Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Isgenaroth z miasta Wołomin. Mam przejechane 50117.01 kilometrów w tym 60.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 29.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
mapa odwiedzone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Isgenaroth.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
116.95 km 0.00 km teren
03:48 h 30.78 km/h:
Maks. pr.:45.95 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po dziurę na mapie

Niedziela, 11 sierpnia 2013 • dodano: 11.08.2013 | Komentarze 0

Miał to być spokojny, niedzielny wyjazd w celu zaliczenia ziejącej dziurą na mojej skromnej mapie, gminy Strachówka. Choć nie lubię trasy Mińsk Mazowiecki-Ostrów Mazowiecka, to zdecydowałem się dzisiaj na przejechanie tego odcinka od Stanisławowa do Zawiszyna (w tym przypadku w odwrotną stronę), z uwagi na brak TIR-ów, wszak to przecież niedziela, a w tym dniu świętym TIR-y mają na szczęście zakaz. Szkoda, że tylko w trakcie wakacji.
Wyruszam sobie przed godziną dziewiątą. Dziś brak upałów, nareszcie da się jechać w miarę normalnie, no i nie pada. Wiatr jednak pamięta o swojej robocie, choć na początku, według ułożonego planu współpracuje ze mną. Mnie włącza się fantazja ułańska i z tym wiatrem nieźle sobie razem poczynamy, kręcę momentami ponad 40 km/h. Wiadomo, zemści się to potem, nogi zmęczone gorzej będą sobie radzić z wiatrem, z którym przyjdzie mi walczyć od skrętu na Stanisławów w Zawiszynie. I normalnie jakbym wróżką był. W Zawiszynie zaczyna się koszmar dzisiejszej jazdy, wiatr zaczyna odbierać z nawiązką to co dał do tej pory. Choć na trasie nie ma TIR-ów, ruch zwykłych pojazdów też niezbyt wielki, to wiatr doprowadza mnie tam do rozpaczy. Wyczekuję momentów, kiedy las trochę osłania jezdnię, wtedy mogę trochę odpocząć. Kiedy dojeżdżam do Stanisławowa, nogi trochę odmawiają posłuszeństwa. Zmuszam je do kręcenia, gdyż zatrzymać się planuję dopiero w Poświętnem, gdzie w końcu staję na upragniony odpoczynek i zatankowanie napojów. Pije też Colę i ruszam na te ostatnie 15 km, na szczęście biegnące w większej części przez las. Tym sposobem, po ciężkim boju dziura na mapie została uzupełniona, a ja ujechałem się chyba o wiele gorzej niż w drodze na Mazury.
Urlop rozpoczął się setką a także setką zakończył. A od jutra do roboty !!
Czas: 8:55-12:50
Temp: 20-23°C
Wiatr: zach. 3-5m/s
Zdobyte gminy: Strachówka
Kategoria 100-150, Gmina


Dane wyjazdu:
60.64 km 0.00 km teren
02:04 h 29.34 km/h:
Maks. pr.:47.11 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

W Krainie Pagórów cz. II

Czwartek, 8 sierpnia 2013 • dodano: 09.08.2013 | Komentarze 2

Po przestudiowaniu prognoz pogody, podjęta zostaje decyzja o tym aby wrócić do domu samochodem. Na piątek zapowiadane są deszcze i burze, więc nie ma się co wygłupiać. Dlatego też ruszam w tym dniu na kolejne zwiedzanie. Żałuję też, że wcześniej odwołałem wspólny wypad z Dodoelk z Ełku. No ale cóż, będzie kolejna okazja żeby przyjechać.
Tym razem wybieram się po południu, na zwiedzane kilka lat temu tereny, prowadzące przy starej trasie do Mrągowa. Po kilku kilometrach zaczynam przeklinać tę drogę. Jest dziurawa i trzęsie na niej cały czas niemiłosiernie. Mój plan jest zupełnie inny niżeli ten, który zaczyna się realizować. Ruszam na tę trasę bez obejrzenia mapy i wyobrażam sobie, że wyjadę w zupełnie innym miejscu, niż wyjeżdżam, w drodze powrotnej do domku. Ale po kolei. Na tej trasce pagórów też sporo i na niektóre podjeżdżam już na sztywnych nogach. Czuję już kilometry w mięśniach a poranna wycieczka też zrobiła swoje. Człowiek nieprzygotowany do jazdy po takim terenie. W Wołominie i okolicach tylko płaskie i płaskie. Po godzinie jazdy orientuję się, że za mną zaczyna robić się ciemno, idzie burza. Nie wiem za bardzo jak będzie układała mi się trasa, nie pamiętam zbytnio terenu, więc nie mogę ustalić jak mam się ścigać z burzą. Wiem tylko, że kieruję się najpierw na Mrągowo, potem na Piecki. A Piecki mylą mi się Babietami, gdzie znajdują się opisywane dziś wcześniej te dwa podjazdy. Docieram wreszcie do Piecków, choć zaczynałem się martwić, że zbłądziłem. Wtedy orientuję się, że jestem sporo dalej od domu, niż to sobie wyobrażałem. Burza jednak mija mnie bokiem i z tą świadomością jest mi łatwiej pokonywać te kilometry. Po pewnym czasie dojeżdżam do miejsca, o którym myślałem, czyli Babięt i zaczyna wdrapywać się na te 8%. Z 9% w te stronę zjeżdżałem. Nogi sztywne i jest bardzo ciężko. Udaje się jednak i potem zostaje już tylko trochę górek wśród mazurskich lasów. Do domku dojeżdżam nieźle już wypompowany. Teraz zostaje rozmontować Cannondale'a i upchnąć go do naszego Matizka. Nie jest to wcale trudne, myślałem, że będzie gorzej.
Takie wyjazdy tak bardzo odmieniają, aż chcę się jeździć i człowiek żwawiej przystępuje do treningów.
Temp: 32-30 °C
Wiatr: płd-wsch. 3-4m/s
Czas: 16:35-18:40
Zaliczone gminy: Dźwierzuty, Sorkwity.
Kategoria 50-100, Gmina, Mazury


Dane wyjazdu:
78.71 km 0.00 km teren
02:37 h 30.08 km/h:
Maks. pr.:47.11 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jak to zwykła mawiać Eliza, w Krainie Pagórów cz. I

Czwartek, 8 sierpnia 2013 • dodano: 09.08.2013 | Komentarze 3

Nogi po wczorajszym dojeździe na Mazury odpoczęły więc można ruszyć na eksplorację terenów. Nie zamierzam mocno się męczyć, bo wiem że w piątek, czyli kolejnego dnia, czeka mnie powrót do Wołomina, czyli kolejne prawie 190 km. Wyjeżdżam sobie o ósmej rano i na drogach w mazurskich lasach panuje cisza i prawie kompletny bezruch. Od czasu do czasu mija mnie jakiś samochód. Aż serce rwie się do jazdy. Tutaj nie ma nudy, tutaj są widoki i te tytułowe pagóry. Człowiek ani chwili się nudzi. Cały czas jest co podziwiać no i i zmieniać przełożenia. Tutaj nie da się objechać trasy na jednej i tej samej przerzutce. Choć jeździłem już większością zaplanowanej na dziś trasy, to pierwsze moje zdziwienie wywołują dwa podjazdy, przy których stoją znaki 8% i 9%. Nogi odpoczęły, więc na razie nie stanowią one problemu. Jednak przyjdzie pora jeszcze na nie dziś ponarzekać. Kieruję się na Mrągowo, a potem odbijam w prawo na Ruciane Nida. W dalszym ciągu cisza i spokój. I tylko podjazd i zjazd, podjazd i zjazd i w ten sposób mija czas na tej super wycieczce. W pewnym momencie dojeżdża za moje plecy TIR, po chwili zaczyna mnie wyprzedzać i nabierać prędkości. Nie widzi chyba jadącego przed mną kolejnego rowerzysty, bo nagle zaczyna gwałtownie hamować i chyba tylko cudem nie zmiata go z drogi. Pisk i smród spalonej gumy niosą się po lesie. Rowerzysta ucieka na pobocze i na szczęście się nie wywraca. To jedyny przykry incydent, który napotyka mnie dziś na drodze. Poza tym aż chce się żyć. Jazda takimi drogami, którymi dziś się poruszam to sama czysta przyjemność. Do domku wracam już przy niezłym upale. Osiem dyszek wykręcone.
Temp: 25-32 °C
Wiatr: płd-wsch. 2-4m/s
Czas: 8:00-10:40
Zaliczone gminy: Świętajno, Piecki, Ruciane Nida.
Kategoria Gmina, Mazury, 50-100


Dane wyjazdu:
185.94 km 0.00 km teren
06:06 h 30.48 km/h:
Maks. pr.:43.82 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Na Mazury

Środa, 7 sierpnia 2013 • dodano: 09.08.2013 | Komentarze 1

Zaplanowany wyjazd na Mazury dochodzi do skutku. Ja wyjeżdżam rowerem przed godziną piątą rano, żona samochodem godzinkę później. Zaraz za Radzyminem, po około dziesięciu kilometrach, przypomina mi się, że nie zabrałem z domu żadnych pieniędzy, jadę tylko z kartą bankomatową, tak więc w razie potrzeby jakiś zakupów, nie będzie tragedii. Pierwsza godzina, już chyba jak zwykle, ciągnie mi się niemiłosiernie. Startuję jeszcze przy szarówce i temperaturze 17°C. W Beniaminiowie spotykam pierwszego w tym dniu bikera, jadącego w okolice Nowego Dworu Mazowieckiego na jakimś góralu. Zamieniamy kilka słów i ja ruszam troszkę szybciej. Pomimo wczesnej pory wiatr już w robocie. Ale on dziś ma być moim sprzymierzeńcem. Wiem, że ma wiać w ciągu dnia z prędkością do 5 m/s i nie wiem czy zdecydowałbym się na ten wyjazd, gdybym miał z nim walczyć po drodze. Do zjazdu na Maków Mazowiecki dojeżdżam nieźle zmachany, pagórki na obwodnicy Serocka i w drodze do Pułtuska, dają się we znaki. Po mimo wczesnej pory, jedzie też trochę TIR-ów i innych samochodów, które na tej drodze męczą jakoś szczególnie. Za Makowem Mazowiecki zatrzymuję się w tym samym co zawsze zajeździe przydrożnym, na pierwsze śniadanko (właściwie to drugie śniadanie, pierwsze było przed wyjazdem). Krótka przegryzka, popitka i ruszam dalej. Zaczyna się robić coraz cieplej a będzie dziś bardzo gorąco, zresztą jak to w ciągu ostatniego czasu bywało. Mijam Przasnysz i wyznaczam sobie kolejny cel, dojechać do Chorzel. Układam sobie takie plany w głowie, aby łatwiej było mi jechać. O dziwo nie mam dziś żadnego kryzysu i tak pozostaje do końca drogi. Zatrzymuje się jeszcze dwa razy na króciutkie przystanki. Obawiam się, że przed samym Szczytnem droga będzie mi się bardzo dłużyła, ale mija na prawdę bardzo szybko, choć jadę już na oparach swoich napojów. Upał jest już niemiłosierny. Od chwili kiedy ruszyłem, temperatura wzrosła prawie dwukrotnie. Za Szczytne zaczynają się znowu podjazdy i one dają mi już w kość całkiem nieźle. Dojeżdżam wreszcie do zjazdu do naszego domku w miejscowości Marksewo. Tam spotykam dwóch sakwiarzy, jestem jednak tak zmęczony, że nie rozmawiam z nimi. Tylko krótkie pozdrowienie i zjazd z asfaltu. Zostaje 200m do naszej działki. Na miejscu żona uwiecznia szaleńca.

Jestem zadowolony, że udało mi się dojechać.
Temp: 17,5°C-32,5°C
Wiatr: płd-wsch. 2-4m/s
Czas: 4:50-11:17
Zdobyte gminy: Szelków, Maków Mazowiecki, Karniewo, Płoniawy-Bramura, Przasnysz, Krzynowłoga Mała, Chorzele, Wielbark, Szczytno.
Kategoria 150-200, Gmina, Mazury


Dane wyjazdu:
37.97 km 0.00 km teren
01:14 h 30.79 km/h:
Maks. pr.:35.48 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przed wyjazdem na Mazury

Wtorek, 6 sierpnia 2013 • dodano: 06.08.2013 | Komentarze 0

Wyjechałem trochę poruszać nogami przed jutrzejszym wyjazdem na Mazury. Wyjazd, choć krótki, to tym razem będzie z rowerem. Nie wiem jak to zrobię, ale zamierzam wyjechać jutro, czyli w środę, czwartek coś pokręcić na miejscu i w piątek wrócić. Czyli obliczam się na jakieś prawie 550 km w trzy dni. Zobaczymy jak wyjdzie. Trochę martwi mnie ten wiatr, ale w dłuższej części trasy powinien raczej pomagać.
Temp: 31°C
Wiatr: płd-wsch. 4m/s
Czas: 16:00-17:15
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
65.28 km 0.00 km teren
02:06 h 31.09 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Trochę o urlopie i powyjazdowy rozruch

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 • dodano: 05.08.2013 | Komentarze 0

To co dobre, zawsze szybko się kończy. W dniu 28 lipca 2013r wyjechałem wraz z żoną na upragniony urlop do miejscowości Karpacz na przepięknym Dolnym Śląsku. Choć urlop nie był rowerowy, to i tak był bardzo intensywny. W ciągu tych kilku dni zrobiliśmy tyle kilometrów, że pod koniec łapały mnie już skurcze. Zwiedzaliśmy intensywnie, dwa razy w ciągu tego czasu weszliśmy na Śnieżkę i dwa razy z niej zeszliśmy, bez pomocy wyciągów.
Urlop rozpoczął się dość ekstremalnie, czyli zjazdem na tyrolce ze skoczni Orlik o punkcie K 85m.


Tak jak wspomniałem wcześniej, byliśmy dwa razy na Śnieżce. Pierwsze podejście wyglądało tak.

Na szczycie było około 10°C, góra była cała w chmurach a wiatr wiał taki, ze trzeba nieźle się trzymać.
Ze względu na brak widoków, żona postanowiła, że wejdziemy tam jeszcze raz, co uczyniliśmy. W trakcie drugiego podejścia, okazało się, że na górze odbywają się mistrzostwa świata w biegach górskich na dystansie 42 km. Przy panujących ekstremalnych temperaturach, biegacze musieli bardzo się natrudzić.


Po kibicowaniu, weszliśmy w końcu na Śnieżkę i tym razem było co podziwiać.

Droga powrotna bardzo męcząca a po zejściu, przy skoczni Orlik w Karpaczu trwa maraton szosowy Liczyrzepy z podjazdem na osławiona Ścianę Płaczu.

I tutaj także temperatura panuje ekstremalna i zawodnicy nieźle muszą się namęczyć aby pokonać swoje słabości.


Może to tyle o urlopie. Jeszcze raz dodam, że po mimo braku roweru, spędziliśmy go bardzo intensywnie.
Przez te kilka dni napatrzyłem się tam na szosowców mknących z górek albo wpinających się mozolnie na podjazdy. Dziś, po mimo spędzenia w samochodzie podczas powrotu ośmiu godzin, trochę odpocząłem i poszedłem na trening.
Na sam początek nogi miękły i brakowało sił. Rozkręciłem się po około trzydziestu kilometrach. Wiatr utrudniał dziś żywot dość mocno. Choć drzewa ani drgnęły, na jezdni pchałem ścianę.
Jak na tygodniową przerwę, było dziś dość intensywnie.
Moja lewa noga przeszła w górach szkołę życia i teraz zobaczymy jak będzie reagowała na cięższe treningi.
Temp: 32-29 °C
Wiatr: płn-wsch. 4m/s
Czas: 15:50-18:00
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
103.40 km 0.00 km teren
03:24 h 30.41 km/h:
Maks. pr.:44.79 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Setka przed urlopem

Sobota, 27 lipca 2013 • dodano: 27.07.2013 | Komentarze 0

Ostatni trening przed urlopem i tak jak planowałem, pojechałem sobie stówkę. Dość szybko zleciało i choć na powrocie wiatr utrudniał, to całkiem nieźle się jechało. Ostatnio doszedłem do wniosku, że w chwili obecnej jestem w takim stanie kondycyjnym, jak w 2011r. Jeszcze sporo pracy przede mną aby dojść do stanu z przed przerwy w 2012r. Wszystko w swoim czasie.
Dziś w nocy jadę sobie do Karpacza, niestety bez roweru. Po powrocie, albo wyjazd rowerem na Mazury albo coś większego w naszej okolicy. Jeszcze nie zdecydowałem i nie wiem jaka będzie wtedy aura.
Temp: 26 °C - oczywiście w cieniu, upał trochę masakruje. Nie ma czym oddychać.
Wiatr: płd. 3m/s
Czas: 9:05-12:35
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
50.33 km 0.00 km teren
01:40 h 30.20 km/h:
Maks. pr.:39.55 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po pracy

Czwartek, 25 lipca 2013 • dodano: 25.07.2013 | Komentarze 0

Prawdopodobnie przedostatni trening przed urlopem. Nareszcie zrobiła się pogoda dla rowerzystów, czyli przestało wiać.
Temp: 24℃
Wiatr: płn-zach. 2m/s
Czas: 15:45-17:25
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
32.89 km 0.00 km teren
01:06 h 29.90 km/h:
Maks. pr.:32.57 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Małe kółko

Środa, 24 lipca 2013 • dodano: 24.07.2013 | Komentarze 0

Po dwóch dniach odpoczynku, należało się zebrać i ruszyć. Przyznam, że z wielką ochotą tego nie czyniłem. Nie lubię dni, kiedy cały czas muszę zadzierać głowę i rozglądać się czy za chwilę nie lunie, a poza tym, dalej wieje. Trochę mniej, ale i tak przyjemne to nie jest.
Noga trochę odpoczęła po tym niepotrzebnym przyspieszeniu jazdy w niedzielę na trasie Poświętne-Wołomin. Głupich nie sieją, sami rosną. Może w sobotę przed wyjazdem uda się jeszcze pojechać jaką setkę, aby nie odwyknąć całkiem?
A na po urlopie mam juz jakieś plany... ale na razie o tym sza!!
Temp: 18℃
Wiatr: płn-zach. 4-5m/s
Czas: 15:55-17:01
Kategoria 0-50


Dane wyjazdu:
100.89 km 0.00 km teren
03:18 h 30.57 km/h:
Maks. pr.:44.21 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Halny nie odpuszcza

Niedziela, 21 lipca 2013 • dodano: 21.07.2013 | Komentarze 0

Z samego rana wydaje się jakby mniej wiało (tylko się wydaje niestety). Za to upału nie ma, choć po wyjściu na chwilę zaczyna żałować, że wybrałem się na długi rękaw, ale tylko na chwilę. W planach mam dziś jakieś sześć dyszek, ale tam daleko gdzieś w zwojach mózgowych plącze się jakaś cicha setka. Zobaczy się po drodze. W niedzielny poranek, jest luźniutko, tak jak rowerzyści lubią najbardziej. Ruszam na Kuligów, tym bardziej, że gdzieś tam plącze mi się ten zamiar wydłużania a tam jest właśnie gdzie. Wiatr popisuje się od samego początku i do Starych Załubic nie pomaga ani nie uświadcza mnie w przekonaniu, że ta setka to dziś dobry pomysł. Od tej miejscowości jest już sporo łatwiej, większość trasy to wiatr w plecy lub boczny. Czas mija dość szybko, tym bardziej że z wiatrem droga jest łatwa. Podróż umila znowu radio. Przy skręcie na Dąbrówke mój autopilot decyduje, że jednak wydłużamy. W głowie słyszę: Będziesz tego żałował!! Eeee tam, nie będzie tak źle - ripostuję. Mam jeszcze możliwość skręcenia wcześniej na Tłuszcz ale i tak w końcu jadę na Jadów. Wiem, że od Jadowa będzie znowu pod wiatr i tą częścią trasy martwię się najbardziej, bo jestem już dość mocno zmęczony. Intensywność weekendu i nieustający w swoich wysiłkach zmasakrowania każdego rowerzysty halny dają mi się mocno we znaki.
W rezerwacie Śliże mija mnie jakiś biker na wypasionej szosie, pozdrawiamy się wzajemnie, on jedzie w stronę Jadowa. Po jakimś czasie, dogania mnie i zaczynamy wspólną walkę z wiatrem. Duży odcinek drogi jedziemy spokojnie, rozmawiamy, wymieniamy się swoimi doświadczeniami i opowieściami rowerowymi. On jedzie na pięknym carbonowym Lapierre, w fantastycznym czarno-biało-czerwonym malowaniu. No cudo. Okazuje sie, że jedziemy w tym samym kierunku, więc pokazuje koledze skrót na Poświętne przez Jaźwie. W Poświętnem skręcamy na Majdan i tam napotykamy jeszcze jednego bikera na szosie. Zaczyna się szybsza jazda. Po kilku kilometrach spotkany co dopiero kolega, odjeżdża, nie wytrzymując tempa, bądź kończąc trening, nie wiem za bardzo. We dwóch dojeżdżamy, dając sobie częste zmiany, do Majdanu, gdzie się rozstajemy. Ja skręcam na Wołomin, a kolega musi dotrzeć poprzez Okuniew do Wesołej. Wiatr i ostatnie kilometry doprowadzają moje nogi do rozpaczy. Docieram do domu już nieźle wypompowany. Ogarnąłem dziś cały wyjazd na dwóch bidonach 0,7l. Pomyślałem też, że Pan Bócek nie może ciągle myśleć o rowerzystach i w tym tygodniu pewnie sprawił pogodę dla żeglarzy i windserfingowców. Tylko gdzie takich w Wołominie spotkać?
Weekend wykorzystałem maksymalnie, ale takie były założenia. W przyszłą niedzielę, o tej porze będę już pewnie w Karpaczu na urlopie z żoną, niestety bez roweru. Tak więc nadrobiłem straty z czasu urlopu, kiedy nie będzie roweru.
Temp: 17-22℃
Wiatr: płn-zach. 5m/s
Czas: 9:05-12:25
Kategoria 50-100