzeczki, przy której odpoczywałem w tamtym roku. Nie pamiętam jej nazwy teraz. Było to w okolicy Słopska. Tylko, że teraz to nie była rzeczka.


Spokojnie zasługuje teraz na miano rzeki. Mniej więcej w tych okolicach minęła mi stówka. Walcząc z wiatrem, zacząłem odczuwać problemy z nogami. Przez ok. 20 km wypiłem całego Power Rida. Wcześniej jeden bidon wystarczał mi na 50 km. Wiatr robił swoje. Tak dotrwałem do Białobrzeg, gdzie skręciłem wreszcie i zacząłem jechać w innym kierunku niż wiał wiatr. Dało to trochę odpocząć nogom, ale odczuwałem już też bolące plecy. Kiedy minąłem Radzymin i dojeżdżałem do wiaduktu, miałem chęć się rozpłakać, no bo kto mnie na niego wepchnie. Nie było jednak tak strasznie i dało radę. Niedaleko Wołomina stuknęło mi 150 km. Byłem mocno zmęczony ale też bardzo zadowolony. Po dojeździe do domu i zejściu z roweru, szedłem jakiś czas na trzęsących się nogach. Jednak od zmęczenia, radość była większa. Bo dałem radę.
Trasa: Wołomin-Kobyłka-Leśniakowizna-Majdan-Okuniew-Stanisławów-Poświętne-Międzyleś-Jażwie-Miąse-Tuł-Ostrówek-Klembów-Kozły-Mokra Wieś-Obrąb-Niegów-Słopsk-Kuligów-Stare Załubice-Białobrzegi-Radzymin-Wołomin.
Temp: 14-20 °C (odczuwalna pewnie była mniejsza z powodu wiatru)
Wiatr: płd-zach. ok 18 km/h (początkowo chyba był mniejszy)
Czas: 7:50-13:50
Zastanawiałem się po drodze i doszedłem do wniosku, że stworzę nową kategorię, czyli do 150, bo o 200 km to pomyślę pewnie za jakiś, pewnie dłuższy czas.
Kategoria 150-200